-Co masz na myśli? - Byłem otępiały z zaskoczenia, nawet nie starając się tego ukryć. Pieprzony książę Nerathiel, którego poszukiwały setki osób nawet po latach od jego zaginięcia, stał teraz przede mną i miał się dobrze.
-To, że już nie mam ani tytułu, ani nazwiska - Warknął, niemal zwierzęco, nim ponownie spojrzał na mnie - Nie nazywaj więc mnie tak.
-Wybacz książę, ale tym właśnie jesteś - Warknąłem, okrążając go, by móc spojrzeć w jego nienaturalnie srebrzyste oczy... oczy smoka... Nie, to nie może być.
-Już nie. A teraz spakuj to, co jest ci potrzebne i wyrusz po swą załogę. O ile wiem wyruszyli na północ okrętem wroga - Mruknął mimochodem, jak gdyby rozmowa była jedynie formalnością, aby ponownie mógł rozkoszować się spokojem. Pomimo jednak wszystkiego, co mówił, nie potrafił wyzbyć się swych korzeni. Jego gesty były zgrabne, pełne czarującej finezji, chude palce układały się płasko, by powoli manipulować w powietrzu.
-Pieprzysz, ty jesteś tym smokiem? - Hongjoong wyszczerzył się wciąż w głębokim niedowierzaniu, przyglądając się mężczyźnie przed nim. Był przystojny. Bardzo i teraz rozumiał, czym zachwycały się te wszystkie osoby. Był naprawdę godzien uwagi każdego, kto poszukiwał partnera. Może jedynie jego włosy były bardziej niechlujnie, gdyż choć jedna strona starannie została ułożona na lewą stronę jego oka, przysłaniając dość sporą część powieki, prawa mierzwiła się lekko od nierównego, krótkiego obcięcia, ukazując wygolone boki.
-Nazywaj mnie, jak chcesz, lecz zważaj na słowa - Mruknął jedynie niechętnie, a jego twarz wykrzywiła się w kaprysie.
-Wszyscy cię szukają - Zauważyłem, układając dłonie na jego kolanach, okrytych przez czarne, szlacheckie spodnie, zupełnie niewzruszony, kiedy spojrzał znad książki wściekłym spojrzeniem.
-Nie. Oni poszukują księcia, a ja tu nikogo takiego nie widzę - Wycedził, wyraźnie wydając się niechętnym do kontynuowania tej rozmowy, lecz nie w tym świecie. Oj, nie, kochaniutki. Nie odpuszczę ci tak łatwo.
-Popieprzyło ci się w głowie od tego siedzenia w jaskini? - Zapytałem, niemal konając z rozbawienia. Coś było rzeczywiście nie tak z jego głową, albo ja zgłupiałem od wczorajszych wstrząsów. Dostrzegłem, jak bierze głęboki oddech, nim krzywi się lekko, jak gdyby z bólu.
-Zaczynam żałować, że ci pomogłem - Warknął zmęczony, nim przyłożył palce do swojej skroni, zamykając oczy - Słuchaj, jest mi tu dobrze i nie zamierzam się ruszać, więc bądź tak uprzejmym i po prostu odejdź.
-Nie ma takiej opcji. Jesteś zbyt ciekawy i chce wiedzieć, jak zmieniasz się w tego stwora - Nagle srebrne oczy spojrzały na mnie z taką wściekłością, iż dreszcz przebiegł po moich plecach. Podobał mi się. W jego wnętrzu płonął ogień, a ja pragnąłem zobaczyć co stanie się, gdy dorzucę do niego podpałki.
-Irytuj mnie dalej, a zobaczysz - Mruknął, nim wstał nagle i... Bogowie, on był wysoki. Znaczy, nie było to zaskakujące, gdyż znaczna większość mojej załogi była ode mnie znacznie wyższa, ale trochę nie tego oczekiwałem. Jego ciało było sztywne, pełne dziwnego wdzięku, niemal zbyt dobrze przypominając swą smoczą postawę - Nie chcę cię dłużej w mojej jaskini - Mruknął, nim ruszył do wnętrza mroku.
-Czekaj! - Zawołałem za nim.
-Zostaw mnie w spokoju! - Warknął, a jego głos był niemal zezwierzęcony. Odwrócił się nagle, a jego oczy błyszczały przeraźliwie, gdy dziwny, demoniczny cień unosił się z jego ciała... czy on parował? Jego dłoń uniosła się do serca i zacisnęła się z taką siłą, jakby pragnął wydrapać swe serce.
-Co się dzieje? - Spytałem, starając się ukryć zmartwienie w mym głosie, lecz prawdopodobnie bezskutecznie, choć on nie wydawał się przejmować.
-Milcz! - Wrzasnął, padając na kolana i dysząc tak ciężko, iż było to niemal martwiące. Jego cienie tężały, unosząc się ku górze, nim zmalały znów, jak gdyby wahając się o swym stanie. Po raz pierwszy w swym chorym życiu posłuchałem kogoś spoza załogi, milcząc, gdy mężczyzna walczył u mych stóp.
Cienie zaczęły znikać, a jego oddech stał się spokojniejszy w piersi, pozwalając mu prawidłowo uchwycić dech.
-Czyli tak to działa - Mruknąłem bardziej do siebie, lecz nie byłem zaskoczony, gdy spojrzał na mnie ze zdziwieniem malującym jego zmęczoną, teraz nieco mokrą od kropli potu twarzą.
-Co? - Jęknął, powoli wstając z kolan, a grymas z bólu był niemal nieustępliwy do chwili, kiedy nie wyprostował się do swej naturalnej, górującej nade mną postaci.
-Twoja przemiana. Widziałem cię wczoraj - Uśmiechnąłem się triumfalnie, dostrzegając, jak kręci skronią.
-Wkurzający mały pirat. Ale tak. Nie mogę się denerwować, gdyż utracę swoją ludzką formę. W zasadzie działa to na każde większe emocje, takie jak złość, strach, podniecenie. Dlatego też nie mogę powrócić między ludzi. Dlatego odejdź, póki życie ci miłe - Mruknął, wyraźnie niechętnym, powoli wyciągając dłoń w kierunku ściany, nim płomień pstryknął z jego palców, przechodząc niemal jak domino, po wydrążonej skale żywym ogniem, oświetlając w zupełności zatajone ciemne kształty. Przydatna umiejętność...
Nagle zrozumiałem, jak mężczyzna żył tu tyle czasu. Druga część jaskini była niemal komnatą, choć brak było jej łóżka, lustra, czy też wanny, wciąż widoczna była biała szafa oraz miejsce podobne do legowiska z setkami książek ułożonymi przy boku. Patrząc nieco dalej, dostrzegłem błysk złotych przedmiotów, upodabniających się do ukrytego skarbu.
-Ah i jeszcze to - Mężczyzna sięgnął do swej kieszeni, wyciągając w moim kierunku... palec... mój własny palec. Poczułem mdłości na jego widok, choć wyciągnąłem w jego kierunku zdrową dłoń, przyjmując ofiarowaną mi kończynę.
Ściągnąłem pierścień, nie wiedząc po co, nim spojrzałem na pozostałość swojego ciała. Na pewno kolejnym razem przemyślę dobór dodatków na swym ciele. Mięso było zniekształcone, sine i wysuszone, pachnąc obrzydliwie rozkładającą się padliną.
-Nie chcesz zjeść? - Spytałem z nadzieją, nie mając pojęcia co z tym zrobić. Nie przyjmę tego z powrotem przecież. Yeosang może ma magiczne umiejętności, lecz nie jest pieprzoną wiedźmą, by po takim czasie uratować coś, co już dawno zmarło. Seonghwa jednak spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Co zrobić?! - Spytał, jakby nie dowierzając w moje słowa.
-Zjeść, no nie wiem. I tak jest bezużyteczny teraz...
-Żartujesz sobie prawda? - Jego słowa były pełne dezorientacji - Myślisz, że jestem śmietnikiem na ludzkie ciała? Zbieram odpadki? Nawet nie jadam ludzki! - Jęknął, niemal obrzydzony propozycją.
-To, co ty..? - Przekręciłem skroń w konsternacji.
-Wciąż jestem człowiekiem, Hongjoong i może przybieram maskę bestii, ale...
-Poczekaj, skąd znasz moje imię? - Milczenie wydawało się wiecnością.
CZYTASZ
The curse of the prince // SeongJoong
Fiksi PenggemarPozbawić króla piratów załogi? Statusu? Pozbawić księcia królestwa? Człowieczeństwa? Niekiedy naturalni wrogowie jednoczą się, aby zaznać smaku zemsty, rozkwita pomiędzy nimi coś więcej, niżeli tylko sojusz. [Praca może zawierać: przemoc, przekleńst...