2.6 - Oczyszczalnia - Ucieczka

14 3 0
                                    

- Nie mogę uwierzyć że przeżył – powiedział czyjś męski, przytłumiony głos. Paweł z trudem otworzył powieki jednak obraz był niewyraźny, rozmazany. Skupienie przychodziło mu z trudem, bolało go całe ciało. Nie pamiętał kiedy ostatnio został tak sponiewierany, a przecież zdarzyło się to nie raz i nie dziesięć razy. Po chwili obraz wreszcie się wyostrzył.

Leżał na czymś co w latach swej świetności można było nazwać łóżkiem, obecnie zaś przyjęło postać zgniłego materaca otoczonego pozostałościami zbutwiałej ramy. Dookoła niego z ponurymi minami siedzieli członkowie pierwszego i drugiego oddziału. Większość siedziała na ziemi, jedna osoba oparła się o rozklekotany stół, inna przysiadła na parapecie.

Z trzynastu ochotników którzy wchodzili w skład obu grup przetrwało tylko siedmioro, w dodatku wszyscy mniej lub bardziej ranni. Wśród nich zauważył Bartka, który ze zmęczonym wyrazem twarzy poprawiał bandaże na czole. Widząc pokiereszowanych ludzi Paweł poczuł wyrzuty sumienia.

„Nad tobą nikt się nie litował" – powtarzał swą mantrę buntowniczym tonem, niewiele to jednak pomagało. Poczuł złość na Bartka, tylu ludzi ucierpiało z jego powodu a ten wyszedł z całej awantury niemal bez szwanku.

- Udało się wam – wychrypiał w końcu, nie chcąc dłużej pozostawać sam na sam ze swymi myślami. Spojrzeli na niego, zmęczeni, zrezygnowani, otępiali.

- Udało? – zapytał Kazimierz patrząc pustym wzrokiem przed siebie – można to i tak ująć.

- Co się właściwie stało? – zapytał Paweł chcąc wybadać sytuację. Spróbował usiąść podpierając się rękoma, szybko jednak zrezygnował z tego pomysłu.

- To my chcemy wiedzieć! - powiedziała wściekłym, niemal oskarżycielskim głosem Patrycja, wstając z podłogi i pochylając się nad nim.

- Co wyście do cholery zrobili! - patrzyła na niego z rozpaczą. Od dawna marzył by ujrzeć ten wyraz na jej twarzy, teraz jednak nie odczuwał żadnej satysfakcji.

- Jak to my? – powiedział powoli, od mówienia bolało go gardło.

- To was zaatakował wąż, sądziliśmy że znaleźliście artefakt.

- Wy go nie znaleźliście? – zapytał Bartek kierując twarz w jego stronę, zignorował go.

- Opowiedz wszystko – poprosił spokojnie lecz stanowczo Kazimierz.

- Zbadaliśmy kadzie i poszliśmy do biur – zaczął opowiadać skupiając uwagę pozostałych.

- Ktoś z drugiej grupy powiedział że zbada piętro, my mieliśmy zbadać parter.

- Kto? - zapytał Kazimierz, Paweł czuł się coraz bardziej niekomfortowo, niczym na przesłuchaniu.

- Nie wiem, nie znam go, jakiś starszy facet – tłumaczył się.

- Trzecia i czwarta grupa poszły na piętro, my zbadaliśmy dół, nikt nic nie znalazł. Chcieliśmy do was dołączyć ale właśnie wtedy zaczęło się piekło – przymknął ze zmęczenia oczy.

- To jakaś bzdura! - wysyczała wściekle Patrycja, umilkła jednak pod ciężkim spojrzeniem Kazimierza.

- Jesteś pewien że nikt nic nie znalazł? - dociekał tamten. Paweł pokręcił głową, zasyczał z bólu - tak jak mówiłem, wszyscy sądzili że to wy znaleźliście artefakt.

- A jednak anomalia słabnie – wtrącił się do rozmowy nieznany mu mężczyzna.

- Jesteś pewien? – spytał go Kazimierz. Ten przytaknął.

- Ktoś z uciekających musiał zabrać ze sobą artefakt – powiedział Bartek lodowatym głosem.

- To skurwysyny! - złościła się Patrycja - my odwalamy za nich najgorszą robotę a oni co? Okradli nas i zostawili na pożarcie temu gadowi! Niech no tylko dorwę tego kto nas wystawił – wysyczała. Tym razem nikt jej nie przerwał, widać było że się z nią zgadzają.

System BestiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz