Przed wyjściem z budy udało mi się wziąć prysznic w jednej z ichniejszych luksusowych łazienek Każda wielkości mojego całego mieszkania. W środku ściany z kolorowych marmurów i podwieszany sufit jak w pałacu. Do wanny z hydromasażem wchodziło się jak na scenę po schodach też marmurowych. Na podłodze z tych marmurów mozaika, róża z symetrycznymi ozdobnikami. Ekskluzywne meble, lustra, żyrandole, wszystko wypolerowane na błysk. W życiu czegoś podobnego nie widziałam. No po prostu bajka! Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto by nie chciał sam takiej mieć.
Z żalem opuściłam ten przybytek, zanim ten diabelski ochroniarz mnie stamtąd wyciągnął siłą.
W norze przekąsiłam coś na szybko, po czym wbiłam się w najlepszą kieckę, jaką wyszukałam z szafy: obcisłą srebrnofioletową z brokatem i rozporkiem, z głębokim dekoltem i bez ramiączek, z długim trenem z tyłu. O dziwo się w nią zmieściłam.
Wzięłam kilka głębokich oddechów. Sięgnęłam po moją roboczą perukę z naturalnych brazylijskich włosów, na którą, zatrudniając się u Stevena, wydałam swoje wszystkie oszczędności. Nie można żałować pieniędzy na inwestycje, które się przecież w końcu zwracają. Ta się zwróciła głównie z napiwków.
Nienawidziłam swoich rzadkich, zniszczonych, poplątanych i rozdwojonych ciemnobrązowych włosów. Z takim wyglądem nikogo bym do siebie nie przyciągnęła, a pracę miałam, jaką miałam i musiałam sobie radzić ze zdobywaniem klientów. Faceci od zawsze ślinią się tylko na widok wychudzonych blondynek, nieważne, czy prawdziwych, czy udawanych, jak ja. Nie odróżniają jednych od drugich. Ślepi są. Myślą tylko o jednym. Reszta ich nie obchodzi.
W sumie to dobrze, że znali mnie tylko jako blond Laylę, przynajmniej mogłam w jakiś sposób pozostać anonimowa na ulicy. I dobrze.
Nałożyłam perukę na głowę. Była jasna koloru złotego blondu, przeplatana jeszcze jaśniejszymi platynowymi i srebrnymi pasmami. Uwielbiałam ją, właśnie takie zawsze chciałam mieć włosy. Od razu czułam się kimś innym, kimś lepszym i ładniejszym. Głaskałam te puchate fale jak zwierzaka, a w środku robiło mi się strasznie gorąco. Przesuwałam dłonie po ciele, czując nagły przypływ adrenaliny. Przypominałam teraz baśniową księżniczkę z wieży. Te długie prawie na metr, gęste pukle otulały mnie tak miło, że czułam, jakbym naprawdę mogła się komuś spodobać. Hm, przynajmniej w takiej odsłonie.
***
Wkroczyłam do sali jak gdyby nigdy nic, licząc, że nic specjalnego się nie wydarzy. Przysiadłam się do baru w oczekiwaniu na kolejnego palanta z wygórowanymi wymaganiami albo następnego oblecha, któremu się zdaje, że wszystko załatwi przemocą wobec kobiety. Ot, taka codzienność w zwyczajnej robocie.
— No proszę, naszą królewnę tu przygnało — syczała Laura. — Jimmy, polewaj whisky.
— Nie znudziło ci się to jeszcze, jędzo? — odpłaciłam jej równie pięknie. Naburmuszyła się jak nigdy.
— Ej! Dobrze ci radzę, uważaj!
— Grozisz mi czy udajesz troskliwą ciocię?
Wściekła się jeszcze bardziej i z wypiekami na twarzy i butelką pod pachą odeszła od kontuaru. Jimmy westchnął, ale nie rzekł ani słowa. I dobrze.
Sama nie wiedziałam, kiedy ogarnęło mnie zmęczenie. Zsunęłam się z hokera i opierając się o kilku typków, przetoczyłam się aż do schodów na górę, gdzie przyjmowałyśmy gości. Pomyślałam, że nikt nie urwie mi za to głowy, jeśli zdrzemnę się przez jakieś pół godziny. Ostatecznie przecież większość klientów zna drogę do pokoi i jakby któremuś bardzo zależało, to mógłby wejść i przespać się razem ze mną, no nie?
