1.4 Dom - Szaber

19 4 0
                                    

Szli znajomymi zaułkami kierując się w stronę pobliskich bloków, planując dojść do głównej ulicy. Rozglądali się czujnie, z niedowierzaniem obserwując zniszczenia jakie dokonały się poprzedniej nocy. Choć tej okolicy nawet największy lokalny patriota nie mógł nazwać piękną lub choćby zadbaną, to nigdy wcześniej stosy śmieci nie zalegały na ulicy w równie olbrzymich stosach co obecnie, a przechodniów nie straszyły wybite szyby, powyginane słupy, obalone latarnie i zdewastowane samochody. Elewacje jednego budynku szpeciła olbrzymia plama krwi, drugiego ślad po monstrualnych pazurach. Najstraszniejsze jednak było to jak wyludniona stała się okolica w przeciągu zaledwie jednej nocy, tworząc niepokojącą atmosferę rodem z filmów o zombie.

Paweł mógłby przysiądź że są obserwowani, nikt jednak nie odważył się choćby odezwać. W pewnym momencie Paulina krzyknęła ze strachem, wskazując na potwornie zmasakrowane, ludzkie ciało które leżało u wejścia do wąskiej alejki biegnącej pomiędzy budynkami. Jedna z jego nóg została oderwana w kolanie, druga ogryziona niemal do gołej kości. Wyszarpane z brzucha wnętrzności walały się dookoła trupa. Co gorsza odgryziono mu także połowę twarzy. Paweł poczuł jak robi mu się słabo.

Umiejętność pasywna „Odporność na Obrzydzenie" zaktualizowana, poziom 2.

- Jezusie przenajświętszy – z przestrachem przeżegnał się pan Józek blednąc na twarzy. Jego syn powtórzył ten gest trzęsąca się dłonią.

- Nie traćmy czujności – rzucił pan Krzysztof, pozieleniawszy nieco na twarzy. Szli dalej, od czasu do czasu mijając kolejne ciała. Dopiero teraz Paweł zaczął sobie uświadamiać jak wielkie w gruncie rzeczy miał wczoraj szczęście, podobnie jak cała jego rodzina. Jedynie paskuda szła z niezmąconym spokojem, choć musiał zabronić jej dojadania znalezionych zwłok. Nie sądził by jego towarzyszy ucieszył podobny widok.

Dotarcie do głównej ulicy zajęło im nieco ponad trzydzieści minut. Ta nie prezentowała się gorzej niż reszta miasta, jednak dopiero tutaj, w kontraście z eleganckimi do niedawna budynkami, zniszczenia naprawdę rzucały się w oczy. Jeszcze wczoraj przecież wracał ze szkoły przez te zadbane i kolorowe ulice. Ciężko było uwierzyć jak wielkie zmiany zaszły w przeciągu jednej nocy. Jedyne pocieszenie stanowił fakt że zaczęli spotykać pierwsze grupy ludzi. Część z nich pakowała zwłoki na wózki, inni barykadowali drzwi i okna. Większość jednak po prostu rozmawiała.

Gdy tylko Paweł zobaczył pierwszych ludzi rozkazał paskudzie wspiąć się na najbliższy budynek, co ta uczyniła z zaskakującą zręcznością. Na szczęście zabudowę tej części miasta stanowiły w większości stare, stojące jedna przy drugiej kamieniczki, dzięki czemu stwór mógł podążać śladem grupy skacząc z jednego dachu na drugi.

Wszystkie sklepy były pozamykane, choć z niektórych dochodziły odgłosy świadczące o ludzkiej aktywności. Przynajmniej mieli nadzieję że to ludzie tak hałasują. Od czasu do czasu wysoko ponad dachami można było dostrzec półprzezroczyste sylwetki sunące razem z wiatrem.

Początkowo kryli się pod ścianami za każdym razem gdy któraś z nich przelatywała, jednak one same zdawały się nie zwracać uwagi na ludzi. Podobnie wyglądała sytuacja z niewielkimi skrzatami, które raz czy dwa zauważył Paweł, a które czmychały po kątach gdy tylko padł na nie ludzki wzrok.

W końcu dotarli do apteki, wąskiej, dwupiętrowej kamieniczki stojącej u wylotu ulicy. Niestety już z daleka dało się zauważyć że nie są jedynymi którzy potrzebowali pomocy medycznej, bowiem przed sklepem czekała już spora grupa ludzi.

- Otwarte? - zapytał niepewnie pan Krzysztof osobę na końcu kolejki.

- Otwarte – przytaknął mężczyzna patrząc na nich ponurym wzrokiem – koniec świata a ta sknera myśli tylko o pieniądzach – mówił wyraźnie niezadowolony – a jak ceny podbił, skurwysyn jeden! Pięćdziesiąt złoty za APAP, wyobrażacie sobie?! Ochujał do reszty!

System BestiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz