Po przyjechaniu na miejsce od razu poszłyśmy z Kryśką do swojego apartamentu. Miałyśmy do wyboru osobne lub wspólny i stwierdziłyśmy, że skoro i tak mamy zamiar spędzić ten czas razem, to bez sensu mieszkać osobno. Wstawiłam walizkę do sypialni i rzuciłam się na duże łóżko. Było miękkie i wygodne, a pościel pachniała wręcz obłędnie.
– Dobre do seksów? – Krycha usiadła obok mnie i podskakiwała.
– Czy ty możesz zmienić temat? Ileż można tego słuchać?
– Słuchać jak słuchać, ale ty serio nie masz ochoty na taką jakąś niezobowiązującą przygodę?
– Nie. – Pokręciłam głową. – Dobrze mi tak, jak jest.
– Bujda. – Wzruszyła ramionami.
– Serio uważasz, że seks jest taki ważny? Że bez zarwanych nocy nie da się żyć? Że małżeństwo tylko na tym się opiera?
– Pani, pani magister, powinna dobrze wiedzieć, że bliskość fizyczna jest główną podstawą związku, dotyk sam w sobie jest człowiekowi potrzebny do poczucia bezpieczeństwa i spełnienia. Bez tego nasza psychika nie funkcjonuje poprawnie. Ty jesteś młoda i bardzo się bronisz, ale uwierz mi, że gdybyś spotkała faceta, który samą swoją obecnością wzniecał by w tobie ogień, gdybyś czekała na każde jego słowo jak na tlen i nie pragnęła niczego innego jak dotyku jego dłoni, to przestałbyś pieprzyć te swoje filozofie.
– Właśnie dlatego nie chcę nikogo takiego poznawać. Jak to sobie wyobrażasz? Że będę myślała o jednym, żeby się podniecić i będę szła do Jurka, żeby się zaspokoić?
– Nie w tym rzecz. Nie kochasz Jerzego!
– Wiem i jest mi z tym źle, bo bardzo bym chciała go pokochać takiego, jakim on jest! – Zaczęłam płakać i uciekłam do łazienki.
Miałam żal, miałam cholerny żal do siebie, bo powinnam albo za niego nie wychodzić, albo być szczęśliwą żoną i nie marzyć o mężczyźnie idealnym. Jurek może nie był ideałem, ale dbał o mnie tak, że lepiej się nie dało i byłam mu za to wdzięczna, więcej nie potrzebowałam.
Opłukałam wodą twarz i spokojniejsza wyszłam z toalety.
– Sorry laska, to nie o to mi chodziło.
–Wiem – odezwałam się i otworzyłam walizkę – chodźmy na obiad, co?
Krysia kiwnęła głową i też się przebrała, a ja wciąż miałam w głowie jej słowa. Na parterze spotkałyśmy dziewczynę z obsługi hotelu, która zaprowadził nas do restauracji i od razu dostałyśmy menu. Była piękna pogoda, więc po szybkim posiłku ubrałyśmy kurtki i poleciałyśmy zwiedzać okoliczne sklepy. Łaziłyśmy w zasadzie bez celu. Zaglądałyśmy do małych sklepików z pamiątkami, oglądałyśmy ubrania i cieszyłyśmy się wolnością. Wieczorem obładowane zakupami wróciłyśmy do hotelu i padłyśmy na łóżko.
– Za stara już jestem na takie łażenie. – Jęknęłam i leżąc, zdjęłam buty.
– A to jeszcze nie koniec. – Kryśka w podskokach wyjęłą ze swojej walizki sukienkę. – Idziemy na balety.
– Daj żyć!
– Rusz się, musisz zaszaleć, bo po powrocie znów będziesz sobie odciski na dupie robić.
– Ale niedługo – westchnęłam. – Co najwyżej jutro pójdziemy drugi raz, ale dziś nie mam siły.
– Dooobra! – Pokręciła głową i wcale jej nie wierzyłam, znałam ją i byłam pewna, że zniknie mi i do rana będę jej szukać.
Po godzinnych przygotowaniach byłyśmy gotowe do wyjścia. Kryśka wskoczyła w krótką sukienkę, mając nadzieję na upolowanie sobie faceta na tydzień, a ja raczej na luzie, dżinsy i bluzka bez ramion. Śniegu nie było nawet odrobiny, więc zamiast klasycznych zimowych butów założyłam czarne botki sięgające nad kostkę.
W szampańskich nastrojach poszłyśmy w stronę najbliższego klubu i chichotałyśmy na cały głos. Po wejściu do sporego lokalu, od razu oddałyśmy kurtki do szatni. Kryśka natychmiast zaczęła się rozglądać za mężczyzną swojego życia na kilka dni, a ja, śmiejąc się z niej, poszłam do baru i zamówiłam czerwone wino.
Cały wieczór spędziłyśmy na beztroskiej zabawie, piłyśmy i tańczyłyśmy, i w końcu czułam że żyję. Na szczęście nikt mnie tam nie znał i mogłam być sobą, nie udawać nikogo i nie martwić się, że jakiś znajomy Jerzego mnie zobaczy. Zdyszane zeszłyśmy z parkietu i próbowałyśmy przecisnąć się do baru.
– Ja już nie mogę. – Z trudem przełykam ślinę, bo zaschło mi w gardle i odebrałam od barmanki kolejne winko.
– Ale ty już stara jesteś. – Kryśka pod wpływem darła mi się do ucha.
– Posiedzimy dwie piosenki i możemy iść dalej. – Pochyliłam się do jej ucha i z ulgą patrzyłam jak kiwa głową.
Po chwili tłum przy barze jakoś się rozluźnił i mogłyśmy spokojnie posiedzieć. Nawet ze sobą nie gadałyśmy, bo Krycha już namierzała kolejną ofiarę.
– Wiesz co Luśka, ja to cię podziwiam – odezwała się i trąciła mnie w bok, na co odwróciłam się w stronę parkietu. – Patrz ile tu chłopa, serio żaden cię nie kręci?
– Żaden. – Przewracając oczami, odwróciłam się z powrotem do baru i uniosłam kieliszek do ust.
– Dzień dobry pani profesor!
– Magister – odpowiedziałam odruchowo i zakrztusiłam się alkoholem. Gwałtownie odwróciłam się do stojącego za mną blondyna i zmierzyłam, go wzrokiem jakby był przywidzeniem. – Kozicki?
– Tak wyszło, miło panią widzieć. – Uśmiechnął się szeroko i wyjrzał zza mnie na Kryśkę. – Miło panie widzieć.
Spojrzałam na przyjaciółkę, ale ona skanowała tłum i zdawała się nas nawet nie zauważać.
– Co tu robisz? Nawet w ferie musisz mnie prześladować do cholery? – Zaśmiałam się, kiedy zawstydzony opuścił wzrok.
– Jestem stąd. Moi rodzice mieszkają niedaleko, przyjechałem do nich na ferie.
– Miłego pobytu – burknęłam i znów odwróciłam się do niego plecami.
Jeszcze studenta mi brakowało, a miało być tak pięknie, z dala od pracy i rodziny. No najwyraźniej nie wyszło. Złapałam kieliszek w dłoń, ale poczułam na ramieniu delikatny dotyk i z zaciśniętymi zębami odwróciłam się do wciąż stojącego za mną chłopaka.
– Coś jeszcze? – spytałam już wkurzona, bo serio chciałam spędzić czas sama.
– Mogę panią prosić? – opuściłam wzrok na wyciągniętą dłoń i bezsilnie westchnęłam.
–Nie – odparłam dość stanowczo i patrzyłam, jak zawiedziony zabiera rękę i odchodzi.
– Podoba ci się. – Przewróciłam oczami na słowa Kryśki i powoli się do niej odwróciłam.
– Ty weź nie pij już, dobra?
– No co, przecież widzę. – Jej mowa zaczynała trochę przypominać zwolniony film.
– A ja widzę, że masz już dość, zbieraj się.
– Ale on ci się podoba, nie?
– Krycha, jebnę ci! Nie, nie podoba, co to za pytanie? On jest jakieś dziesięć lat ode mnie młodszy!
– Mniej – zmarszczyła nos – ale fakt, sporo – mruknęła poważnie.
– Jest moim studentem.
– Trochę niezręcznie. – Kiwała głową na boki przy każdym słowie.
– Poza tym nie przepadam za nim, jest silnie irytujący.
– A! – wrzasnęła i trąciła mnie w łokieć. – Czyli ci się podoba, no wiedziałam.
– Nie gadam z tobą, dopóki nie wytrzeźwiejesz. – Dopiłam wino i zeskoczyłam z krzesła.
Zanim poszłam tańczyć rozejrzałam się uważnie po sali i sprawdziłam, czy Kozicki nigdzie się nie kręci. Zerkałam na boki, wchodząc między tańczących ludzi i po chwili sama zaczęłam się kołysać. Nie potrzebowałam towarzystwa, chciałam pobyć sama ze sobą i tak mi było najlepiej. Po kilku dość energetycznych kawałkach muzyka zwolniła i odwróciłam się w stronę baru, wpadając na Damiana. Chłopak objął mnie ramieniem i przechylając do tyłu, poprowadził na środek parkietu.
– Ej! – Strąciłam z siebie jego rękę.
– Przepraszam. – Uniósł dłonie i głupio się uśmiechnął. – Myślałem, że jednak się pani zdecydowała.
– Zdecydowałam owszem, ale na powrót do hotelu.
– Może odprowadzę, tak dla bezpieczeństwa. – Pochylił się do mojego ucha, a ja jakoś bezwiednie, ale bardzo głęboko zaciągnęłam jego zapach.
Przez chwilę żadne z nas się nie ruszało i oboje staliśmy, dotykając się policzkami, jakbyśmy bali się na siebie spojrzeć. Nagle położył dłoń na moich plecach i przyciągnął mnie do siebie na tyle mocno, że klamra jego paska wcisnęła się w mój brzuch. Mimo wszystko nie reagowałam, ale po chwili delikatnie mną zakołysał i bezwiednie mu się poddałam. To było bardzo przyjemne i takie niespodziewane. Wcale nie chciałam tego przerywać, a jednak się odsuwam i bez słowa go ominęłam.
– Idziesz? – Klepnęłam w plecy Kryśki i przerzuciłam przez ramię torebkę.
Nawet nie rozglądałam się wokoło, bo nie chciałam go widzieć. Nie czekając aż laska się zbierze, prawie biegłam między ludźmi i w pośpiechu odebrałam swoją kurtkę. Chłód nocy szybko mnie otrzeźwił i stojąc kilkanaście metrów od lokalu, poczekałam na koleżankę. Dopiero po kilku minutach wyłoniła się spomiędzy ludzi i machnęła do mnie ręką, no cud, że mnie rozpoznała.
Zanim do mnie podeszła, zaczęłam iść w stronę hotelu i słyszałam za plecami jak ciężko dyszy. Przystanęłam na moment i czekałam, aż się ze mną zrówna. Kiedy do mnie podeszła, miała zaróżowione policzki i ledwo zipała.
– Stało się coś? – Chrząknęła i oparła dłonie o kolana.
– Nie, dlaczego?
– Bo żeś wyrwała, jakby cię ktoś gonił.
Wzięłam głęboki wdech, bo nie miałam zamiaru zagłębiać się w temat. Sama nie wiedziałam dlaczego tak zareagowałam, ale wiedziałam, że nie chciałam zostać dłużej.
Kiedy wróciłyśmy do apartamentu od razu poszłam pod prysznic i długo stałam pod gorącymi strumieniami wody. Wciąż czułam na sobie jego zapach, a kiedy zamykałam oczy widziałam jego szeroki uśmiech i wyciągniętą do mnie dłoń. Był zupełnie inny, niż widziałam go na co dzień na uczelni. Był jakiś taki bardziej męski, uwodzicielski. Jasna cholera, przecież to dziecko, o czym ja w ogóle myślałam. Szybko spłukałam z siebie pianę i owinięta ręcznikiem weszłam do łóżka. Odwróciłam się na drugi bok, nie chcąc mieć przed sobą Kryśki i starałam się zasnąć. Niestety, minuty leciały, a ja wciąż go widziałam. Najchętniej to wróciłabym do domu, ale to byłoby podejrzane. Musiałam po prostu to przejść, działał na mnie alkohol i beztroska, nie byłam sobą.
Zanim otworzyłam oczy, usłyszałam muzykę i podśpiewującą Krysię, ta miała energię od rana, ja przeciwnie, najchętniej nie wychodziłabym z łóżka. Zakryłam się kołdrą i czekałam, aż umilknie, ale laska najwyraźniej nie miała takiego zamiaru i wydawało mi się, że była coraz głośniejsza. Dochodziły do mnie dźwięki suszarki i powoli wylazłam z ciepłego łóżka.
– Musisz tak piłowac od rana? – spytałam, kiedy stanęła w progu.
– Laska, południe zaraz. Zbierz się, zejdziemy coś zjeść, a później idziemy w góry, znalazłam w przewodniku fajny szlak.
– Szlak – kiwnęłam głową – w góry, jasne.
– No co?
– Nic. – Nie chciało mi się z nią dyskutować.
–Ty! – Szturchnęła mnie, kiedy chciałam wejść do łazienki. – A my wczoraj o jakimś chłopaku gadałyśmy? – Zmarszczyła czoło.
– Co?
– No coś mi świta, żeśmy o kimś gadały, mówiłaś, że cię nie interesuje czy coś.
– Nie pij więcej, bo ci się roi pod kopułą. – Popukałam się w czoło i z ulgą zamknęłam za sobą drzwi.
Nie miałam ochoty na jedzenie i wypiłam tylko dużą, mocną kawę z dodatkiem cynamonu. Szlak nie był długi, więc nie brałyśmy ze sobą niczego poza portfelami i telefonami.
Droga była wygodna do przejścia, choć ciągle po kamieniach i pod górkę, ale nie żałowałam, że nie skusiłyśmy się na rowery, miałam czas, żeby pomyśleć i popatrzeć na przepiękne widoki. Mijałyśmy łąki, na których mimo chłodu pasły się konie i uśmiechałam się, wracając wspomnieniami do mojej rodzinnej wsi. Odkąd wyszłam za mąż kontakt z rodzicami się urwał, wypchnęli mnie z domu i tyle. Już nie byłam im do niczego potrzebna, choć sądziłam, że ze względu na majątek jaki ma Jerzy, będą chcieli trochę na tym skorzystać. Najwyraźniej niechęć do mnie była większa niż kasa.
– Muszę siku. – Kryśka się odezwała, a ja parsknęłam śmiechem.
– To co mam zrobić?
– Skoczę gdzieś w krzaczki, co? Bo nie dam rady.
Śmiałam się z niej, kiedy zaciskała dłonie na pipie i podrygiwała nogami. Na szczęście byłysmy w lesie, a w pobliżu nikogo nie było widać. Z uśmiechem patrzyłam, jak skacząc między drzewami próbowała odbiec na tyle daleko, żeby nie było jej widać i wolnym krokiem szłam dalej. Z zamkniętymi oczami wdychałam głęboko mokre powietrze i zapach lekko zgniłych liści, marzenie… Nagle obok mnie przebiegł przepiękny wielki jeleń. Kucnęłam szybko, żeby go nie wystraszyć i jak mała dziewczynka szczerzyłam się, że widzę takie cudo. Był kilka metrów ode mnie i aż bałam się oddychać, żeby go nie spłoszyć. Bezszelestnie wyjęłam telefon, nie odwracając spojrzenia od zwierzęcia i z ukrycia cyknęłam mu kilka zdjęć. Majestatycznie przeszedł kilka kroków, tak że stał tuż przy mnie, Boże, był przepiękny, jego sierść lśniła w słońcu, a porożem poruszał gałązki młodych drzewek. Dopiero po chwili odwrócił się i kilkoma skokami oddalił w głąb lasu. Kiedy zniknął, wstałam z ziemi i otrzepałam ubrudzone liśćmi spodnie. Podskakiwałam, spoglądając na zdjęcia i rozejrzałam się za Kryśką, która powinna już wrócić. Poszłam w stronę miejsca, w którym ją zostawiłam, ale nikogo nie widziałam.
– Krycha! – krzyknęłam i nasłuchiwałam echa. – Krysia?
No jeszcze brakowało, żeby się zgubiła, za godzinę powinno zacząć robić się szaro. Szłam wciąż główną ścieżką, oznaczoną jako szlak rowerowy, bo skoro nie poszła tym dla pieszych, na którym ja byłam, to pewnie pomyliła drogi i bawi się teraz w rower. Cały czas starałam się do niej dodzwonić, ale zasięg był tak ,że nic nie szło zdziałać. Nie schodząc ze szlaku wybrałam numer GOPRu, bo bałam się, że później telefon mi się rozładuje.
– Gopr Cisna. – Zgłosił się facet.
– Luiza Bielska – przedstawiłam się szybko, a mój głos drżał z nerwów. – Zgubiłam koleżankę na szlaku.
– Gdzie pani teraz jest?
– W lesie. – Zaśmiałam się sama z siebie. – Nie mam pojęcia, to ona miała mapę i wiedziała gdzie iść, ja tylko trzymam się oznakowanego szlaku.
Facet zaczął mi opowiadać o środkach bezpieczeństwa i żebym trzymała się szlaku. Po zakończonej rozmowie sprawdziłam stan baterii i miałam nadzieję, że wystarczy. Zawróciłam w miejscu i poszłam w stronę, z której przyszłam, myślałam że będzie szybciej. Las zdawał się nie mieć końca, a ja nadal byłam na szlaku rowerowym, kurwa musiałam ominąć jakąś dróżkę, bo to za długo trwało. Nie było wyjścia, mimo że kierowałam się drogami oznaczonymi jako główne prowadzące do końca szlaku. Nie miałam już siły i usiadłam pod dużym drzewem przy samej ścieżce. Było już ciemno, a ja próbowałam dodzwonić się do Kryśki, niestety nadal nieskutecznie. Było mi strasznie zimno i zaczynałam się telepać. Oplotłam podkulone nogi rękami i schowałam w nie twarz. Byłam pewna, że zamarznę tam, zanim mnie znajdą. Zamknęłam oczy i poczułam czyjś dotyk.
– Tu jest! – Słyszałam wyraźny głos, więc było dobrze.
Ktoś na siłę podciągnął moją twarz i coś do mnie mówił, dopiero po chwili otworzyłam oczy i z ulgą spojrzałam w twarz ratownika.
– Nic ci nie jest? – Facet spytał, a ja zacisnęłam powieki. – Hej nie odpływaj!
– Znaleźliście ją? – spytałam ledwie słyszalnie.
– Tak, sama się znalazła, zgubiła telefon w lesie, jest w hotelu. Nic nie mów. Przewieziemy cię do lekarza.
– Nie trzeba. – Próbowałam wstać, ale chwiałam się na nogach.
– Nie masz wyjścia. – Facet wziął mnie na ręce i wyniósł na drogę, na której stał ambulans.
W niedużej przychodni lekarz podał mi kroplówkę, ale nie miałam ani złamań, ani nawet otarć i w zasadzie byłam tylko wycieńczona. Nie było po co zatrzymywać mnie na dłużej. Kiedy wyszłam na korytarz, spojrzałam na siedzącego pod ścianą chłopaka i z niedowierzaniem pokręciłam głową.
– No tak mi się coś kojarzyło, że znam ten głos. – Cmoknęłam kącikiem ust. – Nie wiedziałam, że jesteś goprowcem. – Usiadłam obok Damiana i przyjrzałam się jego kurtce.
– Wielu rzeczy pani o mnie nie wie.
– Domyślam się – westchnęłam. – Dziękuję za pomoc.
– To mój obowiązek, co prawda nie jestem na etacie, ale kiedy mogę, to pomagam. – Przez całą
rozmowę patrzył w podłogę.
– Wiesz – trąciłam go łokciem – nie spodziewałam się tego po tobie i muszę ci powiedzieć, że zaimponowałeś mi. – Chłopak dopiero teraz podniósł na mnie wzrok i lekko się uśmiechnął. – No, dumna jestem, że mam takiego studenta.
– Tak na przyszłość, jak się pani zgubi w lesie czy w górach, to po zawiadomieniu służb, proszę nie ruszać się z miejsca. Będzie łatwiej, niż biegać za panią po krzakach.
– Nie będzie żadnej przyszłości – wzdrygnęłam się od dreszczu. – Nigdy więcej nie pójdę w góry.
– Pójdzie pani, pójdzie. Góry nie wypuszczają nikogo. Jak już ktoś raz w nie wszedł, a umrze bez powrotu na szlak, to znaczy, że umarł przedwcześnie.
– Pocieszające. Dziękuję jeszcze raz, a teraz muszę wracać do hotelu.
– A wie pani, gdzie pani jest? – spytał wesoło.
– Nie bardzo, a co?
– Przeszła pani przez pół lasu.
– Pierwszy raz w życiu.
– Powinna pani odpocząć. – Wstał i podał mi dłoń. – Tu jest agroturystyka, jutro pojedzie pani dalej.
– Dzięki, ale chyba nie.
– Proszę. – Tym razem jego głos był bardzo poważny i w sumie nie umiałam mu odmówić.
Kiwnęłam głową, ale nie oparłam się na jego ręce, jakoś było mi niezręcznie. Wyszliśmy na zewnątrz i wzięłam głęboki wdech. Faktycznie chłopak poprowadził mnie na drugą stronę drogi, gdzie znajdował się niewielki pensjonat. Kobieta odprowadziła mnie do pokoju na piętrze i oddała mi klucz.
– Zaraz przyniosę pani ręczniki, a jak pani zgłodnieje, to proszę zejść na dół, na pewno znajdzie się coś pysznego.
– Dziękuję – odezwałam się cicho i jedyne czego chciałam to spać.
Zdjęłam kurtkę i buty, i położyłam się na łóżku. Nie minęło nawet pięć minut jak usłyszałam pukanie do drzwi. Od razu je otworzyłam i spojrzałam w oczy Kozickiego.
– Myślałam, że to właścicielka – szepnęłam niezadowolona. – Coś się stało? Miałeś już iść.
– Chciałem sprawdzić czy wszystko w porządku.
– No raczej, nie mam pięciu lat i może dam sobie radę ze spaniem. Dobranoc. – Próbowałam zamknąć drzwi, ale je popchnął. – Coś jeszcze?
Niepewnie rozejrzałam się po korytarzu, bo dziwnie się przy nim czułam i ponownie zamknęłam drzwi. Znów je odepchnął, ale tym razem tak mocno, że odskoczyłam do tyłu. Zrobił krok w moją stronę i złapał mnie za tył głowy, od razu wpijając się w moje usta. Nie wiedziałam jak zareagować, odpychałam go od siebie i uderzałam pięściami w jego klatkę piersiową, ale on nie przestawał. Jego język napierał na moje zaciśnięte wargi, ale nie miałam zamiaru ulegać. Wyrwałam się, lecz przyciskał mnie do siebie tak mocno, że nie dawałam rady nawet się odsunąć. Niespodziewanie chwycił mnie za pośladki i uniósł, obracając wokół siebie i przypierając do ściany. Uderzyłam w nią tyłem głowy, ale to nic w porównaniu z tym, co działo się wewnątrz mnie. Drżałam, cala się trzęsłam, a moje napinające się mięśnie wręcz bolały. Słyszałam szum w uszach, a w brzuchu dziwny ucisk. Damian złapał mnie za uda i podciągnął je tak, że zaplotłam je wokół jego bioder. Nie umiałam przestać, nie potrafiłam się sprzeciwić, chociaż powinnam była. Jego oddechy mrowiły moją skórę i po chwili walki poddałam się i rozchyliłam usta, w które brutalnie się wdarł. Był inny niż Jurek, był spragniony i bezczelny. Ciężko dyszał mi w usta, a dłonie zaciskał mocno na moim ciele. Wbiłam palce w jego ramiona i sama siebie chciałam przekonać, że robiłam straszny błąd.
Oderwaliśmy się od siebie, kiedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Od razu je otworzyłam i odebrałam od właścicielki pensjonatu zestaw ręczników. Po jej wyjściu oparłam czoło o chłodne drewno futryny. Podskoczyłam, kiedy Damian położył dłonie na moich biodrach i pocałował mój kark.
– Idź stąd. Natychmiast! - mówiąc to, zaciskałam powieki. Słyszałam jak stanął tuż obok mnie i odwróciłam głowę, kiedy próbował wsunąć palec pod mój podbródek. – Nie zrozumiałeś? – Spojrzałam na niego z pretensją. – Wynoś się i nigdy więcej do mnie nie podchodź!
CZYTASZ
Niemiłość [Zakonczona]
RomansaŻycie Luizy płynie spokojnie u boku męża "z rozsądku" bez uczuć i bez szans na zmiany. Czy jedno spotkanie może ten spokój zburzyć i postawić główną bohaterkę przed życiowym rozstajem dróg? Którą ścieżkę wybierze młoda pani psycholog?