Rezerwat Indian Apache Fort Arizona
Harry szedł właśnie do sklepu znajdującego się w osadzie Indian. Chciał uzupełnić swoje zapasy wody i kupić jakieś pamiątki najlepiej rękodzieło Apaczów, ponieważ bardzo mu się spodobały widziane przez niego, paciorki, amulety i inne tradycyjne ozdoby. Kiedy przechodził niedaleko bawiących się dzieci usłyszał ostrzegawczy syk. Odwrócił głowę w tamtym kierunku i ujrzał szykującego się do ataku na trzyletnie dziecko, węża z gatunku Arizona elegant. Działając instynktownie podbiegł w kierunku zagrożonego dziecka. Szybko złapał i odciągną małego chłopca po czym powiedział zapominając o swojej zdolności wężowmowy:
- Zaczekaj ten chłopczyk nie chciał ci nic zrobić. Jest za mały by wiedzieć że należy cię zostawić w spokoju.
- Chciał mnie zatakowac ssss kijem. Musssssę sssie bronić sss. Jesssśli tego nie zrobią inni usssssnają mnie za łatwy łup ssss. Musssę atakować aby sssię bronić - odrzekł wąż
- Wiem ale ten chłopczyk nie wiedział że nalezy zzostawić go w spokoju. Spójrz na niego jest przerażony. To wystarczy za nauczkę dla niego. Następnym razem zostawi cię w spokoju - rzekł Harry.
- Dobrze mówco ten jeden raz zrobię wyjątek ale uwassssaj na ssssiebie. Ci ludzie wyglądja sss jak by mieli cię zaatakować ssss- odrzekł wąż i odpełzną.
W tym samym czasie Harry odwrócił się i ujrzał przerażonych Indian wpatrujących się w niego. Matki przytulały do siebie swoje dzieci a niektórzy mężczyźni szykowali się do ataku. W chwili kiedy miał sięgnąć po różdżkę ukrytą w kaburze a meżczyźni mieli ruszyć aby go zaatakować rozległ się stanowczy głos
- NATYCHMIAST PRZESTAŃCIE. NIE WAŻCIE SIĘ ATAKOWAĆ I ROZLEWAĆ KRWI. INACZEJ ZOSTANIEMY PRZEKLĘCI PRZEZ WIELKIEGO DUCHA ZA BRAK WDZIĘCZNOŚCI
Harry i członkowie plemienia odwrócili się w stronę z której dobiegał głos i ujrzeli dwóch zbliżających się mężczyzn w tradycyjnych strojach Apaczów. Kiedy podeszli do tłumu i stanęli między chłopcem a członkami plemienia rozpętała się wrzawa. Indianie zaczęli krzyczeć jeden przez drugiego :
- Ale wodzu on rozmawiał z wężem w jakieś dziwnej mowie
- To na pewno jakiś demon albo opętany przez złego ducha
- Trzeba go zabić zanim odbierze nam dzieci
- Musimy to zrobić natychmiast
-CISZA -ryknął wódz po czym dodał- Do naszego szamana Tańczącego Kruka należy sprawdzenie kim jest ten chłopiec. Po za tym widziałem jak wąż odchodzi po jego przemowie a wy szykujecie się do tchórzliwego ataku od tyłu. WOJOWNICY TAK NIE POSTĘPUJĄ
- Ale wodzu - zaczął jeden z członków plemienia- to na pewno zły znak. Powinniśmy..
- DOŚĆ - krzyknął wódz- jeśli tak bardzo się martwicie kim jest ten chłopak to dajcie to spawdzić szamanowi na waszych oczach. Jeśli jest wrogiem zwołam radę plemienia i wtedy ustalimy co z nim zrobić - oznajmił wódz a szaman podszedł do Harry' ego wyciągając jakis dziwny kryształowy amulet po czym rzekł
- Przepraszam cię chłopcze ale proszę abyś upuścił kilka kropel krwi na ten amulet. Dzięki temu będziemy mogli uspokoić ludzi i obejdzie się bez interwencji bladych twarzy z kijkami
Harry kiwnął głową na znak że się zgadza niepewny o co chodzi szamanowi. Po tym jak na uspuścił na amulet ostatnią z kilku kropli krwi ten rozbłysnął zielenią, czerwienią, błękitem, szarością oraz srebrem. Zadowolony szaman odwrócił się do członków plemienia i oznajmił :
-Ten chłopiec nie jest demonem ani złym duchem tylko szamanem o nietypowych dla nas zdolnościach. Jak widzieliście ocalił na waszych oczach dziecko przed śmiercią właśnie dzięki swoim umiejetnością. Gdybyście go zabili sprowadzilibyście na siebie przekleństwo od Wielkiego Ducha.
Zmieszani i zawstydzeni Indianie zaczęli mamrotać przeprosiny a następnie wódz i szaman poprosili Harry'ego aby udał się z nimi do sali zebrań i opowiedział im swoja historię oraz co go do niech sprowadza. Potter udał się z nimi. Przed rozpoczęciem opowieści przedstawił się im po czym po poznaniu ich imion czyli Dumnego Bizona (wódz) i Tańczącego Kruka(szaman) opowiedział im swoją historie wraz z podejrzeniami o kierowaniu go na określoną ścieżkę przez człowieka który powinien go chronić. Zachował jednak informacje o spotkaniu z Lokim dla siebie. Wódz i szaman wysłuchali cierpliwie chłopca, po czym przedstawili mu swoje zdanie oraz szaman wyjaśnił o co chodziło z amuletem.
- Widzisz Harry wygląda na to, że w pewien sposób jesteś przeklęty ale postanowiłeś z tym walczyć. Dokonałeś własnego wyboru biorąc odpowiedzialność za swoje życie. Nikt nie powinen wytyczać ścieżki wojownika oprócz niego samego. - powiedział Bizon
- Dodatkowo- zaczął Kruk- jesteś dość wyjątkowym szamanem, czy też czarodziejem jak nazywają się te blade twarze z Nowego Yorku. Masz talent do kilku rodzajów magi takich jak natura, żywioły i uzdrawianie. Ale twoja zdolność do rozmowy z wężami nie jest twoim przekleństwem.
- Jak to ? - zapytał Harry- Przecież według ksiąg o czarnej magi .. zaczął
- Magia która jest darem Wielkiego ducha jest nie podzielna i nie można nabyć zdolności poprzez to co się tobie przytrafiło. Kiedy klejnoty w amulecie rozbłysły ukazały mi twoje zdolności jako szamana. Mowa zwierząt w tym wypadku węży jest jedną z nich. Dodatkowo amulet ukazał twojego zwierzęcego ducha- opiekuna. Jesteś już gotowy abyś mógł się z nim połączyć w tym co nazywasz animagią - oznajmił szaman
-Gdybyś był słaby nie szukałbyś swojego celu w życiu. Wybierając się w podróż dokonałeś swojego wyboru i to świadczy o sile twojego ducha - oznajmił wódz.
Następnie rozmawiali jeszcze kilka godzin o różnicach między światem czarodziejów a światem Indian oraz o wartościach i historii Apaczów której przysłuchiwali się mieszkańcy którzy weszli do sali narad podczas ich rozmowy. Po zakończonej dyskusji przeprosili raz jeszcze Harry'ego na co odparł on że nic się nie stało i że powinien być ostrożniejszy. Po kolacji na którą został zaproszony Kruk zaproponował Harry'emu by ten został na kilka dni na co chłopak się zgodził. W ciągu tych kilku dni nauczył się przyrządzania kilku lekarstw i zasad używania magii przez szamana, a on opwiedział zaintrygowanemu szamanowi o działaniu różdżek i jak wygląda szkoła magii i czym się różnią znane mu eliksiry od mikstur wytwarzanych przez Tańczącego Kruka. Pod koniec swojego pobytu spełniło się jego marzenie ponieważ ujrzał gromoptaka który ściągajac chmury wywołal burzę. Na koniec pobytu podziękował Indiano za gościnę i obiecał odwiedzić ich w niedalekiej przyszłości. Nie chciał za bardzo tego przyznać ale zrzył sie z nimi mimo początkowej nieufności. Następnie po pożegnaniu się z nimi odszedł kilka kilometrów od wioski i po upewnieniu się że nikt go nie obserwuje deportował się za pomocą różdżki swojej matki do lasu w okolicach Nowego Yorku i czekał tam na Lokiego.
CZYTASZ
Odnaleźć własną drogę
FanfictionHarry ma już dość manipulacji, narażania życia, fałszywych przyjaciół oraz tego że jest traktowany jak skrzat domowy przez Dursley'ów. Kiedy po 3 zadaniu zostaje odesłany do domu przez dyrektora wcześniej ze względu bezpieczeństwa postanawia zmien...