Rozdział 3

1K 34 3
                                    

Po powrocie do domu zauważył radosną atmosferę panującą w nim. Wygląda na to, że ciotka została przyjęta do klubu. Nie chcąc aby go  zauważyli po cichu wszedł do pokoju. Kiedy już byłem w środku szybko się przebrał pomedytował nad formą animagiczną i poszedł spać. Wiedział ,że jutro czeka go cała masa roboty w sprzątaniu po tej kolacji.

Nazajutrz rano  Harry wstał wcześniej z przyzwyczajenia i zaczął robić porządki w kuchni i solanie. Po uporaniu się  z bałaganem zrobił śniadanie , po czym wziął po swoje  i poszedł do pokoju. Tam już czekała mała brązowa sówka. Okazało się, że przyniosła list z Gringotta w którym gobliny informowały Haryy'ego o postępach ze sprawdzania transakcji dokonanych  przez miłośnika dropsów w jego imieniu. Po ujrzeniu skali oraz wielkości wypłat zagotowało się w młodym czarodzieju. Okazało się że trzmiel wykorzystywał jego pieniądze do finansowania swojego klubu miłośników dropsa oraz jakiś prywatnych zakupów. W Harry 'm aż się zagotowało z wściekłości. Napisał szybkie podziękowania i ponowił prośbę o nieudzielaniu komukolwiek informacji o stanie swojego konta. Po odesłaniu sówki z listem, powoli zjadł swój posiłek starając się uspokoić. W międzyczasie pomyślał nad tym czego udało mu się nauczyć z książek o oklumencji i animagi. Wiedział ,że z przetestowaniem swoich osłon umysłu będzie miał problem dopóki nie znajdzie legilimenty któremu  bedzie mógł zaufać a to bardzo ciężkie zadanie. Natomiast z animagią szło mu znacznie lepiej. Ostatnio podczas wieczornej medytacji ujrzał swoje zwierzę w które będzie mógł się przemienić. Była to pantera cienia. Bardzo rzadki gatunek magicznej pantery, która mogła za pomocą cieni przemieszczać się niepostrzeżenie i dostać w każde miejsce, byleby znajdował się w nim jakikolwiek cień. Dodatkowo była całkiem zwinnym i cichym myśliwym oraz zabójcą. W swoich snach widział też coś na kształt  humanoida z głową i ogonem kota. Nie mógł nic znaleźć na ten temat w książce więc postanowił że wybada sprawę na własną rękę.  oprócz tego był z siebie dumny ponieważ w krótkim czasie udało mu się opanować niemal kompletną. Po skończonym śniadaniu spojrzał na kalendarz. Za  trzy dni będzie powrót  uczniów z Hogwartu. Postanowił, że wieczorem tego dnia ucieknie od Dursley'ów i uda się na małe wakacje po świecie a potem uda do jednej z posiadłości. Jego rozmyślania przerwał krzyk Vernona:

- Potter zejdź do kuchni natychmiast.

-Już idę - odpowiedział Harry biorąc naczynia po swoim śniadaniu i kierując się w stronę kuchni. Tam ujrzał wójtostwo wraz z kuzynem, czekali aż zgodnie ze swoimi obowiązkami zajmie się przygotowaniem śniadania.

-Bierz się do roboty - warknął skacowany Vernon - za 10 min chcę  widzieć  nasze śnaidanie na stole. Inaczej się policzymy.

-Przecież zostawiłem wam kartkę ,że jest  przykryte pod folia aluminiową. Tam stoi- powiedział Harry wskazując na trzy duże pakunki stojące na blacie pod szafkami.

- Co, kiedy je zrobiłeś? Przecież nie mineło 15min jak wstaliśmy- zawołała Petunia. 

-Wstałem wcześniej i je zrobiłem. Zdążyłem posprzątać też po wczorajszej kolacji. Wygląda na to , że się udało wam przejść przez próbę Bukietowej ? - zapytał

- Ledwo i dobrze że cię nie było. Słuchaj teraz uważnie. Wieczorem dni jedziemy to znaczy ja Petunia i Dudziaczek nad jezioro do naszego domku letniskowego.  Zostaniemy tam przez tydzień. Ty natomiast zostajesz tutaj i masz dostęp do swojego pokoju, łazienki i kuchni. Do reszty masz zakaz wstępu rozumiesz ? zapytał Vernon.

-    Tak wuju.- odpowiedział Harry. Cieszył się, że tak się stanie. Miał szansę na to aby w spokoju opanować swoją przemianę i zniknąć zanim zdążą wrócić. Wtedy jak zobaczą po powrocie ,że go nie ma nie będą mogli nic zrobić. Ta sytuacja była mu tylko na rękę.

-Skoro wszystko ustalone to jazda do pokoju i nie pokazuj nam się  na oczy dopóki nie bedziesz potrzebny- warknął Vernon.

Dziękując w duchu Merlinowi za te wydarzenia poszedł na górę do pokoju gdzie do wieczora medytował nad swoją formą animagiczną. Tymczasem Dursley'owie przez trzy godziny po śniadaniu dochodzili do siebie a potem zaczeli się pakować. Zajeło im to kolejne dwie godziny. Następnie Petunia zawołała Harrey'ego i kazała mu zanieść bagaże do samochodu. W międzyczasie pouczyła go jak ma się zachowywać podczas ich nieobecności, powtórzyła wytyczne Vernona oraz dała listę obowiązków do wykonania. Następnie Dursley'owie wsiedli do samochodu i odjechali. Tymczasem Harry wiedząc o braku telefonu w domku letniskowym ( Vernon kategorycznie zabronił zabierać tam jakiekolwiek telefony gdyż zawsze uciekał tam odpocząć od pracy) udał się do swojego pokoju i zaczął ćwiczyć przemianę. Wiedział ,że  już wkrótce uda mu się tego dokonać i będzie mógł zmienić swoje życie.


Odnaleźć własną drogęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz