27

15 3 0
                                    

Wstali chwilę po trzeciej, chcąc wyszykować się do wyjazdu, co było o wiele bardziej ciężkie niżeli można się tego spodziewać. Ich oczy były zmrużone, a ciała zbyt gorące, aby wychodzić spod miękkiej pościeli, jednak nie mieli wyjścia. Już po kilku minutach leżenia, podnieśli się i ruszyli do łazienki, aby uszykować się. Więc kiedy zeszli na dół, wcale się nie zdziwili, że babcia Harry'ego stoi na dole w kuchni i szykuje im jedzenie na drogę, a przy tym robi im również wczesne śniadanie.

Oboje uśmiechnęli się na ten widok i z lekką chrypką w głosie przywitali się z kobietą, która odpowiedziała im z uśmiechem i nakazała usiąść.

Kim byli, aby sprzeciwiać się babci?

Zaraz pod ich nosem znalazła się jajecznica i kanapki z twarogiem i pomidorem, a zaraz obok gorąca herbata w kubku. Byli w raju, prawda?

Kiedy oni jeśli śniadanie, babcia próbowała rozpocząć jakiś zgrabny i niekoniecznie bolesny temat. Więc zaczęła mówić o lecie i jego pięknie, a skończyła na planach na wakacje. Właśnie w tym momencie wszystko potoczyło się w złą stronę, a piękny wschód słońca, okazał się być dla nich za mgłą.

- A jak tam u was ta cała piłka nożna? Nawet nie wiecie ile bym dała, żeby obejrzeć was w akcji, kiedy biegacie po boisku, bo to co się dzieje w telewizji, to istna katastrofa. Bardziej polityczna gra niżeli fascynacja do gry.- odparła, biorąc gryz swojej kanapki.

- Oh, myślę że jesteśmy dobrzy w tym sporcie, więc nie jest źle, chociaż niektórzy zbyt bardzo biorą sobie do rozumu wygranie meczu, przez co okropnie faulują.- powiedział Louis, krzywiąc się odrobinę na sam ból.

- I mówi to ten, który zabiłby za powtórkę meczu FC Balcelony i Realu Madryt w starym składzie.- zakpił Harry.

- Zrobiłbyś to samo za granie dla Manchester United lub Juventusu.- odpowiedział zaczepnie, mrużąc oczy.

- Moje marzenie jest chociaż realne, choć odległe...- jego głos ucichł, gdy zdał sobie sprawę, że przecież jego życie nie będzie wyglądało przez cały czas.

Jego babcia nagle przestała uśmiechać się na małe złośliwości między nimi, spoglądając na swojego wnuka, który niezręcznie spoglądał na do połowy zjedzoną kanapkę. Było mu smutno i żal ściskał serce na myśl o niespełnionych marzeniach, a jego babcia myślała o tym ile by oddała, aby ten chłopak wkroczył w życie z przytupem.

- Kochanie, pogadam z twoją matką. Jest trochę nadęta i trzyma wszystko w tych swoich paskudnych zasadach, ale nie mogę pozwolić, żeby ograniczała ciebie. Już tyle lat to robiła, a ja dowiedziałam się o tym dopiero niedawno... Mam tak duże wyrzuty sumienia, że nic nie mogę zrobić. Ale teraz, obiecuję że wygarne jej i powiem co o tym wszystkim sądzę, a jeżeli się rozłączy to osobiście pojadę do tego waszego Woodlands i wyrządze tam kolejną wojnę.- powiedziała pewnym głosem, a w oczach Harry'ego błysnęły łzy.

Wstał od stołu i objął kobietę ramionami, słysząc jak śmieje się z tej sytuacji swoim charakterystycznym śmiechem. Wrócił na swoje miejsce, czując dłoń wsparcia na swoim udzie, więc nie zastanawiając się, położył na niej swoją własną i poczuł jak motyle w płucach rozrabiają.

Nie mieli zbyt wiele czasu, więc już po chwili pakowali się do wyjścia, kiedy rześkie powietrze oraz wilgoć pobliskich lasów dotarła do jego nozdrzy. Uśmiechnął się na widok wschodu słońca, którego jeszcze nie było widać, jednak ciemne chmury zaczęły przekształcać się w jasny błękit i zieleń, kiedy księżyc i gwiazdy wciąż były widoczne. Wszystko wydawało się tutaj tak piękne, a Harry musiał stąd wyjeżdżać... Jego życie to wieczną walka między przyjmowaniem czegoś oraz odrzucaniem. To nie jest fajne uczucie.

Two Faces || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz