Mój telefon nie przestawał nawet na sekundę dzwonić, a ja, nie przestając płakać, jechałam przed siebie. Byle dalej, byle nikt mnie nie widział. Kiedy wyjechałam poza miasto, spojrzałam w lusterko. Nikt za mna nie jechał i miałam nadzieję, że nieprędko mnie znajdzie. Ze względu na dziecko nie mogłam się wiecznie ukrywać. Nie mogłam mieć też do niego żalu czy pretensji. Nie byłam wcale od niego lepsza, ale zobaczenie tego na własne oczy, boli bardziej niż można to sobie wyobrazić.
Nie wiedziałam dokąd jadę i nie interesowało mnie to. Dopiero kiedy przypomniałam sobie, że nie wzięłam ze sobą żadnych rzeczy, zaczęłam się rozglądać za jakimś sklepem. O tej godzinie mógł to być jedynie całodobowy . Dla siebie niczego nie chciałam, ale potrzebowałam pieluch. Jak na zawołanie z daleka dostrzegłam neon apteki i od razu tam pojechałam. Podczas wyciągania Piotra z fotelika, obudziłam go i z trochę marudnym weszłam do apteki. Zaopatrzyłam się w pieluchy i chusteczki, przy okazji pytając o jakieś miejsce na nocleg.
Mój telefon w końcu przestał się odzywać, ale nawet nie wyjęłam go z torebki. W holu niewielkiego hotelu zastałam miłego starszego pana, który widząc mnie z dzieckiem, od razu sięgnął klucz i poszedł razem ze mną do pokoju.
–Niech się pani rozgości, a formalności później załatwimy – odezwał się i położył klucz na szafce przy drzwiach. – Restauracja jest czynna do dwudziestej pierwszej, ale jak jest pani głodna, to na pewno coś się znajdzie.
Nawet nie zdążyłam mu podziękować, bo zostawił mnie samą. Po przebraniu Piotra, położyłam się z nim na łóżku i próbowałam trochę zagadać. Nie szło mi rozweselanie syna, bo sama znajdowałam się w głębokim dole. Poruszyło mnie to wszystko i nie umiałam sobie z tym poradzić. Ten facet, który tak mnie kochał, który zapewniał mnie każdego dnia, jaka jestem ważna, postanowił potraktować mnie w taki sposób. Do tego przyjaciółka, która sama namawiała mnie na skok w bok. Jak mogłam nie zauważyć, że to wszystko było spójne?
–Widzisz kochanie? – Uśmiechnęłam się, kiedy podał mi misia. – Role się odwróciły. I co ja mam zrobić? Powiedz mi.
–Mama! – zawołam tak słodko, że od razu się uśmiechnęłam.
–Mama – powtórzyłam za nim. – Mama narozrabiała i teraz ponosi tego konsekwencje.
Był prawie środek nocy i Piotr w końcu padł. Zostawiłam go na łóżku i sięgnęłam telefon. Był rozładowany, a ja nie miałam nawet kabla. Po zamknięciu drzwi pokoju zeszłam na parter i przy recepcji zastałam tego samego mężczyznę.
–Zasnął? – spytał łagodnie.
–No, w końcu się udało. – Wyjęłam dokumenty. – Będę tu na pewno do rana, później zdecyduję co dalej, dobrze?
–Jak pani sobe życzy. Jest pani głodna?
–Nie. – Pokręciłam głową. – Ale mam pytanie, czy znalazłaby się ładowarka do telefonu? Chociaż na godzinkę.
–Oczywiście, proszę zaczekać, pójdę do biura, na pewno coś jest.
Pokiwałam szybko głową, a kiedy mężczyzna zniknął za uchylnymi drzwiami, zaczęłam się przechadzać po holu. Na ścianach wisiało sporo zdjęć i portretów, wyglądało tu trochę jak w muzeum, albo to rodzinny interes sięgający kilka pokoleń wstecz. Odruchowo odwróciłam głowę, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i zamarłam na widok wchodzącego do środka Damiana z dziewczyną. Ich splecione dłonie mnie zabolały i nie patrzyłam na nie zbyt długo, za to Damian wręcz się na mnie gapił.
–Dobry wieczór. – Wymusiłam na sobie uśmiech. – Świat jest mały.
Jego dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem i przeniosła go na Damiana.
–Dobry wieczór pani magister. Nie sądziłem, że tu panią spotkam.
–To przypadek. Zepsuł mi się samochód i musiałam gdzieś przenocować.
Dostrzegłam, że dziewczyna porusza jego dłonią, jakby upomniała się o przedstawienie.
–Przepraszam, panie się nie znają. – Uśmiechnął się do ładnej brunetki. – Moja…dziewczyna, Edyta. – Dziewczyna wyciągnęła do mnie dłoń. – To moja była wykładowczyni, pani Luiza Bileska.
–Miło mi. – Ścisnęłam jej dłoń.
–Mnie również.
Nasze milczenie robiło się trochę krępujące, ale bałam się odezwać. On najwyraźniej również, bo tylko na mnie patrzył, a przytulony przez swoją towarzyszkę, przymknął powieki.
Kątem oka dostrzegłam stojącego za wysoką ladą mężczyznę i uśmiechnęłam się do pary przede mną.
–Przepraszam państwa i dobrej nocy.
Uciekłam, tak, to nie było zwykłe pożegnanie. Ja stamtąd po prostu zwiałam i zamknęłam się od środka w pokoju. Tak bardzo chciałam się od niego uwolnić, a teraz miałam spać pod jednym dachem z nim i jego nową kobietą? Nasłuchiwałam odgłosów z korytarza i zza ścian. Byłam zmęczona, jednak nerwy nie dawały mi zasnąć, podobnie jak wieczne telefony od Jurka. Wiedziałam że się o nas martwił, ale nie chciałam z nim rozmawiać. Kiedy telefon w końcu ucichł, napisałam wiadomość, że jesteśmy bezpieczni i ma się nie martwić oraz nie dzwonić, bo i tak nie odbiorę. Do rana miałam już spokój, ale zasnęłam, kiedy za oknami robiło się już szaro.
Obudziło mnie głośne gadanie i ciągnięcie za włosy. Powoli uchyliłam powieki w nadziei, że to był jedynie głupi sen, ale jasno szara tapeta na ścianach uświadomiła mi, gdzie byłam.
–Zaraz pójdziemy na śniadanie. – Podparłam głowę na łokciu i przypomniałam sobie wczorajsze spotkanie. Liczyłam, że byli tu tylko na nocleg i już ich nie ma.
Po ogarnięciu siebie i dziecka, zeszliśmy do restauracji. Już z daleka pachniało pysznym jedzeniem i kiedy tylko usiedliśmy przy stoliku, podeszła do nas młoda dziewczyna. Zaproponowała mi omlet z szynką i warzywami, a dla Piotra placuszki z twarożkiem. Nie czekaliśmy długo, zresztą dostałam od razu smaczną kawę.
Po śniadaniu wróciłam do pokoju i zaczęłam planować powrót do domu. Kiedyś przecież musiałam wrócić. Napisałam do Jurka wiadomość z adresem hotelu i czekałam na jego przyjazd. Piotrek dopoił się moim mlekiem i zasnął, a ja zeszłam do recepcji, chcąc poinformować obsługę o przyjeździe Jurka oraz że mogą go wpuścić bez dzwonienia do mnie. Wracając do swojego pokoju natknęłam się na Damiana. Bez słowa zatrzymaliśmy się naprzeciwko siebie i przez chwilę nie odwracaliśmy od siebie wzroku. Wciąż tak samo na siebie działaliśmy, tak samo się pragnęliśmy i taki sam mieliśmy do siebie żal.
–Pięknie wyglądasz – odezwał się, czym mnie rozbawił.
–Dzień dobry.
–Nie wierzyłem, że cię kiedyś spotkam. Może masz ochotę na kawę?
–Jestem po kawie – mówiłam, patrząc w środek jego źrenic. – Poza tym zaraz przyjedzie po mnie Jerzy. – Po tych słowach opuściłam wzrok na buty.
–Coś się stało? – Zaprzeczyłam głową, ale wsunął palce pod mój podbródek i uniósł moją twarz. – Coś ci zrobił?
–Nic złego. – Zmusiłam się do uśmiechu. – Cieszę się, że się spotkaliśmy. Dobrze wyglądasz. – Zawstydzona otworzyłam szerzej oczy. – To znaczy razem ładnie wyglądacie. Pasujecie…
–Nie kończ. – Pochylił się do mojego ucha. – Tylko z jedną kobietą ładnie wyglądam i jedna kobieta do mnie pasuje, ale ona mnie już nie chce.
–Nie zawsze mamy, co chcemy, życie to nie menu w pizzeri.
–Ładnie to ujęłaś. – Dotknął palcami mojego biodra, a intensywny dreszcz, który poraził moje ciało przywołał najpiękniejsze wspomnienia. – Nie przestało mi na tobie zależeć.
–Ważne, że zaczęło na kimś innym. – Odsunęłam się od niego. – Obiecaj mi, że będziesz w życiu szczęśliwy.
–Bez ciebie? – Nie odwracał ode mnie wzroku. – Nie będę nigdy.
–Nie marnuj czasu na pielęgnowanie wspomnień. Muszę iść. – Wyciągnęłam do niego dłoń. – Żegnam panie Kozicki.
–Nigdy nie usłyszysz ode mnie słowa żegnaj, może być do widzenia, ale nie żegnaj.
–To ja ciebie żegnam. – Schowałam dłoń, ale szybko ją złapał i podciągnął swoich ust.
–Przysięgam, że jeszcze się spotkamy.
–Nie chcę. I ty też nie powinieneś. – Szybkim krokiem poszłam do swojego pokoju. Zanim zdążyłam ochłonąć, usłyszałam pukanie do drzwi i bez wahania je otworzyłam. Za progiem stał Jerzy z ogromnym bukietem kwiatów. Nie odzywał się i wcale na to nie liczyłam. Przecież żadne słowa w tej sytuacji nie zmieniłyby niczego.
–Tak bardzo cię przepraszam – wydusił w końcu z siebie.
–Weźmiesz Piotra? – Odwróciłam się w stronę śpiącego dziecka.
–Tak kochanie, oczywiście. – Podał mi kwiaty, a ja nie miałam nawet ochoty ich brać.
Z opuszczonym wzrokiem czekałam aż wyjdzie i ruszyłam za jego plecami.
–Idź, ja ureguluję. – Kiwnęłam głową w stronę drzwi, a kiedy za nimi zniknął, spojrzałam w oczy recepcjonisty.
–Kiepski dzień się zapowiada? – zapytał starszy pan, już bez uśmiechu.
–Zdaje się, że nie tylko dzień, raczej całe moje życie będzie kiepskie. – Wyjęłam z portfela kartę.
–Nieprawda. Najlepsze rozwiązania są często na wyciągnięcie ręki. – Podał mi terminal. – Szczęście czeka za pani plecami – kiwnął głową, jakby za mną faktycznie coś było – wystarczy się odwrócić i je dostrzec.
–Spróbuję. – Uśmiechnęłam się. – Bardzo panu dziękuję za pomoc. – Podałam mu swoje kwiaty.
Mężczyzna pokiwał tylko głową, a ja odwróciłam się za siebie, prawie wpadając na stojącego za mną Damiana.
–Wyjeżdżasz już? – spytał i zerknął na schody.
–Tak. Żegnam. – Próbowałam go ominąć, ale w ostatnim momencie złapał moją dłoń.
–Śliczności, błagam, odezwij się czasem do mnie – wyszeptał łamiącym się głosem. – Wyślij pustego smsa, to mi wystarczy, żeby wiedzieć, że o mnie nie zapomniałas.
–Nie rozumiesz, że ja chcę o tobie zapomnieć? – Zacisnęłam wargi, bo bałam się rozpłakać. – Nie chcę o tobie pamiętać, nie chcę o tobie myśleć i śnić! Nie chcę! – Wyrwałam rękę. – Jesteś przeszłością, nic nas nie łączy i nie połączy.
Patrząc mu w oczy, podeszłam do drzwi. Wierzyłam, że to nasze ostatnie spotkanie. Nie chciałam wchodzić między nich i psuć to, co już zbudowali. Na parkingu oprzytomniałam na widok syna śpiącego w aucie Jerzego.
–Czemu nie w moim? – warknęłam.
–Tak mam pewność, że wrócisz do domu. – Wyglądał jakby miał się za chwilę rozpłakać.
–Masz mnie za gorszą, niż jestem naprawdę.
–Gdzie kwiaty?
Nie odpowiadając, wsiadłam do swojego auta i włączyłam silnik. Jechałem cały czas za Jerzym i odliczałam minuty do końca trasy. Miałam jakieś dziwne obawy, że zaraz przyspieszy i ucieknie z dzieckiem. Odetchnęłam, gdy nasze samochody zatrzymały się na podjeździe i od razu wyjęłam Piotra z fotelika.
–Nie zrobiłbym mu krzywdy. – Jurek spojrzał na mnie groźnie.
–Wiem.
Po wejściu do domu zachowywaliśmy się całkiem normalnie. Ja zajęłam się dzieckiem, Jerzy zrobił kawę i przyniósł ją do salonu. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Za każdym razem jak na niego patrzyłam, widziałam go w objęciach mojej przyjaciółki. Miałam tyle pytań, tyle wątpliwości mnie męczyło, a nie potrafiłam o nie zapytac, bo bałam się odpowiedzi.
–Piotr mówi mama – odezwałam się nagle, a na ustach Jerzego pojawił się szeroki uśmiech. – Wczoraj byliśmy na łące, wysłałam ci zdjęcia, dzwoniłam do ciebie, ale ty…
–Do wieczora byłem na jakimś zadupiu, tam nie było najmniejszego zasięgu.
–Niepokoiłam się, bo nie odbierałeś. Nawet nie mogłam cię powiadomić, że wracam – Do oczu napłynęły mi łzy. Nie chciałam, żeby to zobaczył i odwróciłam twarz.
–Stało się coś, że postanowiłaś przyjechać wcześniej?
–Pokłóciłyśmy się z matką.
–I to był powód?
–Uderzyła mnie. – Podniosłam na niego wzrok. – Pierwszy raz w życiu mnie uderzyła. Uciekłam od niej, uciekłam do ciebie… – Urwałam, ponieważ drżący podbródek nie dał mi mówić dalej. – Nie uwierzysz mi, ale ja naprawde chciałam do ciebie. Odkąd z tobą jestem, pierwszy raz tak bardzo potrzebowałam twojej obecności. Chciałam się do ciebie przytulić, żebyś mnie pocieszył. – Zamknęłam powieki, spod których popłynęły stróżki łez.
Jerzy odstawił filiżankę na stolik i klęknął przy moich nogach. Nie odzywał się, zresztą ja sama nie wiedziałam co zrobić. Sama go zdradziłam, nie raz i nie dwa, i nie mogłam mieć żalu, a jednak go miałam.
–Jesteś kobietą mojego życia – odezwał się i złapał moje dłonie. – To był głupi romans, bezdennie głupi, bo tak naprawdę wcale go nie potrzebowałem. Potrzebowałem ciebie, twojej uwagi.
–Romans? – Zmarszczyłam brwi. – Chcesz powiedzieć, że to dłużej trwało?
–Kochanie przepraszam. – Chciałam zabrać ręce, ale wciąż mocno je trzymał. – Nie sypialiśmy ze sobą. To znaczy nie od początku! – Podniósł lekko głos, jakby tym próbował mnie przekonać do swojej szczerości. – Rozmawialiśmy, pisaliśmy do siebie.
–To ty byłeś tym jej facetem, tak? – spytałam, nie patrząc na niego. – To dlatego twoje wyjazdy pokrywały się z jego. Ale ja byłam ślepa.
–Naprawdę na początku to były zwykłe koleżeńskie spotkania, bez żadnej dwuznaczności! Kawa ciasto, czasem wspólny obiad. Ona…
–Ona cię chciała, prawda? W tym problem, że ona cię nie odtrącała jak ja.
–To była kobieta, która miała dla mnie czas, słuchała tego co mówię, lubiła ze mną przebywać. Jak dobry kolega.
–Rozumiem – westchnęłam chyba bardziej do siebie. – Ja nawet zła nie potrafię być, bo sama do tego doprowadziłam.
–Nie mów tak, nic mnie nie usprawiedliwia. Zdrada to zdrada.
–Zdrada to zdrada – powtórzyłam. – Ja… Ja nie umiem zapomnieć tego widoku, kiedy… Dlaczego w naszym łóżku i dlaczego z nią? Nie było kogoś innego?! – zawołałam przez łzy i szybkim krokiem wyszłam na podwórze.
Szłam przed siebie, ciesząc się, że Jerzy za mną nie idzie. Chciałam pomyśleć, nabrać dystansu i dotrzeć do rozwiązania, które było proste. Byliśmy wobec siebie tak samo nieuczciwi. Każde z nas zawiniło i nie ma znaczenia, które zaczęło, które bardziej, czy z jakiego powodu. To się po prostu stało. Usiadłam na ławce pod wiatą przystanku autobusowego i przyglądałam się ludziom. Każdy z nich miał jakąś historię i przeszłość, i każdy bez wyjątku miał przyszłość. Ja zastanawiałam się nad swoją. Kto wie, może to, że wszystko się wydało, było dobrą podstawą do szczerej rozmowy i powiedzenia sobie tego wszystkiego, co od dawna na nas ciążyło. Gorzej i tak już nie mogło być. Teraz tylko od nas zależało jak nasze życie się potoczy i czy przejdziemy przez nie wspólnie, czy też nie.
Po powrocie do domu zastałam Jerzego karmiącego Piotra kaszką. Chwilę im się przyglądałam i dopiero kiedy Piotruś zawołał swoje sztandarowe “mama”, Jerzy mnie dostrzegł.
–Nie wiem czy dobrze zrobiłem. – Wstał, trzymając w dłoni miseczkę. – Według przepisu na opakowaniu.
–Na pewno dobrze, skoro ją je. – Podeszłam bliżej i uśmiechnęłam się do syna.
–Bardzo was kocham. – Jerzy odstawił kaszę na tackę przed Piotrem i mocno mnie do siebie przycisnął. Wierzyłam mu, sama nie wiem dlaczego, ale mu ufałam. – Powiedz, że nie odejdziesz, że to się tak nie skończy.
–Porozmawiamy wieczorem. – Odsunęłam się od niego. – Teraz chciałabym…
–Zajmę się Piotrem, idź się połóż, odpocznij czy poczytaj.
–Dzięki. – Potarłam dłonią jego ramię i po pocałowaniu syna w czółko poszłam na piętro. Po wejściu do sypialni mój wzrok zatrzymał się na łóżku. Podeszłam bliżej niego i po prostu na nie patrzyłam, jakbym chciała na nim znaleźć rozwiązanie moich problemów. Ja byłam problemem, wszystkim byłoby lepiej, gdyby mnie nie było.
Zabrałam z garderoby bieliznę oraz dresową sukienkę i poszłam pod prysznic. Długo stałam pod strumieniami wody, płacząc i wyrzucając sobie wszystkie swoje grzechy. Po kąpieli znów zatrzymałam się przy tym nieszczęsnym łóżku. Wiedziałam, że w nim już nie zasnę. Poszłam do pokoju obok, do gościnnej sypialni i od razu się położyłam.
Gdy otworzyłam oczy, był już wieczór, słyszałam z dołu marudzenie Piotrka i w piersiach czułam, dlaczego jest niespokojny. Od razu do nich poszłam i dostrzegłam w twarzy męża ulgę na mój widok.
–Daje popalić? – Zaśmiałam się.
–Nie chciałem cię budzić, ale dobrze, że jesteś.
Nie chcąc przeciągać, wzięłam juniora na ręce i wygodnie rozsiadłam się w fotelu. Jerzy natychmiast podał mi poduszkę pod łokieć i przyniósł szklankę wody. Gapił się na mnie, jakby mnie nie widział sto lat.
–Coś się stało? – spytałam trochę z wyrzutem.
–Nie. Cieszę się, że was mam.
–No. Posłuchaj, ja nie chcę wracać do tego, co się stało. – Moje słowa chyba go zaskoczyły. – Nie jestem bez winy i nie byłam wobec ciebie uczciwa. Najwyraźniej to, co ja uważałam za dostateczne zainteresowanie tobą, nie wystarczyło. Może za mało spędzaliśmy razem czasu, może za słabo się starałam.
–Nie mów tak.
–Każdego dnia zapewniałeś mnie o swoich uczuciach i nie dostałeś w zamian niczego.
–Dałaś mi siebie, dałaś mi syna. – Uśmiech nie schodził mu z twarzy. – To więcej warte niż cokolwiek innego. Ja zawiniłem, szukałem czegoś, nie próbując mieć tego przy tobie.
–To nieważne, nie chcę tego rozdrapywać. Chcę tylko wiedzieć, czego oczekujesz?
–Nie odchodź. – Wyznał ze łzami w oczach.
–Nie odejdę. – Zerknęłam na zasypiającego przy piersi syna. – Mam tylko prośbę, żebyś tego więcej nie robił. Zostawmy to wszystko za sobą i nigdy do tego nie wracajmy. Nie przepraszajmy się i nie miejmy żalu wciąż o to samo. To będzie trudne, ale spróbujmy, co?
Jerzy bez słowa klęknął przy moich nogach i z czułym uśmiechem uniósł moją dłoń do swoich ust.
CZYTASZ
Niemiłość [Zakonczona]
RomanceŻycie Luizy płynie spokojnie u boku męża "z rozsądku" bez uczuć i bez szans na zmiany. Czy jedno spotkanie może ten spokój zburzyć i postawić główną bohaterkę przed życiowym rozstajem dróg? Którą ścieżkę wybierze młoda pani psycholog?