Wtem usłyszałam jakieś wrzaski i plaskacza w twarz. Po chwili przede mną ukazała się ledwo trzymająca się na nogach Vivian, przytrzymująca ociekający krwią nos. Płakała.
— Kochana, kto ci to zrobił? Dorwę go i zamorduję, przysięgam!
Ciśnienie mi podskoczyło. Który drań mógł jej to zrobić?! I dlaczego Vivian?! To przecież najmilsza dziewczyna z klubu!
Co za drań... Już ja go wypatroszę, jak należy!
— Gdzie on jest? Flaki mu powyrywam!
— Nie, nic mu nie rób! On chciał ciebie, ale ty byłaś na dole, chciałam cię zastąpić, ale... — tłumaczyła się, z trudem tamując krwotok.
— Nic nie mów. Policzę się z nim! Obiecuję!
Wtedy zza ciemnej strony korytarza wysunął się cień. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To był on. Na pewno on. Bal... znaczy Albert.
— To on? — spytałam, obawiając się twierdzącej odpowiedzi.
— On.
Niemożliwe... A jednak. Teraz mam pewność. Baldo to fikcja. To jest Albert.
Zatkało mnie. Patrzyłam na tego debila, a on patrzył na mnie. To był prawdziwy koszmar. Runęły moje wszystkie złudzenia. Wszystkie sny i wszystko, co się do tej pory wydarzyło, straciło wszelki sens. Bo wszystko było fikcją. Nic, tylko fikcja... Fikcja...
Spuściłam wzrok, nawet nie zorientowawszy się, że Vivian zeszła do baru. Nie dziwiło mnie to. Ja tez nie mogłabym patrzeć na faceta, który zrobił mi coś takiego. A jednak musiałam, musiałam się z nim zmierzyć.
Nic już nie miało sensu, nic... Przecież był taki dobry, taki waleczny... Obronił mnie dwa razy, a teraz...
Właściwie, czego ja się spodziewałam? Co sobie wyobrażałam po dzisiejszej akcji z Aurelią? Tego, że Albert był inny?! Bzdura, Był dokładnie taki sam, jak ten oblech, którego ode mnie odciągnął, a najgorsze, że był miliarderem — nikt nie mógł się mu sprzeciwić.
To drań! DRAŃ! D-R-A-Ń! Drań jak wszyscy! Nie chcę mieć z nim nic do czynienia, nigdy!
Nikt nigdy w całym moim życiu mnie tak nie zranił, nawet ten grubas! Tamten po prostu był damskim bokserem, a Albert?! Już sama nie wiedziałam, co o nim myśleć. Najgorsze, że nadal nie mogłam zapomnieć o naszym pierwszym spotkaniu, to była... magia. A teraz?!
Nigdy mu nie wybaczę tego, co zrobił Vivian, nigdy! Ona na to nie zasłużyła! Każda, ale nie ona! To straszliwie okrutne. Jak on mógł, jak on śmiał?! O nie, nie wybaczę mu!
Błagałam w duszy, by zniknął mi z oczu. Wystarczająco już dziś dostałam w kość. Jego cholerny widok sprawiał, że wszystko się we mnie gotowało. Gdybym miała przy sobie żarówkę, pewnie by się zaświeciła, a w końcu wybuchła od zbyt wysokiego napięcia. Co ja tam robiłam? I czemu nie mogłam się ruszyć?
Tak sobie pomyślałam, że chyba właśnie nadchodził koniec świata, którego od dawna się spodziewałam.
CZYTASZ
BABY, IT'S ME [ZAKOŃCZONE]
RomanceVirginia Novack to z pozoru zwyczajna dziewczyna, pracująca jako sprzątaczka w biurze światowej sławy marki modowej Reyelica, gdzie musi znosić kaprysy dziedzica fortuny, Alberta Ramireza. Virgina skrywa jednak pewien sekret - wieczorem zmienia się...