Dziewiąty

162 21 9
                                    

Weekend spędziłam pracowicie, ponieważ w poniedziałek miałam przedstawić zarys moich zajęć pozalekcyjnych. Co prawda miało być to raz w tygodniu, ale chciałam, żeby wszystko było dopracowane, zwłaszcza teraz, kiedy potrzebowałam jak najdłużej być poza domem. Jurek nie opuszczał mnie nawet na chwilę i trochę mnie to męczyło, chociaż prawie się do siebie nie odzywaliśmy. Każde z nas było pochłonięte swoimi sprawami i nikt nikomu w drogę nie wchodził. Wieczorem Jurek rozpalił w kominku i z lekko zmrużonymi oczami patrzyłam w płomienie. Zagubiłam się, nie potrafiłam się na nic zdecydować i pogrążałam się w coraz większym dole. Ja, psycholog nie umiałam sama sobie zrobić terapii i to, co normalnie poradziłabym innym, w tamtym momencie uznawałam za złe rozwiązanie. Uśmiechnęłam się do siebie z bezradności.
–No w końcu.
Odwróciłam głowę w stronę siedzącego w fotelu Jurka.
–Co w końcu? – dopytałam.
–Uśmiechnęłaś się. – Opuściłam zawstydzony wzrok i złapałam za brulion leżący na stoliku, udając zapracowanie. – Może podać ci coś? – Jego głos brzmiał dokładnie tak samo miło jak zawsze, a jednak inaczej, jakby o wszystkim wiedział. – Kawę albo winko?
–Może winko. – Uśmiechnęłam się i mrugnęłam okiem.
Jurek powoli podniósł się z fotela i zanim wyszedł do kuchni, zbliżył się do mnie i pocałował mnie w skroń. Już po chwili miałam przed sobą kieliszek z białym musującym winkiem i tacę z owocami. Mąż spoglądał na mnie z miłością i chyba zachwytem, a ja nie umiałam tego odwzajemnić.
–I co z tym facetem co cię do sądu podał? – spytałam, nie chcąc, żeby się na mnie gapił. – Załatwiłeś coś?
–Rzuca się, ale adwokat powiedział, że niczego nie ugra. Mamy protokół odbioru, który gość osobiście podpisał, więc nie może się migać, że pośrednik coś nawalił. Mamy potwierdzenie przelewu należnego wynagrodzenia, mamy świadków. – Wzruszył ramionami i podniósł szklankę z whisky do ust. – Nic nie może zrobić, ale nerwy mi poruszył.
–Najważniejsze, że prawo masz po swojej stronie. – Machnęłam dłonią i wróciłam do konspektu zajęć.
Bezwiednie zerkałam na telefon, jakbym czekała na wiadomość od Damiana, chociaż wiedziałam, że nie będzie chciał pisać, wiedząc, że jestem z Jurkiem. Próżno próbowałam sobie wmawiać, że ten chłopak nic nie znaczył, znaczył wiele ale czy to było to, czego potrzebowałam, tego nie byłam pewna. Kiedy zadzwonił mój telefon, wręcz rzuciłam się na niego i z niejakim żalem spojrzałam na zdjęcie Kryśki na wyświetlaczu.
–No co tam rudzielcu? – Zaśmiałam się i odkładając na stolik zeszyt, chwyciłam za kieliszek.
–Rozchorowałam się – mruknęła niezadowolona, ale coś mi nie pasowało.
–Na co?
–Co? Jakieś zapalenie krtani czy coś takiego. Ledwo gadam.
–No nie słyszę, żebyś ledwo gadała, poza tym miałam zapalenie krtani i wiem…
–Dobra już! – Zaśmiałyśmy się obie. – Według zwolnienia mam zapalenie krtani.
–Symulantka – westchnęłam i już się domyślałam co wykombinowała. – To jak ma na imię to twoje zapalenie?
–Krystian.
–Krystian – powtórzyłam. – Nieźle.
–Co?
–Nic, jakos zawsze mi się to imię kojarzyło z krostami – wybuchnęłam śmiechem, wiedząc, że ją to wkurzy. – Taki Krystek krostek.
–Wiesz co? – słyszałam jak głośno oddycha. – Zobaczyłabyś go, to by ci się nie kjojarzył.
–A nie mam jakoś ochoty – burknęłam. – Sama go sobie oglądaj.
–A żebyś wiedziała, że będę. – Wręcz widziałam jak się głupio szczerzyła.
–Ale to znaczy, że na uczelni cię nie będzie? – prawie krzyknęłam. – I niech zgadnę, kto weźmie za ciebie część zajęć?
–Moja najlepsza przyjaciółka. – Zachichotała głupio. – Sle niewiele, bo część mamy w tych samych godzinach, musiałabyś łączyć, a to nie bardzo się da.
–Fajnie, marzyłam o czymś takim. – Pokręciłam głową, ale gdzieś w duchu cieszyłam się, że będę miała więcej pracy.
–Wyślę ci mój grafik na maila.
–Jasne, jutro przed zajęciami jestem umówiona z dziekanem, to ogarnę temat. – Kątem oka widziałam jak Jerzy kręci głową.
Po rozmowie z Krysią z jeszcze mniejszą ochotą wróciłam do pracy, nic mi się już nie chciało. Patrzyłam we własne notatki jakbym ich nie rozumiała. Skreślałam kolejne punkty, uważając je za niepotrzebne, a później z powrotem je wpisywałam. W końcu zamieniłam kartki na laptopa i skupiając całą swoją uwagę na pracy, pisałam każdy podpunkt i nawet miało to jakiś sens.
–Coś się stało? – Usłyszałam głos Jurka i dopiero po chwili podniosłam na niego wzrok.
–Dlaczego?
–Straciłaś jakoś nastrój.
–Kryśka się rozchorowała i muszę parę jej obowiązków przejąć.
–Zaczynam się o ciebie martwić. – Ton jego głosu był nadzwyczaj poważny.
–Ja jestem zdrowa. – Zaśmiałam się i wzięłam do ręki kieliszek. –A przynajmniej nic mi nie wiadomo, żebym nie była.
–Masz coraz więcej pracy – odezwał się z wyrzutem.
–Ty też dużo pracujesz i jakoś nie mam do ciebie o to żalu. – Sama nie wiem, czemu podniosłam głos.
–Ja nie mam żalu kochana, tylko się o ciebie martwię, bo do tej pory miałaś dużo zajęć, teraz będziesz mieć więcej.
–Nie będę później kończyć! – krzyczałam. – Dodatkowe zajęcia będę mieć w czasie swoich okienek!
–No właśnie. I zamiast mieć przerwę na jedzenie i kawę, to będziesz zajęcia prowadzić.
–A co ci za różnica?
–Jesteś moją żoną! – Tym razem on na mnie krzyknął.
–Ale nie własnością! – Rozpłakałam się w głos. – Jestem człowiekiem i mam prawo decydować ile pracuję, nikt mnie nie zmusza, sama chcę!
Nie zwracając na niego uwagi, zaczęłam zbierać swoje rzeczy ze stolika i prawie pobiegłam do sypialni. Rzuciłam wszystko na łóżko i weszłam do łazienki. Kiedy spojrzałam w lustro, dotarło do mnie, że przecież on niczego złego nie powiedział, w sumie miał trochę racji, ale tylko trochę. Przecież nie chciałam pracować całą dobę, kilka godzin więcej tygodniowo to żadna męka, a dla mnie dodatkowy rozwój i dodatkowy pieniądz. Po zmyciu rozmazanego łzami makijażu wróciłam do sypialni i położyłam się na łóżku. Od razu zabrałam się za pracę, bo chciało mi się już spać, a z robotą byłam w ciemnym lesie.
Skończyłam przed pierwszą w nocy. Jurek już dawno spał i nie chcąc go obudzić, ostrożnie zebrałam wszystko z pościeli i poszłam z laptopem do gabinetu, w którym stała drukarka. Po zapakowaniu wszystkiego w teczkę położyłam się spać, sprawdzając jeszcze kilka razy telefon. Zawiedziona brakiem wiadomości zamknęłam oczy.
Rano oczywiście zaspałam, w biegu piłam kawę i jednocześnie pakowałam dokumenty do torby. Jurek z uśmiechem mi się przyglądał, ale się nie odzywał. W końcu zaczął wkładać do pudełka sałatkę z awokado, a do drugiego kilka kromek ziarnistego chleba.
–Jeść będziesz? – zapytał z przekąsem.
–Mam zamiar – odezwałam się, krzątając między kuchnią a sypialnią. – Wrzuć mi parę pomidorków co?
–Jak pani sobie życzy – westchnął i z uśmiechem pokręcił głową.
Kiedy byłam już gotowa, wybiegłam z domu z kurtką w ręce i wsiadłam do auta. Całą drogę zastanawiałam się czego nie wzięłam, bo wciąż gdzieś z tyłu głowy miałam wrażenie, że zapomniałam o czymś ważnym. Pod uczelnią szybko cmoknęłam Jurka w policzek i nie chcąc bardziej się spóźnić, pobiegłam schodami do drzwi. Już na korytarzu dostrzegłam dziekana i z przepraszającą miną podeszłam bliżej.
–Przepraszam, zaspałam – mówiłam szybko. – Mam cały konspekt z tematami. – Podałam mu teczkę. – Do tego w sprawie przejęcia kilku zajęć za Krysię, to…
–Zwolnij, bo cię nie rozumiem. – Otworzył drzwi dziekanatu. – Chodź.
Czekałam cierpliwie, aż dziekan przejrzy moje wypociny, ale po jego minie nie potrafiłam stwierdzić czy tego się spodziewał. W końcu otworzył laptopa i zaczął coś sprawdzać.
–Raz w tygodniu mówisz? – zapytał, ale nie oczekiwał odpowiedzi. – To jest raczej dla trzeciego i czwartego roku, nie?
–Tak – odezwałam się. – Dlatego chciałam teraz zrobić im takie przyspieszone przypomnienie przed egzaminami. Kolejny rocznik będzie miał już te zajęcia od początku roku.
–Jasne. – Znów ciężko westchnął. – No dobra, to jedynie we wtorki od szesnastej do? – Spojrzał na mnie badawczo.
–Osiemnastej? – spytałam niepewnie, na co pokręcił głową. – Bo zanim powtórka tego co poznali…
–Nie kończ. – Machnął dłonią. – Do osiemnastej.
Uśmiechnęłam się szeroko i znów czekałam aż coś powie, bo został nam jeszcze temat zastępstwa po Kryśce, symulantce. W końcu dziekan wstał od biurka.
–Ania wydrukuje ogłoszenie, to przypnij gdzieś na tablicy – mówiąc to, otwierał drzwi. – A co do zajęć po Kryśce, to później rozdzielimy, dziś studenci będą mieć wolne.
–Ok – odpowiedziałam, kiedy już wychodził i odwróciłam się do pani Ani, która już szykowała moje ogłoszenia.
Po odebraniu kilku kartek, sprawdziłam czy wszystko się zgadza i od razu podeszłam do tablicy, na której były plany zajęć i ogłoszenia o zmianach. Kiwałam głową na boki, szukając odpowiedniego miejsca, żeby było dobrze widoczne i wspięłam się na palce, wbijając pinezkę w korkową tablicę.
–Dzień dobry pani magister.
Zamknęłam oczy, słysząc cichy głos, ale starałam się nie reagować.
–Dzień dobry – odpowiedziałam trochę ponuro.
–Jak minęły pani ferie?
–Intensywnie – mruknęłam i nieznacznie obróciłam głowę, upewniając się, że nie ma nikogo na korytarzu. – Co tu robisz? Zajęcia zaczynasz za godzinę.
–Zgadnij – mówił, wciąż patrząc na tablicę, jakby czegoś szukał. – ZPP-ty?
–Tak, dla ostatniego roku – burknęłam i zawróciłam w stronę swojego gabinetu.
Uciekałam od niego i wiem, że on też to zauważył. Kiedy otworzyłam drzwi pokoju, poczułam ulgę, jakbym była już od niego wolna. Niestety zaraz po tym poczułam jak ktoś popycha mnie do wnętrza i zanim zdążyłam się odezwać, chłopak przyparł mnie do zamkniętych drzwi.
–Zwariowałeś? – Szarpnęłam się.
–Cicho bądź – szepnął i patrzył prosto w moje oczy, miał cudowne oczy, ciemnoniebieskie, bez żadnej najmniejszej plamki, wręcz jednolite. – Nie udawaj, że nie chcesz.
Jego usta były coraz bliżej moich, a ja zachłannie wdychałam jego oddech. Nie potrafiłam oderwać od niego wzroku i nie chciałam tego robić, było w nim coś magnetycznego, a może to tylko moja tęsknota za ogniem, którego nie dawał mi mąż. Mój wzrok powoli opadł na jego różowe wargi i dostrzegłam jak wygina je w delikatny uśmiech. Rozchylił je lekko, a mnie ten widok cholernie podniecał. Doskonale wiedział jak na mnie działa i wykorzystywał to. Oparł dłoń na moim policzku i lekko potarł, obniżając ją aż na szyję. Zacisnął lekko palce, a z moich ust wydostało się ciche jęknięcie. Nie czekał na nic więcej, całował mnie jeszcze mocniej niż kiedykolwiek, był brutalny i nienasycony. Dyszał ciężko i ślinił moje usta, a ja nie potrafiłam się poruszyć.
–Ktoś może wejść. – Starałam się go od siebie odepchnąć.
–I to mnie kręci – mruknął w moje usta. – Ciebie nie?
–Ja się bardzo boję. – Na moje słowa się zatrzymał, ale nie wypuścił mnie z objęć, miałam wrażenie, że przyciska mnie do siebie jeszcze mocniej. Niespodziewanie chwycił mnie za pośladki i uniósł, a ja, sama nie wiem dlaczego, mocno oplotłam go nogami.
–A jednak – szepnął i docisnął do mnie swoje biodra. – Tęskniłem za tobą. – Po tych słowach cmoknął moje usta. – Jesteś jeszcze piękniejsza niż ostatnio. – Tym razem jego pocałunek był nieco dłuższy. – Powiesz coś w końcu?
Zaśmiałam się, kiedy spojrzał na mnie jak smutne dziecko i pokręciłam głową.
–Nie wiem co powiedzieć, ale odstaw mnie.
Zrobił to dopiero po krótkiej chwili i od razu poczułam się źle, jakbym straciła coś ważnego. Spokojnie go ominęłam i usiadłam przy swoim biurku.
–Przyszedłeś po coś konkretnego, czy tylko tak? – Kiwnęłam głową w stronę drzwi.
Zamiast odpowiedzieć, podszedł bliżej i na siłę stanął między biurkiem a mną. Wyglądał bardzo męsko i sama się zastanawiałam jak to robił, że raz był młodym, głupim chłopakiem, a raz dojrzałym facetem. Patrzyliśmy na siebie z pożądaniem i nie umiałam tego przed sobą ukryć. Każda chwila w jego obecności pobudzała mnie jeszcze bardziej i drżałam na samą myśl czego chcę. Nie opuszczałam wzroku, kiedy kucnął przede mną i jednym ruchem wsunął dłonie między fotel a moje plecy. Uśmiechnął się szeroko i oparł policzek na moich kolanach. Trochę mnie tym zaskoczył, ale podobało mi się to. Z lekkim uśmiechem wsunęłam palce w jego krótkie, jasne włosy i wsłuchiwałam się w jego mruczenie.
–Co z nami będzie? – Szczerze zaskoczona zmarszczyłam brwi na to pytanie i uniosłam jego głowę.
–Z nami? – spytałam i z trudem przełknęłam ślinę. – Z jakimi nami?
–No… – Zawiesił głos i uniósł brwi. – Z tobą, ze mną. – Przechylił lekko głowę, a ja czułam jak się rozpadam. – Z tym, co się między nami dzieje.
–A co się dzieje? – Odjechałam fotelem na tyle daleko, żeby mnie nie dotykał.
–Przecież oboje coś czujemy, po co z tym walczyć? Ja może nie jestem jakiś super piękny i bogaty, ale…
–Moment! – Weszłam mu w zdanie, bo nie chciałam, żeby kończył. – Nie mówisz poważnie, prawda? To nie na serio.
Podskoczyłam, kiedy chwycił poręcze fotela i przyciągnął mnie do siebie.
–Jest serio. – Pocałował mnie w kolano i nie odrywając od niego ust, spojrzał mi w oczy. – Bardzo serio, bardziej niż kiedykolwiek mógłbym przypuszczać. – Uraczył mnie nadspodziewanie dojrzałym spojrzeniem. – Przecież dobrze nam ze sobą. – Uniósł nagle głowę. – Czy tylko mi jest dobrze?
–Chłopaku, ja mam męża, zauważyłeś? – Chciałam krzyczeć, ale to nie był dobry pomysł. – Owszem, może nie jesteśmy idealną parą, ale do cholery jednak parą!
–Nie kochasz go!
–A skąd ty możesz o tym wiedzieć?
–Bo gdybyś go kochała, to nie pozwoliłabyś mi się dotknąć! Poza tym… – Przerwał, słysząc pukanie do drzwi i z całej siły wcisnął się pod biurko.
Ze strachem przysunęłam się bliżej i w tym momencie drzwi się otworzyły.
–Luśka, mogę na chwilę? – W drzwiach stanął jeden z moich kolegów.
–Jasne wchodź. – Próbowałam mówić naturalnie, ale czułam jak siedzący pod biurkiem chłopak gładzi moją nogę.
–Ja w sprawie tych zajęć po Kryśce, dziekan mówił, że mamy między siebie rozdzielić. – Pokręcił lekceważąco głową.
–To tylko cztery dni, bo dziś odpada – odpowiedziałam szybko i trąciłam Damiana butem, żeby się uspokoił.
–Ona ma coś poza psychologią osobowości?
–Etykę w zawodzie. – Zabujałam się w fotelu.
–Ja mogę wziąć jutrzejszą osobowości dla pierwszego roku, bo to z rana, a ja swoje zaczynam po południu.
–Ok, ja jeszcze nie widziałam planu. – Zerwałam się z fotela i zabierając torebkę, wyszłam z gabinetu w nadziei, że Damian też się ulotni.
W sekretariacie dziekanatu przejrzałam grafik Kryśki i razem z kilkoma wykładowcami rozdzieliliśmy zajęcia tak, żeby nikomu niczego nie psuć. Niestety skończył mi się czas wolny i całkowicie nieprzygotowana miałam zacząć zajęcia. Wpadłam do swojego gabinetu po materiały i podeszłam do biurka. Krzyknęłam, czując uścisk na nodze i odskoczyłam, uderzając głową w ścianę. Ze złością spojrzałam na śmiejącego się chłopaka i wcale nie było mi do śmiechu.
–Co tu robisz? – warknęłam.
–Czekam na ciebie.
–Zaraz ćwiczenia. – Udawałam, że nie widzę jak się na mnie gapi i próbując go nawet nie dotykać, podeszłam do drzwi. – Spóźnij się ze dwie minuty.
Wyszłam, trzaskając za sobą drzwiami i widząc innych studentów na korytarzu udawałam, że zamykam drzwi na klucz. To był jakiś dramat, a ja zamiast z niego wyjść, to brnęłam w głąb!
Szybkim krokiem wbiegłam na pierwsze piętro i udając zadowolenie, otworzyłam salę, do której wtłoczyli się moi podopieczni. Oparta o biurko czekałam aż posadzą tyłki i ze sztucznym uśmiechem rozglądałam się po sali. Kiedy rozmowy nie cichły, głośno chrząknęłam i w tym momencie uchyliły się drzwi.
–Przepraszam. – Damian spojrzał na mnie jakoś inaczej.
–Zapraszam – zawołałam i usiadłam za biurkiem.
Pierwsze pół godziny było dla mnie najgorsze, mówiłam wszystko z pamięci jak wyuczoną regułkę i nawet nie wiedziałam czy mówię na temat. Dopiero później przestałam rozpamiętywać to, co się stało i zaczęłam pracować. Niestety szybko się okazało, że nie wszyscy studenci wrócili duchem z wczasów. Po godzinie zrobił się szum i z każdą chwilą mówiłam ciszej, aż zamilkłam, czekając aż się zorientują.
–Panie Kasprzyk – odezwałam się głośno i wszyscy umilkli. – Proszę opisać zjawisko deprywacji sensorycznej. – Czekam aż się odezwie, choć wiedziałam, że nie zna odpowiedzi na to pytanie, bo nawet nie zauważył, że tego zjawiska jeszcze nie omawialiśmy. – No słucham, wie pan czy nie? – Chłopak zakłopotany wstał z krzesła i wzrokiem szukał pomocy wśród kolegów. – Wie pan czy nie, nie będziemy tracić czasu. – Podniosłam głos.
–Nie wiem – odezwał się w końcu.
–Proszę zabrać swoje rzeczy i już ma pan wolne.
–Ale…
–Do widzenia. – zaplotłam ręce na piersiach i czekałam aż chłopak wyjdzie.
  Zanim skończył zbierać notatki, spojrzałam na jego sąsiada.
–Panie Kozicki, na czym polega zjawisko facylitacji społecznej?
–Nie wiem – odezwał się od razu i zmrużył oczy.
Kiwnęłam głową w stronę jego kolegi i spokojnie poczekałam aż wyjdą.
–Ktoś chce jeszcze dołączyć? – Zdenerwowana rozejrzałam się po sali i nagle wszyscy pilnie czytali notatki.
Ostatnie pół godziny zajęć to oni mówili zamiast mnie i w końcu zaczęli pracować, a nie tylko słuchać. Po zakończeniu ćwiczeń usiadłam przy biurku i nim zebrałam swoje rzeczy, usłyszałam zamykane drzwi i podniosłam wzrok na idącego w moją stronę chłopaka.
–Nie musiałaś – szepnął cicho.
–Nie będę cię faworyzować, nie mam za co.
–Ale poniżać nie musisz.
–Nie poniżam, pytanie dotyczyło wykładanego przeze mnie przedmiotu i waszych ćwiczeń, nie moja wina, że nie uważaliście.
–Zła jesteś? – Podszedł jeszcze bliżej i oparł się o biurko.
–Jestem, nie twoja sprawa.
–Plany na wieczór? – zapytał trochę uwodzicielsko.
–Tak, będę układać pytania do waszego kolokwium.
–Mogę ci pomóc?
–Tak. – Uśmiechnęłam się. – Daj mi spokój.
Zaciskał zęby tak mocno, że zauważyłam ruch na jego skroniach, a kiedy wstałam z krzesła przyciągnął mnie do siebie i wpił w moje usta. Szarpałam się ile sił, ale tylko lekko poluźnił uścisk.
–Chcę cię znów mieć – wyszeptał owiewając oddechem moje wilgotne wargi – całować cię całą, a później pieprzyć aż zabraknie nam siły.
Odepchnęłam go od siebie i odruchowo spojrzałam na drzwi. Moje serca waliło jak oszalale, a z każdą mijajaca sekundą czułam większe pożadanie. Nie wiem skąd mi to przyszło do głowy, ale objęłam go za szyję i przyciągnęłam do ust, całując głęboko jak nigdy przedtem i przede wszystkim nie żałując żadnej z chwil. Natychmiast mnie objął, a ja odgarnęłam z biurka jakieś przedmioty. Od razu mnie na nim posadził i oplótł się moimi nogami. Spieszyliśmy się jak nigdy. Lizaliśmy i dyszeliśmy, i żadne z nas nie chciało tego przerwać.
–Chcę ciebie, słyszysz? Teraz – mruknął między pocałunkami i docisnął mnie do siebie.
–Teraz mam zajęcia – jęknęłam, gdy zacisnął dłoń na mojej piersi.
–Kiedy?
–Nie wiem, jak będzie okazja. – Zaczęłam go od siebie odpychać.
–Nie każ mi długo czekać. – Oparł usta na mojej szyi i lekko mną zakołysał.
Byłam w niebie. Zdradzałam i czułam się podle wobec męża, a jednak nie potrafiłam powiedzieć dość. Czekałam na moment, w którym zbiorę się na odwagę i podejmę odpowiednie kroki. Nie wiedziałam jeszcze jakie, ale byłam przekonana, że w odpowiednim czasie pomysł sam się pojawi.

Niemiłość [Zakonczona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz