Rozdział 59

524 26 1
                                    


Maj upłynął Harry'emu i reszcie jego rocznika na powtórkach materiału, oraz do przygotowań do ostatniego , finałowego meczu szkolnych rozgrywek quidditcha. Dodatkowo obowiązki prefekta zrobiły się nieco uciążliwe, ponieważ od czasu do czasu ktoś próbował sprzedawać na uczniowskim czarnym rynku środki wspomagające naukę. Pewnego dnia, podczas dziennego patrolu, Harry był świadkiem ciekawej sytuacji. Mianowicie przyłapał Malfoy'a na próbie zakupu nielegalnych wspomagaczy. Szybko wezwał prof. McGonagall, która przybyła po chwili, razem ze Snape'em. Lepiej być nie mogło.

- O co chodzi Potter? Mam nadzieję, że nie masz zamiaru marnowac mojego czasu? - spytał Snape

- Nie panie profesorze, jednak powinien pan to zobaczyć. Pani profesor, w klasie naprzeciwko obrazu Ponurego Johna, ktoś sprzedaje nielegalne środki wspomagające. - pow. Harry

- Co takiego? Natychmiast tam idziemy - pow. McGonagall i skierowała swe kroki do tamtej klasy a Snape i Harry podążyli za nią. Kiedy weszła do środka zauważyła jak Malfoy przekazuje starszemu ślizgonowi zapłatę za jakiś eliksir.

- Co to ma znaczyć? Nie do wiary, że potomek rodu czystej krwi kupuje jakieś podejrzane świństwo a drugi sprzedaje. To jest karygodne zachowanie - krzyknęła McGonagal zaskakując dwóch slizgonów.

- Panie Malfoy, panie Evanson, jestem wami rozczarowany. - pow. Snape wchodząc do klasy i spoglądając na swoich podopiecznych. - To co zrobiliście, kala dobre imię domu Slytherina. Na całe szczęście nie doszło do zażycia tej podejrzanej mikstury. Panie Potter- zwrócił się do Harry'ego - Niech pan podejdzie do Malfoy'a i zidentyfikuje tę miksturę.

- Nie ma mowy. Przecież on nie ma żadnych kwalifikacji i na pewno zrobi wszystko aby mnie pogrążyć - krzyknął przerażony Malfoy.

- To nie podlega dyskusji. W dodatku trudno mi to przyznać, ale od jakiegoś czasu pan Potter posiada wiedzę na poziomie Mistrza Eliksirów, co jest dość niezwykłym osiągnięciem w tym wieku - pow. Snape z trudem cedząc słowa. Natomiast McGonagall ledwo zdołała zachować poważną minę. Tak jak reszta nauczycieli wiedziała, że przez pojedynek z Harry'm zmienił o nim zdanie, jednak z trudem sie do tego przyznawał. Natomiast Harry podszedl do Malfoy'a i zabrawszy mu butelke z eliksirem otworzył ją i po powąchaniu zapachu zawartości ledwo zdołał ją odstawic na ławke i powstzymać się od wymiotów.

- Panie Potter co sie dzieje? Co jest w tej butelce? - zapytała zaniepokojona zachowaniem Harry'ego, McGonagall

- To nie żaden eliksir. - pow. Harry a Evansonowi zrzedła mina - to jakby wymieszane odchody bahanek z sokiem dyniowym i czymś jeszcze.

- CO TAKIEGO? - krzyknął Snape i sam podszedł to sprawdzić, jednak zniósł to lepiej niż Harry.

- Panie Evanson, teraz to się pan doigrał - pow. Snape zwracając się do przerażonego ślizgona - Jestem bardzo, ale to bardzo wyrozumiały dla uczniów z mojego domu, ale to co pan zrobił jest niewybaczalne - pow. wściekle-  Niniejszym wylatuje pan z mojej klasy OWUTEM -owej oraz traci pan 200 punktów. Teraz idziemy do mojego gabinetu. Tam poczeka pan na przybycie pańskich rodziców. A co do pana Malfoy'a - tu zwrócił się do bladego ze strachu Dracona - to ma pan szczęście. Myślę, że myśl o wypiciu tego czegoś i jego konsekwencje będą dla pana wystarczającą nauczką - pow. zabierając i korkując butelkę - Idziemy Evanson - pow. i wyprowadził przerażonego ślizgona z klasy. Natomiast chwilę później pomieszczenie opuscił zawstydzony Malfoy, chcący jak najszybciej oddalic się od feralnego miejsca.

