Trzynasty

158 22 3
                                    

Ułożyłam na biurku w sali ćwiczeń sprawdzone prace studentów i pierwszy raz chciałam porozmawiać z Damianem. Nie tęskniłam, ale jego bezczelność była dla mnie oderwaniem od świata, w którym się zamknęłam. Przy nim nie udawałam kogoś innego. Teraz bardzo tego potrzebowałam, bo oddaliłam się jeszcze bardziej od Jurka.
Kiedy studenci zaczęli nieśmiało zaglądać do sali, machnęłam dłonią i banda rozgadanych nastolatków zaczęła siadać przy stolikach. Zwracałam uwagę tylko na jednego i bardzo liczyłam, że zaraz przyjdzie. Niestety, drzwi zamknęły się po ostatniej osobie i trzeba było zacząć zajęcia. Nie kryłam przed młodzieżą złego humoru i ku memu zaskoczeniu spokojnie przyjęli tę wiadomość i nawet lekko mi się z nimi pracowało. Przed końcem zajęć usiadłam przy biurku i wyjęłam notes.
–Kogoś nie ma? – Udawałam, że niczego nie zauważyłam i podniosłam wzrok na swoich studentów.
–Damiana tylko – odezwała się jedna z dziewczyn, która zawsze siedziała obok Kozickiego. Z lekkim uśmiechem pokiwałam głową i wypuściłam ich z sali.
Ten dzień był nie do zniesienia. Zamiast prowadzić ćwiczenia, wykładałam temat i tyle. Po południu zadzwoniła Kryśka i zasypała mnie nowinkami z jej nowego związku. Opowiadała jaki to on jest czuły i delikatny, jak to uwielbia ją rozpieszczać. Przytakiwałam i bardzo chciałam cieszyć się jej szczęściem. Po zajęciach, trochę na złość mężowi, nie wróciłam od razu do domu. Włóczyłam się po mieście, przyglądałam się sklepowym wystawom i sama nie wiedziałam, skąd wzięłam się nad rzeką. Za plecami miałam cmentarz i panowała tu iście grobowa cisza. Tęskniłam. Bardzo za czymś tęskniłam, a nie wiedziałam jak to ubrać w słowa. Miałam wszystko, czego ludzie chcą od szczęścia, dom, pracę, zdrowie, spokój zagwarantowany pieniędzmi na koncie, i to niemałymi pieniędzmi. Bieda mi nie groziła. Miałam Jurka, który poza ostatnim poalkoholowym wybryku, wcale nie był zły. Czego do cholery mogłam jeszcze chcieć? Tego nie wiedziałam. Chciałam zmian, chciałam życia, a dostawałam zabijającą mnie rutynę i pozorne zadowolenie.
Zmarzłam tak siedząc i wciąż myśląc nad sobą, zawróciłam w stronę cywilizacji. Było już ciemno, a pozapalane latarnie wskazywały mi drogę do postoju taksówek. Mijałam objęte pary, mniejsze i większe rodziny, ludzi biegających z psami. Oni mieli coś w sobie, każda z tych osób była inna, wyjątkowa. To chyba to mnie bolało, ja zawsze byłam w cieniu innych, nauczyłam się dostosowywać siebie do oczekiwań innych, a zapomniałam o sobie, ja nie miałam nigdy potrzeb i całe lata wierzyłam, że nie powinnam ich mieć, bo niby z jakiej racji. Ja nawet nie umiałam określić swoich potrzeb.
Podniosłam wzrok na oświetlony postój taksówek i podeszłam do najbliższej. Przez miasto jechaliśmy dobre dwadzieścia minut. Nie spieszyło mi się, a kiedy zatrzymaliśmy się pod domem byłam wręcz zawiedziona. Kiedy tylko weszłam do korytarza, usłyszałam głos Jurka. Chyba rozmawiał przez telefon. Cicho zdjęłam kurtkę i buty, i na palcach poszłam do sypialni. Nie wiedziałam czy mnie słyszał, ale wcale nie miałam ochoty go widzieć. Po szybkim prysznicu założyłam ciepłą piżamę i okryłam się po uszy kołdrą. Wciąż miałam odruch sprawdzania telefonu. Lubiłam te krótkie chwile, kiedy wiedziałam, że się odezwał, a nie wiedziałam jeszcze co napisał. Ta chwilowa niepewność dawała mi iluzoryczną radość, choć powinna mnie dołować. Czy to źle, że pragnęłam szczęścia? Czy to tak wiele? Wiedziałam, że to za chwilę zniknie, wypali się jak tealight i zostawimy to za sobą bez wspomnień. Damian był moim rozwiązaniem na chwilę, na już. Wtedy go potrzebowałam, jego i jego śmiałości. Uzupełnialiśmy się. Ja skrywałam swoje kompleksy, a on wprost mi mówił, że chce mnie właśnie taką. Chciałam w to wierzyć.
Zamknęłam oczy, słysząc kroki na korytarzu i udawałam, że śpię. Jerzy nie próbował mnie nawet budzić. Po chwili spędzonej w łazience położył się za moimi plecami. Było mi nieswojo. Ne obawiałam się go, lecz nie czułam się pewnie i komfortowo. Nie wiedziałam, czy przypomniał sobie coś z wczorajszego dnia, ale nie starał się nawet do mnie zbliżyć.
W zgodnym milczeniu mijaliśmy się kolejny dni i mimo że wyjaśniliśmy sytuację, to nie wróciliśmy do normalnego stanu. Nie wiedziałam, czy miał do mnie żal, czy po prostu bał się odezwać. Za każdym razem kiedy trafiała się okazja, żeby pogadać, coś nam nagle przeszkadzało. Jak nie ktoś z budowy dzwonił, to Kryśka z nowinami. Chciałam odpocząć.
Z dużym kubkiem zielonej herbaty usiadłam w fotelu na tarasie i rozglądałam się po ogrodzie. Przypomniałam sobie jak się cieszyłam, urządzając ten ogród i jaki Jurek był szczęśliwy, że ja się cieszyłam. Musiałam przyznać, że nie dawałam mu szans na zdobycie mnie jako kobiety. Byłam na to za młoda i chyba podświadomie go od siebie odpychałam, w nadziei że ze mnie zrezygnuje. Mimo wszystko nie zrezygnował, czekał cierpliwie, aż pozwolę mu choćby na dotyk. Trochę już minęło od tamtego czasu, przywykłam do wielu rzeczy, ale nadal nie jestem jego żoną. Szkoda mi go.
–Nie zimno ci? – Jurek stanął obok mojego leżaka i podał mi ciepły koc.
–Dziękuję – odparłam z uśmiechem i okryłam się puchatym materiałem. 
–Masz jakieś plany na dziś?
Zamiast odpowiedzieć, wzruszyłam tylko ramionami. Nie miałam planów, ale chyba nadszedł czas na rozmowę.
–Może pojechałabym po sukienkę na ten bal. – Nieśmiało podniosłam na niego wzrok.
–O, dobry pomysł. Masz już jakąś wizję?
–Żadnej. – Uśmiechnęłam się jakbym go przepraszała. – Ale chyba mi pomożesz?
–Wiesz… – zawiesił głos i zmarszczył lekko brwi.
–To po co to pytanie? – Głośno odstawiłam kubek na szklany stolik. – Nie wiedziałeś jak mi powiedzieć, że nie masz dla mnie czasu?
–Chciałem wiedzieć, czy nie będziesz się nudzić.
–Nie będę – prychnęłam i bardziej okryłam się kocem. – Zadzwonię do Kryśki.
–A no tak.
–No tak, może mi pomoże przy wyborze kiecki, skoro ty nie chcesz.
–Nie nie chcę, tylko nie mogę.
–A to nie wszystko jedno? Wczoraj nie wspominałeś, że dziś pracujesz.
–Chodziłaś zła, nie chciałem pogarszać.
–Wiesz co? – Zrzuciłam z siebie okrycie i zabrałam kubek. Chciałam coś dopowiedzieć, ale w sumie nie wiedziałam co.
Po powrocie do domu złapałam telefon i zadzwoniłam do przyjaciółki. Bez zastanowienia zgodziła się jechać ze mną, ale nie mogłyśmy spędzić razem całego dnia. Nie mogłam wymagać od niej zmiany planów, zwłaszcza że odkąd spotykała się z tym Krystkiem, wyglądała kwitnąco. Nie chciałam jej tego odbierać.
Kiedy szykowałam się do wyjścia, do sypialni wszedł Jerzy. Patrzył na mnie, jakbym to ja jego porzucała dla pracy, ale się  nie odezwał. W odbiciu lustra dostrzegłam w jego dłoni kartę płatniczą. Z niedowierzaniem pokreciłam głową i zaczęłam malować rzęsy.
–Nawet o tym nie myśl – burknęłam.
–Kochanie, przecież…
–Nie! – Pierwszy raz od bardzo dawna podniosłam na niego głos. – Nie chcę brać twoich pieniędzy, dokładnie jak ty nie chcesz mi ich dawać. I nie wmawiaj mi, że robisz to z ochotą, za każdym razem słucham, że to od ciebie coś mam, że to ty mi dałeś, bez ciebie chodziłabym goła i bosa!
–Dramatyzujesz!
–Wcale nie! Kiedy było inaczej? Kiedy nie skomentowałeś moich wydatków? Mówisz, że wszystko jest nasze, a po każdych zakupach sprawdzasz wyciągi bankowe! Myślisz, że tego nie wiem? – Mój głos się łamał, a twarz Jerzego z sekundy na sekundę robiła się bardziej pochmurna.
–Nie rozliczam cię.
–A jak to nazwiesz? Zanim zdążę ci pokazać co kupiłam, sprawdzasz paragon.
–Pilnuję finansów.
–Pilnujesz mnie! I nie, nie będę o tym dyskutować. – Z hukiem zatrzasnęłam szufladę toaletki i w pośpiechu zabrałam swoje rzeczy.
Jurek wybiegł z domu zaraz za mną i za plecami usłyszałam, jak otwiera garaż. Nie miałam zamiaru z nim jechać. Zadzwoniłam po taksówkę i prawie pobiegłam w stronę bramy. Samochód Jerzego zatrzymał się tuż przy mnie, a szyba kierowcy natychmiast opadła.
–Pojadę z tobą – mówił, patrząc w szybę.
–Nie sądzę. – Zaplotłam ręce na piersiach i odwróciłam głowę w stronę zbliżającej się taksówki. – Nie będę zabierać ci czasu.
–Przepraszam, może źle się wyraziłem.
–Dobrze się wyraziłeś, a teraz przepraszam, umówiona jestem. – Nie czekając na niego, poszłam w stronę zatrzymanego auta.
W drodze do miasta wyrzucałam sobie te pretensje. Nie miałam o co być zła, a jednak trochę mnie to zabolało. Nie to, że nie chciał jechać ze mną, tylko że poczułam się przez niego sponsorowana. Zaraz po rozpoczęciu pracy chciałam rozdzielić nasze finanse. Uważałam to za uczciwe, bo różnica między naszymi zarobkami była sporo większa niż obecnie. Nie zgodził się, tłumacząc, że co jego, to i moje, ale to ja miałam dostęp do jego konta, nie on do mojego. Moje było moje, a ja, za każdym razem korzystając z jego karty, miałam wyrzuty sumienia, jakbym go okradała, nawet jeśli kupowałam za to chleb i masło. Rzeczy osobiste, takie jak kosmetyki czy ubrania, zawsze chciałam kupować za swoje. Wtedy znów krzyczał, że kasa jest wspólna. Może i była, ale zawsze sprawdzał, ile wyszło z konta i przyglądał się zakupionym rzeczom, jakby taksował ich wartość.
Widząc blok Kryśki, wyjęłam telefon i napisałam krótką wiadomość, żeby schodziła. Nie wsiadła, ona wpadła jak burza do tej taksówki i z miną amerykańskiego żołnierza na polu walki pocałowała mnie w policzek.
–Oho. – Pokiwałam głową i pochyliłam się do kierowcy. – Do Felicity prosimy. – Facet zerknął na mnie w lusterku i z pobłażliwym uśmieszkiem ruszył z miejsca. – No wal, bo zaraz puścisz na zaworach.
–Przed wieczorem miał przyjechać Krystian! – krzyknęła na mnie. – Ale zadzwonił przed chwilą, że nie może, że ma dużo pracy i sie nie wyrobi!
–No to się chyba zdarza nie? – Jego tłumaczyłam, a Jerzego nie potrafiłam. Byłam podlejsza, niż mogło mi się to wydawać.
–Nie. Umówieni byliśmy od tygodnia, jeszcze godzinę temu potwierdził, a teraz co? Nagle w sobotę musi jechać?
–A czym on się właściwie zajmuje? – spytałam spokojnie, żeby już jej bardziej nie drażnić. Spojrzała na mnie jakoś dziwnie i wzruszyła ramionami.
–Przedstawiciel handlowy. Jego firma sprzedaje klimatyzacje do pomieszczeń i takie tam.
–O, Jurek ostatnio szukał kogoś takiego, może by się dogadali?
–No nie wiem. – Sposępniała i spojrzała w szybę. – Nie chcę o nim gadać.
–Taki dzień dziś najwyraźniej.
Spojrzałyśmy na siebie i równocześnie wzruszyłyśmy ramionami. Dopiero po chwili obie parsknęłyśmy głośnym śmiechem i już nie odzywając się słowem, dotarłyśmy do centrum handlowego.
Zakupy zaczęłyśmy od kawy i ciasta. Ja zamówiłam sobie ciasto krówkowe i podwójne espresso dla równowagi smaków. Krycha zerkała na mnie zaciekawiona i w końcu nie wytrzymała.
–A jak między wami?
–Relatywnie dobrze – odparłam z kawałkiem ciasta w ustach. – Nie próbuje mnie bić, nie pije ponad miarę.
–Przyznaj, że trochę się go o to uczepiłaś. – Skrzywiła się i przestała jeść. – Ludzie po pijaku robią różne rzeczy. W końcu cię nie uderzył.
–To co mi wtedy powiedział wystarczyło, żebym poczuła się jeszcze gorzej.
–Był pijany.
–A to nie przypadkiem pijani i dzieci zawsze mówią prawdę?
–Tego tak naprawdę się nie dowiesz.
–Nie broń go. Skąd mam teraz wiedzieć, co do mnie czuje i czego oczekuje?
–Laska, nie gniewaj się – zawiesiła na chwilę głos i opierając łokcie o stolik, pochyliła się w moja stronę. – Nie jesteś wobec niego całkiem fair.
–O co ci chodzi? – Udawałam obojętność, a w pamięci przypominałam sobie wszystkie sytuacje, w których mogła widzieć mnie z Damianem.
–Ten górol w Bieszczadach nie był jedyną twoja przygodą, co?
–Był – odparłam całkiem szczerze.
–Nie kłam – szepnęła z wbitym we mnie wzrokiem i wyglądała jakby znała moje myśli.
–Po pierwsze nie kłamię, po drugie sama namawiałaś mnie na romans, więc mnie teraz nie umoralniaj, po trzecie nie chcę krzywdzić Jerzego, wiele mu zawdzięczam i mimo braku miłości mam do niego ogromny szacunek. – Sama nie wierzyłam, że to powiedziałam i zastanawiałam się czy jestem szczera. Nie byłam, ale nie chciałam jej mówić prawdy. Coś mnie hamowało.
–Bardzo się ostatnio zmieniłaś i nie miej żalu do Jurka, że on to zauważył.
–Oddalamy się od siebie i do tego wcale nie potrzebny jest ktoś trzeci. Nigdy do siebie nie pasowaliśmy i dziwne by było, gdybyśmy z każdym rokiem byli sobie bliżsi. To trudniejsze niż myślisz i uwierz mi na słowo, że ukończone studia wcale tu nie pomagają. Kiedy próbuję myśleć jak żona i kobieta, to odzywa się we mnie psycholog. Kiedy tłumaczę sobie wszystko jak psycholog, to wkrada się w moje myśli stanowisko żony. Świadomie wybrałam życie z nim, rodzice mnie do tego skłonili, ale nie złożyli przysięgi za mnie, i to wszystko to tylko moja wina, ale nie potrafię udawać, że go kocham.
Kryśka patrzyła na mnie bez słowa i dopiero po chwili pokręciła głową. Nie rozumiała mnie i nie miałam jej tego za złe, to było bardzo trudne nawet dla mnie. Na tym skończyłyśmy pogaduszki i po dopiciu swoich kaw ruszyłyśmy na zakupy. Włóczyłam się, zamiast kupować. Nic mi tego dnia nie pasowało, każda kiecka wydawała mi się jakaś taka bez wyrazu i oklepana. Kryśka co rusz coś kupowała, a ja nie miałam siły nawet dobrze się porozglądać.
–A może przestań to rozpamiętywać? – odezwała się, kiedy zatrzymałam się przy sklepowej witrynie i patrzyłam na buty. – Żyj z dnia na dzień, tak po prostu.
–Tak robię – westchnęłam i weszłam do sklepu. Nie zauważyłam na wystawie niczego ciekawego, jednak jakaś niewidzialna siła mnie tam ciągnęła.
Zaraz po przekroczeniu progu poznałam tę siłę. Stał odwrócony plecami do wejścia i co ciekawe, nie był sam. Dziewczyna, która pokazywała mu wybrane szpilki była młoda i ładna, o ile dobrze pamiętam studentka z innego kierunku. Dostrzegła nas i szeroko się uśmiechnęła, po czym odwrócił się do nas Damian. Nasze spojrzenia nie spotkały się nawet na dwie sekundy, a jednak zdążyłam wyczytać z jego oczu coś podobnego do radości. Udałam wobec niego obojętność i podeszłam do zastawionego eleganckimi butami regału. Kiedy poczułam za plecami znajomy zapach męskich perfum, zaczęłam się rozglądać za przyjaciółką.
–Dzień dobry pani magister – szepnął cicho, a ja rozpaczliwie szukałam ratunku.
–Może być. – Odwróciłam się do niego i na moment przeniosłam wzrok na jego dziewczynę mierzącą buty. – Czeka na pana, panie Kozicki. – Kiwnęłam głową, mimo że dziewczyna siedziała do nas tyłem, a kiedy się do niej odwrócił, wykorzystałam moment i wyszłam ze sklepu.

Niemiłość [Zakonczona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz