Siedziba Strange Sanctum Sanctorum Nowy York.
Doktor Strange siedział sobie w spokojnie spokojnie w fotelu. Nareszcie miał trochę spokoju. Dormamu pokonany, jego zwariowany kult odesłany do wymiaru demona, Baron Mordo zamknięty w między wymiarowym więzieniu na jakiś czas i święty spokój do Avengers. Tak należy mu się odpoczynek po całej tej hecy. Nagle usłyszał stukanie w szybę. Zauważył białą sowę śnieżną mającą jakąś paczkę. Zaintrygowany podszedł do ona aby wpuścić ptaka. Sowa wylądowała na biurku i po położeniu na nim przesyłki stanęła obok. Tymczasem Strange wziął list i zaczął go czytać. Okazał się być od Harry'ego. Chłopak informował w nim że odnalazł 2 z 5 przedmiotów które wskazywały na ukrycie 1 fragmentu zniszczonego dawno temu pierścienia Nibelungów. Westchnął zrezygnowany. Jego obawy zaczynały się potwierdzać. Ktoś próbował odnaleźć fragmenty pierścienia i go przekuć a oto dostał dwa najważniejsze fragmenty. To tylko potwierdzało jego teorie. Żałował, że wciągnął w to tego chłopaka ale sam nie mógł udać się BEZ ARCYWAŻNEGO POWODU jak bezpieczeństwo świata do tej szkoły magii do której chodził Harry. Dopuki drugi z pierścieni Nibelungów był w kawałkach było w porządku. Przeczytawszy list napisał odpowiedź z podziękowaniami po czym podał go sowie która wyleciała w drogę powrotną. Miał nadzieję że list dotrze bez problemu
Anglia siedziba Voldemorta
Voldemort chodził rozwścieczony salonie swojej posiadłości, miał ochotę wszystko zniszczyć. Wszystkie dotychczasowe plany wzieły w łeb a w dodatku ten idiota Glizdogon dal się złapać na misji, a Crabbe i Goyle wrócili z ledwo żywi. Na całe szczęście udało im się zdobyć manuskrypt w którym opisywano położenie dwóch fragmentów zniszczonego pierścienia Nibelungów. Niestety tłumaczenie tego manuskryptu długo potrwa ponieważ w napadzie szału w zeszłym miesiącu zabił jedynego sługę znającego pradawne runy. Niestety jego humor nadal nie był w porządku. Kiedy zorientował się że w zeszłym roku nieświadomie przekazywał Potterowi wizje, które o mało co nie zrujnowały jego powrotu poświęcił dwa miesiące aby odkryć zależność takiego połączenia. Znalazł jedynie informację że takie połączenie jest możliwe ale nadal nie wiedział dlaczego w ogóle powstało. A kiedy postanowił je wykorzystać ono zniknęło. Cholera jasna jak to możliwe i dlaczego przytrafia się to właśnie jemu.
Hogwart
Po incydencie z Umbrigde cały tydzień minął spokojne. Harry cieszył się z tego ponieważ po raz pierwszy miał póki co szanse na spokojny rok szkolny. Aktualnie przebywał w nieużywanej klasie wraz z bliźniakami którzy po zdaniu mu raportu z postępu prac nad sklepem planowali kampanię żartów wraz z nim
- No dobra Harry. Myślisz że jakimś cudem jako Duch dasz rade wślizgnąć się do gabinetu Dyrektora ? - zap. Fred
- Nie dopóki jest tam Fawkes. Tak długo jak się tam znajduje nie dam rady się wślizgnąć. Nie wspominając już o portretach. - pow. Harry
- No tak, to spory problem. A co z wejściem do pokoju ślizgonów? - spytał George
-A to prościzna. Ich aktualne hasło to "Szlachetna Krew". Rany mogliby wpaść w końcu na jakieś bardziej skomplikowane. - odp. Harry
- A co z pokojami Ravenclaw i Hufflepuff ? Znasz do nich hasło?- spytał Fred
- Nie ale to moglibyśmy obejść zaklęciem Kameleona. Wiecie poczekalibyście aż ktoś będzie wychodził albo wchodził i byście się wślizgnęli - pow. Harry
- No niewierze co z nas za idioci. Już dawno mogliśmy tam wleźć. George przecież znamy to zaklęcie. - pow Fred
- No właśnie jakim cudem na to nie wpadliśmy.- dodał George
- Spokojnie chłopaki. Musimy pamiętać aby wszystkie cztery pokoje wspólne oberwały ale to już w różnym stopniu. Inaczej nauczyciele zaczną węszyć - pow. Harry
CZYTASZ
Odnaleźć własną drogę
FanficHarry ma już dość manipulacji, narażania życia, fałszywych przyjaciół oraz tego że jest traktowany jak skrzat domowy przez Dursley'ów. Kiedy po 3 zadaniu zostaje odesłany do domu przez dyrektora wcześniej ze względu bezpieczeństwa postanawia zmien...