5.2 Komisariat - Wdzięczność Tłumu

18 3 0
                                    

Użył wrót otchłani, tuż przed nim utworzyło się pęknięcie rzeczywistości. Podszedł do niego, chwycił za krawędzie i rozsunął, wpuszczając do świata negatywne spektrum, po czym przeszedł prosto w znajomą pustkę. Pierwsze wrażenie omal nie zwaliło go z nóg, tak intensywne było spektrum po drugiej stronie.

Skupił się myślami na domu, z otaczającej pustki zaczęły się wyłaniać przeróżne śmieci, formując ścieżkę pod jego stopami. Rozpoznawał w nich wyposażenie mieszkania i elementy z jego okolicy, łóżko rodziców, telewizor, zepsutą latarnie która stała przy ich domu. Przed sobą ujrzał kolejne rozdarcie, jednak nie potrafił ocenić jak daleko się znajduje. Ruszył w jego stronę, ścieżka rozwijała się przed nim tylko po to by runąć w nicość gdy już po niej przeszedł.

Dookoła wirowały sceny podobne do tych jakie obserwował w trakcie przemiany. Na chwilę nieprzeniknione ciemności rozdarło wyładowanie, jednak nawet wówczas nie dostrzegł w niej niczego poza ścieżką którą kroczył. Po chwili dotarł do wyjścia, zdecydowanym ruchem przecisnął się przez portal. Z drugiej strony ujrzał ciasny pokoik w którym dorastał wspólnie z Pauliną.

- Wróciłem! - krzykną wesoło. Odpowiedziała mu głucha cisza. Zaskoczony przeszedł do dużego pokoju, sprawdził kuchnię, łazienkę, przedpokój. Nikogo nie było. „Pewnie siedzą na dworze" – pomyślał, zbliżały się przecież wakacje.

Wziął szybki prysznic, dopiero gdy wszedł do kabiny uświadomił sobie że od czasu przemiany paraduje zupełne nago. Po wyjściu z łazienki ruszył więc do szafy z ciuchami, jego własne nie pasowały zupełnie, dlatego ubrał się w dresowe spodnie ojca. Próbował też wciągnąć na siebie jego bezrękawnik, jednak bezskutecznie. Luźne w założeniu dresy również przylegały do ciała niczym legginsy, uznał jednak że nie może paradować po okolicy w samych gaciach.

Odświeżony wyszedł z mieszkania, gdy przekraczał próg z zaniepokojeniem odkrył że rodzice nie zamknęli za sobą drzwi, normalnie nie mieli takiego zaufania do sąsiadów. Nieco zdenerwowany udał się na plac, rozejrzał w poszukiwaniu matki i ojca. Ze znajomych twarzy wypatrzył tylko panią Kazie, która wspólnie z koleżankami dyskutowała o czymś przysiadłszy na ławeczce. Podszedł do niej, przywitał się. Panie zlustrowały go podejrzliwym wzrokiem.

- Ciebie tu kochaniutki wcześniej nie widziałam – powiedziała po krótkiej chwili pani Kazia patrząc na niego niepewnie.

- Proszę pani to ja, Paweł – powiedział wesoło. Spojrzały na niego zaskoczone.

- Nowy? - zapytała jedna z nich drżącym głosem.

- Pawełek od Zosi? - upewniła się inna.

- Tak, tylko trochę przypakowałem – zaśmiał się.

Reakcja kobiet zaskoczyła go. Wyraźnie zbladły, jedna z nich jakby się skuliła, druga zakłopotana spuściła wzrok. Tylko pani Kazia nie straciła rezonu.

- Gdzieś ty się chłopcze podziewał? Od miesiąca nie dajesz znaku życia – strofowała go.

- Zniknęliście z siostrą nie wiadomo gdzie, a tu się takie rzeczy działy – powiedziała zduszonym głosem. Na te słowa jej towarzyszki dyskretnie się ulotniły. Z twarzy Pawła znikła wesołość, zmarszczył brwi – co się stało pani Kaziu? – powiedział spokojnym tonem, ona jednak patrzyła na niego czujnie, jakby próbowała przejrzeć go na wylot.

- Zabrali twoich rodziców – powiedziała wreszcie współczującym tonem.

- Kto? - poczuł jak zaczyna narastać w nim zimna furia. Starsza pani musiała coś zauważyć gdyż skuliła się nieznacznie.

- Przyszli nocą, dwa dni temu – zaczęła opowiadać - ktoś musiał otworzyć im bramę. Wszyscy podejrzewają tego starego durnia, Frana – tłumaczyła coraz bardziej oburzonym tonem – jego syn pracuje przecież w policji.

System BestiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz