14

26 2 0
                                    


Dotarcie na imprezę było dosyć długie, gdyż pięćdziesiąt minut drogi zdecydowanie przewyższyło oczekiwania Harry'ego, który leżał na tylnych siedzeniach. Lauren ze skupieniem prowadziła samochód w ciemnościach, aby w razie czego nie zabić osób w samochodzie, kiedy będzie starała się nie zabić biednych i zagubionych dzikich zwierząt.

Więc tak, Harry bał się o swoje życie.

Jeszcze bardziej bał się o swoje życie, kiedy znajdował się trzydzieści minut od swojego domu. Fakt, że w jednym momencie uciekał z domu, łamał zasady i okłamywał rodziców, był cholernie ciężki dla jego ułożonej duszy, która bardzo rzadko przyswajała takie emocje jak strach czy adrenalina. Wszystko zeszło z niego na pięć minut przed wyjściem z samochodu, kiedy przez dziesięć minut jechali przez ciemny las, gdyż wtedy Lauren zaczęła opowiadać o tym jak Zayn zgubił się w lesie i dzwonił do wszystkich, żeby go znaleźli, mimo że tak naprawdę był dziesięć metrów od domu.

Wtedy też cała zawartość żołądka podeszła mu do gardła, choć i jej nie był zbyt dużo. Już wtedy zauważył spory drewniany domek blisko jeziora, wokół którego znajdowało się wiele innych atrakcji. Drewniana wiata oświetlona była lampkami, kiedy w jej środku stał stolik zapełniony siedzącymi wokół ludźmi. Trochę dalej stał stół do tzn. pij-ponga czy bilard, wokół których znalazło się również kilka osób. Muzyka odbijała się echem po lesie, za co Lauren wyzywała wszystkich, mimo że nic z tym nie robiła. Bliżej jeziora można było zauważyć oświetloną siatkę do siatkówki oraz kilka luźnych leżaków, przy czym wszystkie były zajęte. Wszędzie wisiały różne ozdoby lub pokrywały ziemię, jak na przykład dywany Vintage. Wszystko było przemyślane i zdecydowanie piękne, a Harry poczuł jak lekko zaczyna brakować mu powietrza na myśl o tym, że jest naprawdę wiele osób, a przy tym niemal wszyscy ze szkoły i poza niej.

Wyszli z samochodu Lauren, która niemal od razu otworzyła drzwi od strony Harry'ego i wyciągnęła go na proste nogi, mówiąc coś niezrozumiałego, jednak sądził, że skoro mówiła to z uśmiechem, to nie mogą być złe wieści. Między dwoma przyjaciółkami ruszył do przodu, choć jest chód był nieco bardziej nieśmiały niżeli ten należący do blondynki, która wystawiała środkowy palec w stronę jakiegoś faceta, mówiąc że jest zajęta. Lauren za to co chwilę spoglądała w jego stronę jakby bała się, że zaraz może uciec gdzieś daleko.

Co umówmy się, mogło być prawdą. Harry czuł się jakby miał zwymiotować.

Wtedy też znaleźli się w środku drewnianego budynku, w którym było wręcz szaro od dymu papierosów czy innych równie dymiących używek, który rozpraszał jeszcze bardziej kolorowe światła. Do jego nozdrzy dotarł ostry zapach alkoholu, potu i mięty, który mieszał się w dziwny sposób i kumulował intrygujące uczucie w brzuchu. Na ziemi oraz ścianach było wiele słowiańskich dywanów, które w ostatnich czasach stały się sławne na niemal cały świat, a przy tym gościły lampki oświetlające drewniane ściany pożółkłym światłem. Tańczących ludzi było naprawdę dużo w jego oczach, kiedy obserwował tym razem zgrane stroje nastolatków. Wydawało się, że tym razem impreza była wręcz idealna, gdyż ubiór każdego był w tematyce, a to czasami przewyższało przemądrzałych młodych dorosłych.

I kiedy Harry tak bardzo obserwował domek, zdał sobie sprawę z tego, że jeden niewinny płomień ognia lub nawet jego iskierka, spali drewniany dom na popiół.

I brunet modlił się w duchu, aby tak nie było.

Lekko zdezorientowany stanął w miejscu, spoglądając na brunetkę obok siebie, która zatrzymała go ręką. Wtedy też zorientował się, że byli już na miejscu, a osiem par oczu wpatruje się ich stronę. Harry poczuł jak drętwieje ze strachu, bo nienawidził być w centrum uwagi. Wtedy też podszedł do niego Zayn, zgarniając Harry'ego w ramiona i śmiejąc się. Brunet spojrzał lekko wystraszony na Lauren, a ta tylko pokazała na lekko dymiącego blanta w swojej dłoni, którego po chwili przyłożyła do ust.

Two Faces || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz