17

25 1 0
                                    

Harry nie pojawił się na ostatnim dniu imprezy.

To nie tak, że nagle stracił chęci do czegokolwiek i obraził się na cały świat. Spędzanie czasu z tak zgraną grupą przyjaciół, było naprawdę przyjemne i Harry tę przyjemność czuł. Jednak został zgarnięty do miejsca, w którym nie potrafi funkcjonować. Tak jakby ktoś wrzucił do ciężarówki niedźwiedzia polarnego i wywiózł go do Hiszpanii.

Harry czuł się tam po prostu źle. Pierwsze chwile spędzone w tamtym miejscu były cudowne, ale im dłużej trwał w miejscu pełnym ludzi, tym szybciej się męczył i czuł jak jego ciało przechodzi kolejne ataki paniki.

Siedział z czarnym kubkiem zielonej herbaty na miękkim dywanie w swoim pokoju i wpatrywał się w jeden punkt, jakby był od niego uzależniony. Jego ciało okryte było ciepłym,  czarnym dresem, a nogi dodatkowo okryte miał ciemnozielonym kocem. Opierając się o drewniane elementy łóżka, wsłuchiwał się w tętniące życie za oknem. Pogoda zdecydowanie nie dopisywała, jednak trzy dni mocnego upału, musiały skończyć huraganem. Dlatego nastolatek próbował uspokoić swoje ciało odgłosami spadających kropli deszczu, które chaotycznie uderzały w parapet, oraz grzmoty przeszywające ludzkie ciała swoją potęgą. Woda wdzierała się co jakiś czas do pokoju przez otwarte okno, ale Harry jakoś się tym nie przejmował.

Chłód zdecydowanie objął jego sypialnie oraz zmarznięte ciało, które nie wyglądało najlepiej.

Sińce pod oczami i zbyt blada skóra twarzy, ukazywała jego zmęczenie. Czerwony nos i zaróżowione od zimna policzki, potwierdzały tylko ufność Harry'ego, który wierzył w to, że zimny powiew wiatru orzeźwi go i przy tym usunie ból głowy. Tak oczywiście nie było. Jego głowa wciąż pulsowała, a ciało zdawało się być wiotkim przedmiotem pośród szalejącego chaosu.

Jego głowa powędrowała w stronę lekko uchylonych drzwi od pomieszczenia, kiedy odgłos otwieranych drzwi wejściowych przerwał ciszę. Wpatrywał się w równą powierzchnię i czekał na coś co mogło się stać, a może i nie.

Nie wiedział tego.

Ale zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że jego życie nastoletnie wisiało na włosku. Kiedy wyszedł z Lauren i Caroline, zostawił rodzicom kartkę, aby ci się nie martwili, gdyż wróci dopiero za trzy dni. Zrobił to z myślą, że kiedy wróci do domu, kartka wciąż będzie na blacie, ponieważ mieli być później. Zdziwieniem było dla niego wrócenie do pustego domu, w którym kartki już nie było, a gdy tylko podłączył telefon do ładowarki, jego telefon ukazał wiele nieodebranych połączeń od mamy. Wtedy zdał sobie sprawę, że to koniec jego beztroskich chwil i zapewne się nie przeliczył.

Pomimo ostatniej niedzielnej imprezy, na której Harry się nie pojawił pomimo namów, było naprawdę gorąco i ciekawie. Teraz, kiedy chłodny i depresyjny poniedziałek uderzył w Woodlands, w całej okolicy zapanowała cisza, a na ulicach zauważyć można było jedynie dorosłe osoby jadące lub idące do pracy.

Więc Harry wstał, ruszył w stronę drzwi, przy których zatrzymał się na moment, jakby rozmyślał nad decyzją swoich czynów, a po chwili ruszył w stronę kuchni. Kiedy tylko zszedł po schodach, zrozumiał, że to wszystko nie obejdzie się bez kłótni albo przynajmniej mocnych słów. Stojąc w pół kroku, spojrzał na swoją mamę, która zatrzymała się w czasie przechodzenia z kuchni do salonu i spojrzała na swojego syna nie tylko z zawodem w oczach, ale również z niesamowitą złością.

- Nawet nie wiesz jak się na tobie zawiodłam, Harry...- odparła jako pierwsza, celując ostre słowa niczym brzytwy w stronę wrażliwego i mocno odkrytego serca chłopaka, który wpatrywał się w jej twarz z obojętnością i bólem.

Niczego nie rozumiała.

- Rozumiem wyjść i trochę pospacerować, bo to ważne. Nie zabraniam ci tego i doskonale o tym wiesz, ale trzydniowe imprezy? Dodatkowo z bandą niewychowanych nastolatków, które niszczą to miasto? Nie tak cię wychowałam.- powiedziała z zawodem w głosie, kręcąc głową na boki.- Właśnie skończyłeś liceum i stajesz się dorosłym człowiekiem, idąc na studia o tak ciężkim kierunku. Powinieneś się skupić i być przygotowanym, a nie chodzić na te cholerne imprezy!- dodał trochę głośniej.

Two Faces || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz