Na miejsce zbiórki wybrano stare, rozpadające się gospodarstwo. Członkowie wyprawy rozlokowali się w częściowo zawalonej, drewnianej szopie, zaś dowódcy udali się na naradę parterowego budynku z czerwonej cegły.
Nie zapomniano oczywiście o wystawieniu wart. Nieszczęśnicy wybrani do tego zajęcia starali się schronić pod wystającymi daszkami, ponuro wpatrzeni w zacinający deszcz. Chociaż grupy Andrzeja i Mikołaja uprzedziły ich o obecności Mumacza, Paweł i tak ruszył przodem by ostrzec pozostałych.
Nowo przybyli weszli do rozpadającej się stodoły, w dachu której ziała olbrzymia dziura na jednym z jej krańców. Szczęśliwie deszcz padał niemal pionowo do ziemi, w pozostałej części budynku było więc stosunkowo sucho. Andrzej i Mikołaj zostali skierowani do domostwa gdzie odbywała się narada. Paweł ze zdziwieniem, ale też pewnym rozdrażnieniem zauważył że w stodole nie było Bartka. Nie widział go także na zewnątrz, co oznaczało że został zaproszony na naradę.
Chcąc otrząsnąć się z ponurych myśli podszedł do płonącego ogniska, wokół którego rozsiedli się członkowie pozostałych grup jedząc batony i popijając z termosów. Paweł zauważył że ten i ów po upiciu łyku skrzywił się z ukontentowaniem.
- Chlapniesz sobie? -zapytał starszy facet widząc jego wzrok, uśmiechając się przy tym porozumiewawczo. Paweł z ciekawością sięgnął po termos i wziął ostrożny łyk. Wcześniej wiadomo, popijał trochę, nigdy jednak zbyt wiele. Wśród rówieśników uchodził za kujona i dziwaka więc nigdy nie zapraszano go na żadne imprezy. Nawet na własnej osiemnastce ledwo spróbował alkoholu, zniechęcony groźnymi spojrzeniami rzucanymi przez matkę.
Przechylił manierkę i poczuł jak strumień gorzkiego, palącego trunku spływa w dół jego gardła przyjemnie rozgrzewając od środka. Starał się z całej siły by nie zakaszleć, jednak pozostali i tak coś zauważyli bo zaśmiali się wesoło. Aby nie wyjść na słabeusza zamarkował drugi łyk, po czym zwrócił termos właścicielowi.
- Ciężko było? - zapytał mężczyzna. Paweł rozumiał że nie chodzi mu o alkohol. Zaczął opowiadać o walce z mumaczem, z dumą chwaląc się „oswojeniem" potwora. Pozostali zaczęli dzielić się swoimi historiami, wyglądało na to że przemarsz nie oszczędził żadnej z grup. Gdy grupa Mikołaja opowiedziała o walca nad rozlewiskiem wszyscy się zasępili.
- To będzie czwarty – powiedział ktoś. Pozostali milczeli, wpatrując się w ogień.
Nie mieli jednak czasu na zadumę, bowiem już po kilku minutach do stodoły wmaszerował zastępca komendanta, Kazimierz, razem z dowódcami zespołów i Bartkiem. Pawłowi jeszcze bardziej pogorszył się humor.
-Wszyscy spisujecie się na medal – pochwalił ich Kazimierz.
- Przeczekamy tutaj ze dwie, maksymalnie trzy godziny. Odpocznijcie, najedźcie się. Miejmy nadzieję że do tego czasu przestanie padać – westchnął.
- Do oczyszczalni ruszymy wszyscy razem, na miejscu pierwsza i druga grupa zbadają hale i biura, trzecia i czwarta zbiorniki na gaz, a piąta i szósta kadzie.
„Oczywiście" – pomyślał ze złością Paweł - „dostaliśmy najgorszy, najbardziej śmierdzący obszar". Mógł się założyć że Bartek maczał w tym swoje paluchy. „Jeśli będę miał okazję, utopie go w tej gnojówce" – obiecał sobie w duchu. Kazimierz musiał dostrzec ich niezadowolenie ponieważ zaraz dodał – słyszałem że macie potwora który swobodnie poluje w wodzie, będzie on niezastąpiony przy zbiornikach.
Obie grupy spojrzały na Pawła z wyrzutem, on sam mógłby przysiąść że na twarzy Bartka odmalował się złośliwy uśmieszek. Pozostali odetchnęli z ulgą. Podzielili się według przydzielonych im obszarów i zaczęli omawiać dalsze plany. Wyznaczono też osoby które miały zostać na miejscu by zaopiekować się rannymi.
CZYTASZ
System Bestii
FantasySzkolni oprawcy doprowadzili Pawła do ostateczności. Wściekły i skrzywdzony opuszcza dom w jednym celu, by zabić, nie zdając sobie sprawy że już niedługo cały świat pogrąży się w chaosie. Gdy magia zmienia oblicze znanej mu rzeczywistości tajemniczy...