26

37 2 0
                                        

Ten dzień zdawał się być inny niż cała reszta dni pozostawionych w jego przyszłości. Nie wiedział czym się różni, jednak czuł tę różnicę. Jakby miało się coś zdarzyć. Jak gdyby świat czekał na okazję do zabłyśnięcia.

Siedział w przyjemnej ciszy, zakłóconej odgłosami żyjącej matki natury. Jego noga zwisała bezwładnie zwisała w powietrzu, kiedy leżał na drewnianej bujanej ławce, czytając jedną z książek swojej babci o nadziei pośród zagubionych ludzi. Leżał wyciągnięty na całej jej powierzchni, pozwalając aby promienie słońca dotykały odkrytą skórę, przenikając przez koronę drzewa. Delikatny, ciepły wiatr owiewał jego nieskazitelną skórę, dając lekki chłód podczas gorącego lata na wsi. Wszystko było idealne. Harry spoglądał na piękny i zadbany ogród swojej babci, wypełniony kwiatami, przeróżnymi roślinami i perfekcyjnie wpasowanymi ozdobami, czując w swoich płucach drobną radość z tego co miał, powracając do starych wspomnień. 

Pozwolił otwartej książce opaść na jego klatkę piersiową, kiedy wpatrywał się w błękitne niebo i wolno poruszające się na wietrze liście, i westchnął głośno. Jego myśli były chaotyczne. Chaos nigdy nie był niczym dobrym, a ten powstający z niepoukładanych myśli był jeszcze bardziej okropny. Jakby radość z życia zawarta w ciele, została przytłoczona przez problemy teraźniejszości. 

Harry choć nie chciał myśleć o tym co się działo i pozwolić swojej duszy na odpoczynek, to nie potrafił. Czuł jak zawodził każdego po kolei. Poczynając od rodziców, którzy niby byli wymagający, jednak wciąż mieli swoje dobre cechy, a kończąc na Louisie, który zapewne w tym momencie rozgrywał mecz... i nienawidził go. 

Było mu przykro. Czuł się fatalnie. 

Usłyszał śmiech swojej babci we wnętrzu domu, który wyszedł z niego przez otwarte drzwi tarasowe. Zmarszczył brwi wpatrując się w tamtym kierunku, jednak jego głowa ponownie opadła na miękką poduszkę i dał sobie czas na obserwację pięknego nieba, licząc każdego przelatującego przez błękit ptaka. 

Śmiech babci był coraz bardziej wyraźny, ale Harry nie zwracał na niego uwagi, tak samo jak ten drugi, który nagle się pojawił w przestrzeni. 

- Oh, Harry. Dobrze, że cię widzę.- odezwała się babcia z niesamowicie pięknym uśmiechem, a on zwrócił w jej stronę wzrok, zauważając że nie przyszła sama.- Chciałam, żebyś kogoś poznał, bo nie wiadomo ile tutaj zostaniesz, a nowe towarzystwo zdecydowanie się przyda.- odezwała się, a Harry spojrzał na chłopaka, który stał obok niej. 

I cóż, chłopak stojący obok starszej kobiety, wyglądał naprawdę dobrze i brunet nie tak wyobrażał sobie ludzi na wsi. Jego włosy były lekko spiralne, tak jak jego, jednak ich barwa różniła się bardzo będąc po prostu jasną. Z wyglądu prezentował się na starszego o kilka lat niż on sam, lecz to mu raczej nie przeszkadzało. Był wyższy od Harry'ego, jednak nie na tyle, aby przerastać go co najmniej o głowę, a jego ciało okryte było letnimi ubraniami. 

Wyglądał naprawdę dobrze i może Harry zwróciłby na niego uwagę w inny sposób niż wpatrywanie się na potencjalnego kumpla na wakacjach, jednak w jego głowie wciąż trwało tylko jedno imię...

Louis, Louis, Louis...

Loczek wstał z bujanej ławki, odkładając książkę na bok i idąc w stronę przybyłej dwójki. Jego babcia ulotniła się, mówiąc że zostawi ich samych, aby lepiej się poznali, i był jej za to wdzięczny, ponieważ wiedziała wiele i szybko mogła wyczytać coś z jego zagubionych oczu. 

- Jestem Harry.- powiedział z uśmiechem, wystawiając dłoń w jego stronę, co chłopak od razu przyjął z uśmiechem, chwytając dłoń w uścisk. 

- Luke.- przedstawił się, powodując dosyć miłą atmosferę. 

Harry nie był spięty, co było zadziwiające, bo chłopak przed nim był przystojny, starszy i przede wszystkim uchwycił jego wzrok, co za często się nie zdarzało, lecz w tym momencie było mu wszystko jedno. 

Two Faces || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz