Rozdział Dodatkowy 1 -W pułapce umysłu

648 28 3
                                    


Hogwart, połowa Września Gabinet Dumbledora

Dumbledore chodził poddenerwowany po gabinecie. Kilka godzin temu poprosił Minewrę aby przekazała Potterowi, by zjawił się w jego gabinecie po 18.00 a ten był już pół godziny spóźniony. Co ten smarkacz sobie wyobrażą? Gdyby nie pozory jakie musiał wobec smarkacza zachwować ten już dawno by oberwał. Najpierw znika sobie z Prive Drive, w niewyjaśniony sposób odkrywając czujku i usypiając Mundugusa, potem rujnuje plany kontrolowania przez niego Skarbca Potterów, a następnie znika z Anglii by szwendać się po świecie. I jakim cholernym cudem żadnemu ministerstwu za granicą nie udaje się go namierzyć? Przecież to nie możliwe, nie miał żadnej nowej różdżki, nie kupił jej u Olivandera, Gregorowicza, Burzowskiego i kilku innych wytwórców w Europie. Więc dlaczego jego Zakon nie mógł go nigdzie znaleźć? I potem wraca sobie jak gdyby nigdy nic do kraju z zagranicznych wojaży i zaprasza kilku znajomych do siebie, do swojej posiadłości. POSIADŁOŚCI.  Skąd ten cholerny dzieciak mógł.. a no tak, te przeklęte gobliny i ich polityka prywatności. Szlag niech trafi, pośrednio zrujnowali mu całe plany dotyczące Pottera i przejęcia niewiarygodnie rzadkich tomów o magii i eliksirach w jego skarbcu. Gorzej już być nie mogło. Nagle rozległ się sygnał od gargulca pilnującego drzwi, który przerwał jego rozmyślania. Szybkim machnięciem różdżki naprawił zniszczone w czasie rozmyślań rzeczy i łyknąwszy eliksiru na uspokojenie usiadł za biurkiem, przybierając swoja pozę, łagodnego i przyjaznego dziadka.  Chwilę później do środka wszedł Harry.

- Przepraszam za spóźnienie, dyrektorze. Trening Quidditcha się przedłużył przez  żarty bliźniaków i awanturę z Angeliną - pow. Harry

- Spokojnie chłopcze, nic się niestało. Usiądź proszę. - pow. Dumbledore - Chcesz może herbaty albo dyniowego soku ?- spytał po chwili

- Nie dziękuję - odparł spokojnie Harry, wietrząc podstęp. Tak jak uczyli go Loki, Strange  i Marian cały czas zwracał uwagę na mowę ciała Dumbledora. Stary pierdziel był zbyt wyluzowany mimo jego spóźnienia. 

- W porządku. Pewnie zastanawiasz się po co cię tu wezwałem. No cóż, chciałem porozmawiać z tobą o twoim zniknięciu na początku roku. Poważnie nas to zaniepokoiło, ale na całe szczęście nie zostałeś porwany przez Voldemorta. - pow. siląc się na spokojny i ojcowski ton Dropsojad. 

- Wiem ,ale potrzebowałem spokojnych wakacji, bez Dursleyów i innych. Niestety nie mogę powiedzieć, gdzie byłem, ponieważ obiecałem to moim przyjaciołom, których poznałem w trakcie wakacji.

- Jednakże jestem zmuszony nalegać, abyś powiedział mi o tym co robiłeś po ucieczce z Prive Drive. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo naraziłeś swoje bezpieczeństwo i jak inni sie o ciebie martwili. Pomyśl o swoich przyjaciołach i pannie Weasley. - pow. Dumbledore próbując grać na poczuciu winy Pottera

- Tsk, jasne. Ron i Ginny martwili by się o mnie. Raczej nie o przyjaciela a o przepustkę do sławy i bogactwa - prychnął Harry

-Harry chłopcze. skąd takie wnioski? Zapewniam cię, że nie mogli przestać się o ciebie martwi. Panna Granger była o krok od załamania, pan Weasley chodził cały zdenerwowany i wybuchał złością z byle powodu a Panna Weasley, płakała co kilka dni ze strachu o ciebie. Zapewniam cię, że osobiście byłem świadkiem ich zachowania.- pow. Dumbledore, próbując nadal grać na uczuciach Harry'ego

- No to dał się pan nabrać. Ron i Ginny potrafią całkiem nieźle grać swoje role. Byłem głupi i naiwny, że sądziłem iż mogła mnie pokochać po uratowaniu jej przed Voldemortem i bazyliszkiem. Cały czas chodziło jej o mój majątek, który chciała przejąć po szkole, po naszym ślubie. - pow. Harry zachowując spokój. Nie da się nabrać na te dziecinne gierki starego pierdziela. Loki jasno pokazał mu do jakich manipulacji zdolni są ludzie, którzy stali się fanatykami własnych przekonań, jak dropsojad i wężowa morda. 

Odnaleźć własną drogęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz