-Wezmę tylko kilka rzeczy - Powiedział, nim schylił się po kilka schludnie ułożonych w małą wieżę książek, wybierając dość starannie kilka z nich, nim schylił się po czarną torbę na ramieniu, zapychając ja wybranymi przedmiotami - Podejdź. Powinieneś zabrać kilka rzeczy na przebranie, więc pozwolę ci wykorzystać moją szafę... i tak nie przyda mi się już dłużej - Wyznał, zanim otworzył jej białe drzwi, prezentując liczne stroje złożone z niezwykłą sumiennością i czystością nawet najjaśniejszej bieli.
-Dbasz o porządek, hym? - Spytałem podejrzliwie, dostrzegając, jak kiwa głową, spoglądając na szafę z dziwną konsternacją, nim wyciągnął w jej kierunku swe smukłe ramiona.
-W zamku zawsze karali mnie, gdy go nie utrzymywałem... a przynajmniej tak pamiętam. Myślę, że pozostało to już we mnie, jak nauka języków, czy czytania i tym podobne. Paradoksalnie pamiętam przeżycia najbardziej traumatyczne, bądź podstawowe, kiedy rzeczy równie ważne, jak na przykład moje rodzeństwo, są dla mnie stekiem niepewnych bzdur umysłu... nawet nie jestem pewien, czy rzeczywiście miałem jakichś członków rodziny - Wyjaśnił zupełnie od niechcenia słowa, które nie jednemu sprawiłyby trudność do wypowiedzenia. Zatrważająco przerażającym faktem było to, jak pogodzony już był ze swoim losem. Jakby nie obchodziła go swoja przyszłość, ani to, co dzieje się w jego umyśle.
Nie. Myliłem się. Był przejęty, choć maskował to całkiem dobrze. Widziałem bowiem jego ból, strach przed tym, iż zapomniał... Teraz już wiedziałem, iż ta stoicka postawa była jedynie kruchą fasadą gotową złamać się w każdej chwili.
-Miałeś młodszego brata - Wyszeptałem, nie do końca pewien, czy powinienem uświadamiać go w tym fakcie, mężczyzna jednak odwrócił się ku mnie, aby skinąć krótko głową, a w jego oczach dostrzegalny był ból.
Po dłuższej chwili, gdy mężczyzna wybrał juz swój strój, podszedłem do niego, chwytając pierwsze lepsze koszule z brzegu, otrzymując jedną czarną i jedną białą, oraz spodnie o cielistym, szlacheckim odcieniu nogawek.
-Moje ciało jest nieco większe, więc i ubrania nie będą pasowały perfekcyjnie, lecz wierzę, iż za kilka godzin odnajdziemy jakąś osadę, byś mógł odnaleźć coś perfekcyjnego dla siebie - Wyszeptał Seonghwa, wydając się dziwnie niepewnym nagle w swych słowach, jak gdyby obawiał się ukarania za ofiarowanie czegoś pozbawionego ideału.
-Dzięki - Odpowiedziałem krótki, szczerze nie chcąc, aby drugi się denerwował, lecz wciąż zachowując obojętny wizerunek bezwzględnego pirata - Z ciekawości, co zrobiłeś z moimi wcześniejszymi ubraniami? - Spytałem, modląc się do wszystkich bogów morskich i lądowych, które skore były wysłuchać mych próśb, aby mężczyzna przede mną nie spanikował znów okrutnie, an myśl, iż nie pamięta.
-Porzuciłem je w lasie, by ewentualnie zmylić Wiwerna, który nas tropi, kierując go na przeciwny kurs. Twoja koszula i spodnie były w pełni przesiąknięte krwią twoją oraz jego własną. Będzie to więc dobry trop dla jego ogłupionego umysłu - Wyznał mężczyzna, pozostając znów obojętnym podczas swej wypowiedzi.
-Pomysłowe - Przyznałem bez wstydu, pozwalając sobie zapakować wybrane przedmioty do jego torby, aby nie dzierżyć ich niepotrzebnie w dłoniach. Smok skinął głową.
-Dlatego też nie nie było, kiedy się wybudziłeś. Kupi nam to kilka godzin przewagi... A teraz chodź za mną - Poprosił, szybko chwytając torbę w swe dłonie i przechodząc przez długość jaskini, by przekroczyć jej wrota. Ruszyłem więc za nim, wciąż lekko niepewien, czy robię dobrze. Jasne, łatwiej będzie mi odbić załogę ze smokiem w arsenale, lecz... jego nastrój zmieniał się tak szybko. W jednej chwili potrafił przejść ze wściekłości do niemalże najgłębszej rozpaczy, a następne ukryć swoje emocje... Czy było to spowodowane jego przemianą? Nadszedł chyba czas, abym to w końcu poznał anatomię tych mistycznych, zaklętych stworzeń - To nie daleko - Obiecał, nie spoglądając na mnie, gdy zaczął wędrówkę w dół ostrych kamieni.
Książę powrócił do swej dawnej finezji ruchów, przeskakując z nieopisaną gracją po szerszych głazach, kiedy ja nie potrafiłem porządnie ułożyć stopy, aby nie ześlizgnąć się boleśnie.
-Pieprzony ląd - Jęknąłem ciężko, starając się rozmasować obolałą nogę, obserwując, jak Seonghwa nieco zwalnia, kładąc stopę na pełniejszej skale, nim odwrócił się do mnie z twarzą ponownie pozbawioną wyrazu.
-Co, kapitan nie przywykł do lądowej powierzchni? - Spytał, a w jego głosie wyczuwalna była czysta kpina, którą mną darzył. Nie mogłem być jednak wściekły, gdyż miał zupełną rację. Żałosna była moja koordynacja poza oceanem... poza okrętem, gdzie niestraszna mi była porywcza wspinaczka po luźnych, wysokich linach podczas najżwawszego sztormu rzucającego burtą okrętową, niczym falami.
-Żebyś wiedział - Mruknąłem jedynie w odpowiedzi, nie zaprzątając już sobie głowy księciem, aby w pełni zmusić swoje ciało, by stało normalnie, a nie kucało niczym niedoświadczone dziecię... jak za pierwszym razem.
Gdzieś w połowie góry dostrzegłem, jak chwyta się za swój bok. Czy opatrzył swój brzuch? Nie spytałem... Jest dorosły, pewnie umie zająć się sam sobą. Zresztą, zaopiekował się moimi ranami, a więc i jego zapewne były już zadbane.
Zeszliśmy powoli z góry, wyjątkowo podążając w zupełnie innym kierunku, niżeli zmierzałem za pierwszym swoim razem. Ruszyliśmy wzdłuż oceanu, a ja nie zawahałem się ani o krok, by podążać za młodym mężczyzną. Noc wydawała się jeszcze dość młodą, dlatego też nie pojmowałem czego, nie zrozumiał w przekazie, iż wyruszymy o poranku, lecz nie zamierzałem przeszkadzać mu w wędrówce, dostrzegając, jak szczęśliwy był.
Pobliski las i plaża szybko zaczęły zanikać na rzecz kamienistego wybrzeża, lecz i to nie powstrzymało Seonghwę do poruszania się dalej, już teraz nieco ostrożniej, niż przed kilkoma minutami, nim dotarł do wielkiego otworu skalnego, ukazującego perfekcyjne drugą stronę, podzielonego przez skały oceanu niczym portal do innego świata.
-Okręt... - Jęknąłem z niedowierzaniem.
CZYTASZ
The curse of the prince // SeongJoong
FanfictionPozbawić króla piratów załogi? Statusu? Pozbawić księcia królestwa? Człowieczeństwa? Niekiedy naturalni wrogowie jednoczą się, aby zaznać smaku zemsty, rozkwita pomiędzy nimi coś więcej, niżeli tylko sojusz. [Praca może zawierać: przemoc, przekleńst...