- No no no, dawno nie widziałam Serverusa tak wściekłego - pow. McGonagall - Panie Potter, sugeruję aby nikomu nie spominać o tym czego byliśmy tu świadkami. 

- Dobrze pani profesor - odp. Harry i wyszedł z klasy, aby kontynuować patrol, a McGonagall poszła do swojego gabinetu aby sprawdzić, prace domowe trzecio i czwarto klasistów. Wiedziała, że jak Serverus Snape wkurzy się o eliksiry, to lepiej zostawić go w spokoju.

**************** Nowy York, Siedziba Strange************

- I jak poszło Loki? Zlokalizowałeś wszystkie horkruksy tego wariata ? - spytał Strange

- Ano, szybko poszło. Tylko trzy dni.  Te jego zabezpieczenia to żart. W dodatku Hell się ostro wkurzyła jak jej powiedzialem o tych... jak oni je nazywają... a , o inferiusach.  Prawie rozwaliła swój pałac. - pow. Loki

- No to jeszcze trzeba pomóc młodemu pozbyć się tych dwóch durni (Dumbledora i Voldemorta) i bedzie spokój. Cholera, gdyby nie to, że trzeba ukrywać świat czarodziei przed ludźmi, to Tony i reszta mogliby nam pomóc. 

- Wiesz dobrze, że były by problemy, ale fakt masz rację. Dobrze, że Thor jest w pewnym stopniu idiotą, bo jak by się wtrącił to mielibyśmy burzę tysiąclecia.

- Wiem, nie musisz mi nic mówić.  W dodatku dostałem list od Harry'ego. Nie powiem, przydatne są te sowy pocztowe. Przynajmniej Mordo, nic nie zwęszył.

- Co tam pisze? 

- Że Dropsojad i wężowa morda... ciekawe określenia... szukają kluczy do Kuźni Nibelungów. Pisze też, że istnienie Oka i rodu Szkarłatnej Róży uważają za mit i jak na razie skupiaja się na artefaktach Merlina. Dobrze, że są w Zapomnianej Bibliotece.

- Nawet bardzo dobrze. Kurde zabrakło mi 10 min aby wejść do niej.  Ci Polacy tak ją zabezpieczyli, że chyba tylko Odyn, Ra, Zesus i inni przywódcy bogów zdołają tam wejść.

- Nie licz na to Loki. Z tego co wiem Światowid dodał tam kilka swoich zabezpieczeń.

- A niech to. Najbardziej kłopotliwy bóg Słowian. 

-Hmm??

- Naraz widzi przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, oraz przewiduje skutki podjętych decyzji na dowolnej ścieżce czasu.

- Faktycznie, wolałbym nie mieć z nim do czynienia. Chyba już łatwiej pokonać Dormamu.

- Spokojnie Strange. Wracajac do Harry'ego to pewnie przygotowuje się do egzaminów w tej swojej szkole. Dam mu znać po nich, że znalazłem te horkruksy i zobaczymy co zrobi. Tymczasem wracam do Avengers'ów. Zaczynają podejrzewać, że coś knuje.- pow. Loki

- No dobrze. Wracaj i czekaj na sygnał. Tymczasem muszę udać sie posprzątać po Mordo. Zostawił zbyt wiele śladów w swojej kryjówce, a ostatnio wokół niej węszy dr. Doom. Lepiej aby nie znalazł tam żadnych artefaktów - pow. Strange i po chwili wraz z Lokim teleportowali się do miejsc o których mówili.

Odnaleźć własną drogęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz