20

22 3 0
                                    


Samotność czasami męczy, ale również pomaga, kiedy zbyt wiele emocji dotyka wrażliwych uczuć i psuje cały system zranionego człowieka. Kiedy przeciętna osoba ma załamanie i nie rozumie własnych myśli, idzie na imprezy i pije kolorowe trunki aż zapomni co to smutek, jednak introwertyczna dusza potrzebuje czasami odpoczynku od ciągłego zgiełku i wielu wypowiedzianych słów, leżąc w ciszy i wpatrując się w sufit, który był najprostszą strukturą wpadającą do oczu. Nie wyrażał żadnych emocji ani nie robił wielkiego wrażenia. Po prostu był.

Tak samo było z Harry'm, który po meczu z agresywnym przeciwnikiem, uspokajał swoje ciało w samotności, leżąc na kanapie w dresie i oglądając jakiś nędzny serial, który był tylko tłem do zagłuszenia ciszy. Harry'ego bardziej interesował oświetlony sufit, który przedstawiał jakby nicość, dającą jego głowie odpoczynek i wiele myśli. Czasami wpatrywał się w niego i nie myślał, więc po prostu trwał i być może trochę marnował czas, ale przecież nikt nie mógł mu tego zabronić...
Słyszał słowa głównego bohatera w serialu, jednak nie rozumiał jego wypowiedzi, jakby szklana poświata dzieliła jego zmysły na wiele małych pomieszczeń, których drzwi są pozamykane. On sam stał za zamkniętymi drzwiami i wpatrywał się w ich poświatę, bo wszystkiego mu broniono, więc jego sekrety również trwały za zamkniętą poświatą, bo tak było prościej.

Kolejny precelek, który miał trafić do jego ust, wylądował na puszystym dywanie w salonie obok innych preclów, które nie znalazły właściwej drogi. Harry westchnął głośno i przymknął oczy na moment. Nie mógł zapaść w sen, choć bardzo tego potrzebował. Jego ciało było obolałe, tak samo jak zmęczone oczy, lecz jego głowa i wnętrze ciała przepełnione adrenaliną, nie pozwalały mu na to.

Więc zamiast bawić się z innymi na imprezie po wygranym meczu, siedział w domu jak zawsze. Nigdy nie lubił chodzić na imprezy z powodu wygranego meczu, gdyż czuł się nieswojo, jakby nie był w drużynie.

Ale nie ubolewał z tego powodu, tak samo jak na wspomnienie Louis'a, który naprawdę chciał, aby chłopak się pojawił, jednak kiedy zauważył jego wahanie między strachem, zmęczeniem, a nutą entuzjazmu - odpuścił.

Teraz, Harry pozwolił sobie na lenistwo w pustym i cichym domu. Kiedy był młodszy, duża przestrzeń oraz ciemność i cisza, bardzo go przerażały i oczekiwał tylko na moment, w którym rodzice przekroczą próg domu. Teraz chciał zostać w tej samotności na zawsze. Czasami w jego głowie pojawiała się myśl o tym, że jego celem jest właśnie ta samotność. Znaleźć pracę, zarabiać i nie bawić się w żadne zakładanie rodzin, jednak później jego głowa jakby sama nawoływała obrazy wyobraźni, gdzie jest szczęśliwy z własną rodziną i tworzy kolejne wspomnienia. Ale później przypominał sobie jak samotność jest przyjemna, mimo że czasami bolała i wolała o pomoc.

Pukanie do drzwi wyrwało bruneta ze swoich myśli, stawiając go na niepewnej desce nad przepaścią. Otworzył oczy i przechylił głowę do boku, widząc na zegarku cyfrowym godzinę, która wzbudziła w nim poczucie zagrożenia. Druga dwadzieścia sześć. Kto mógłby przyjść o tej porze?

Harry ponownie usłyszał pukanie do drzwi, jednak tym razem mocniejsze, choć bardziej leniwe i powolne. Z lekkim zawaganiem wstał z kanapy i ruszył cicho w stronę drzwi, dotykając stopami chłodnej powierzchni. Stanął przed samymi drzwiami i zatrzymał się, nie wiedząc co robić i zastanawiając się, jakim cudem w tak zaawansowanym domu nie ma pieprzonego Judasza we drzwiach (a: nie ma Judasza, bo to religijna rodzina XDDDD musiałam). 

Wtedy usłyszał kolejne pukanie.

Z lekkim kołataniem serca, otworzył drzwi i przygotował się na ile tylko mógł, aby się w razie czego obronić, jednak zrezygnował z tej decyzji, widząc kogoś w kapturze. Kogoś znajomego.

Two Faces || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz