2

8.3K 204 59
                                    

MADISON

Gdy weszłam do domu i zapaliłam światła wszędzie na parterze, zostałam zaatakowana przez swojego ojca, Deivida White.

-Młoda damo, miałaś być kilka godzin temu w domu. Nie odbierałaś telefonu i nie było z tobą żadnego kontaktu, gdzie byłaś? - zapytał od razu, będą trochę zły.

Spuściłam głowę w dół i patrzyłam się na swoje białe skarpetki. Nie mogłam mu powiedzieć, co tak naprawdę się stało.

-Telefon mi się rozładował i poszłam razem z Lisą, i Graysone do knajpy. Przepraszam, nie wzięłam ładowarki.- powiedziałam, podnosząc głowę i spojrzałam prosto w jego oczy.

Mój ojciec przyjrzał mi się chwilę, wyszukując jakieś kłamstwo. Jednak po chwili uśmiechnął się i przytulił mnie.

-Dobrze. Martwiliśmy się o ciebie. Myśleliśmy, że coś ci się mogło stać, jest już ciemno, a ty masz dopiero siedemnaście lat. - pocałował mnie w głowę.

-Spokojnie tato, wszystko jest w porządku.

-No dobrze, zmykaj już do pokoju, bo jutro szkoła. - krzyknął gdy wchodziłam już po schodach do pokoju.

-Dobranoc.

-Dobranoc. - odpowiedział.

Josephin już pewnie spała, więc nie chciałam jej budzić. Weszłam po cichu do swojego pokoju i zapaliłam światła. Boże, co się właśnie dzisiaj stało. Czy to jest możliwe, że Archer Vebil mnie uratował? Słyszałam dużo plotek na jego temat, wiedziałam, że mieszka niedaleko mnie, ale nigdy się nie spotkaliśmy. Byłam ciekawa, dlaczego tak dziwnie zareagował na usłyszenie mojego imienia i dlaczego zapytał, czy jestem córką Deivida White? Znali się? Odepchnęłam się od drzwi, o które się oparłam i spojrzałam na swój pokój. Duży, wszechstronny i zachowany w szaro- białych kolorach. Stanęłam stopami na dużym dywanie, który znajdował się na środku mojego pokoju i prawie się zabiłam, potykając się o stertę ubrań.

-Kurwa, muszę tu posprzątać. - powiedziałam cicho.

Wyjęłam z szafy moją czarną, koronkową piżamę i ruszyłam w stronę łazienki. Rozebrałam się cała i weszłam pod prysznic. Rozmyślałam nad tym co dzisiaj się stało. Czy naprawdę mam w życiu takiego pecha, że spotkałam Archera Vebila? Ubrałam się w swoją piżamę i wyszłam z łazienki. Pisnęłam głośno gdy zobaczyłam, że na fotelu siedzi Archer.

-Chyba mam coś twojego. - powiedział, lustrując mnie wzrokiem.

Spojrzałam na jego dłoń, w której trzymał moją torebkę. Kurwa, naprawdę o niej zapomniałam.

-Jak tu wszedłeś?! - wydarłam się, podchodząc do niego i zabierając swoją torebkę.

-No przez okno. - zaśmiał się, pokazując na niezamknięte okno. - I drzewo mi w tym pomogło. - powiedział dumnie.

-Jesteś nienormalny! - krzyknąłem już ciszej by nie obudzić rodziców.

-Nie pierwsza mi to mówisz. - wzruszył ramionami, dalej się na mnie gapiąc.

-Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam? - zadałam szybciej pytanie, nim pomyślałam.

-Boże, serio? Krótką masz pamięć, White. Podałaś mi swój adres, a zresztą twój ojciec to najbogatszy człowiek, więc trudno nie wiedzieć. - spoglądał mi w oczy.

-Dobra, nieważne. - powiedziałam, a on przeleciał po moim ciele wzrokiem.

Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc, o co mu chodzi, jednak po chwili zrozumiałam. Stałam przed nim w koronkowej piżamie, która nie zbyt dużo zakrywała. W panice podbiegłam do szafy i wyjęłam z niej szlafrok zakrywając się.

Nie bój się mnie pokochać I TOM 1[+18] [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz