Rozdział dziewiętnasty

210 20 5
                                    

-Obudziła się śpiąca królewna? - Zakpiłem, gdy mężczyzna pojawił się na pierwszym stopniu schodów prowadzących na burtę, nim śmiech wyrwał się z moich ust, dostrzegając jego krwisty rumieniec malujący już ładnie, zdrowo opalone policzka.

-Dziękuję za wczoraj - Powiedział cicho, zbliżając się ku mnie, by spojrzeć mi w oczy i nie pozostało mi nic innego, niżeli cicho skinąć głową na znak zgody.

-Nie ma za co. Jak mówiłem, nie potrzebuję smoczego truchła na pokładzie - Seonghwa wydawał pogodzić się z faktem mojej obojętności, choć ta była nieszczera... Nie potrafiłem stwierdzić co, lecz coś głęboko w mym sercu pragnęło zatrzymać drugiego w pełni swego zdrowia i zadowolenia... cóż, może to drugie mniej, jednak pozostawałem przy stwierdzeniu, iż chcę go mieć żywego na swym pokładzie - Za kilka godzin powinniśmy dotrzeć do portu Silvergold, jeden z największych w okolicy.

-Wyśmienicie, umieram z głodu - Wyznał mężczyzna, nim przykucnął o dwa kroki od steru, przyglądając się falą. Jego bok zapewne wciąż płonął żywym ogniem, jednakże maskował to dobrze na swojej twarzy.

-Nie dam się tobie podgryzać - Powiedziałem dość szybko, choć z pełną pewnością siebie, nie patrząc nawet na smoka w ludzkiej postaci, choć słyszałem, jak wzdycha z rozbawieniem, zapewne uśmiechając się ciepło.

-Nie ma takiej potrzeby. Nie jadam ludzi... ich ciał, a nawet jeśli mój demon tego zapragnie, żołądek nie przyjmie tego do siebie - Jego głos był opanowany, choć mówił o czymś tak drastycznym. Czy to podchodziło już pod kanibalizm? Ciekawie by było...

-Średni z ciebie smok - Zauważyłem, nim rzeczywiście pokusiłem się, aby przenieść swe spojrzenie z pięknego horyzontu w szczycie południa na mężczyznę u mego boku, który skinął swą skronią na zgodę. 

Jego włosy wciąż były zaciągnięte w tył, pozwalając, aby zaledwie pasmo opadało niesfornie na jego oczy, lecz wciąż odsłaniając w pełni ostre rysy twarzy oraz srebrny, znów intensywny blask jego kocich oczu. Zmienił za to koszulę. Ta była schludniejsza, prostsza w jej budowie, nie zdradzając zbyt wiele arystokratycznego wdzięku, choć wciąż świecąc bogactwem samego płaskiego materiału, na którego pozwolić sobie mogli jedynie najwyżej urodzeni. Nie podobał mi się jednak fakt jego odsłonięcia. Pozostawił - może z irytacji - trzy najwyższe guziki, tak, aby niemal cała jego pierś została ujawniona wraz z pokrywającymi ją wzorami czerni, aż do pierwszej partii solidnych, choć zaledwie łagodnie zarysowanych mięśni.

-Przypominam, iż wciąż jestem człowiekiem - Uniósł jedną ze swych popielatych brwi, nim spojrzał na mnie niemal zalotnie.

-Przeklętym - Droczyłem się, widząc z satysfakcją, jak jego uśmiech opada.

-Ale człowiekiem - Wymruczał równie szybko, jak gdyby desperacko próbował zaprzeczyć swojemu prawdziwemu ciału.

-Powiedziałeś, że przemiana następuje, kiedy zaczynasz się denerwować i wraz z nią tracisz część swojej pamięci, tak? - Otrzymałem łagodne skinienie pełne podejrzliwości. Wiedział, iż mógł być to mój podstęp - Nie próbowałeś kiedy kontrolować swych uczuć? - Spytałem dalej, nie przejmując się, iż odkryje, po co mi jest ta wiedza.

-Kiedyś nie byłem taki... Smok we mnie sprawił, iż łatwiej ulegam prowokacji, czy innym mocnym uczuciom - Wyznał cicho, wyraźnie niezadowolony z przesłuchania.

-A co jeśli to siedzi tylko w twoim umyśle? - Seonghwa uniósł swą skroń, zdezorientowany, wpatrując się we mnie, by ponaglić mnie w odpowiedzi - Posiadasz kontrolę nad smokiem, prawda?

-Tak, jakby... Czasem mam wrażenie, że to, co robię, nie zależy ode mnie, a od mojego instynktu, lecz w większości me ciało się mnie słucha -

-Może powinieneś odrzucić ten strach - Spojrzał na mnie zaskoczony - Boisz się, że pewnego dnia stracisz pamięć i staniesz się bezmyślą bestią bez swego imienia, ale przemyśl to. Zacząłeś tracić panowanie nad swoimi emocjami, oskarżając o to swojego smoka, ale co jeśli stało się tak, gdyż po prostu zdziczałeś? Odizolowałeś się od ludzi, od wszystkiego, co jest w stanie powstrzymać cię od obłędu. Kiedy raz ostatni rozmawiałeś z kimś ludzkiego gatunku bez agresji i czy gróźb? - Spytałem całkiem szczerze, dostrzegając, jak jego spojrzenie błyszczy, nim usuwa się na drewno pokładowe.

-Dawno... - Wyszeptał.

-I może w tym problem. Boisz się, a twój umysł podążą tym śladem, usuwa wspomnienia, zamyka je gdzieś głęboko, aby podświadomie chronić cię przez bólem utraconych relacji oraz skupieniem się na przetrwaniu, na podstawowych instynktach, gdyż niepotrzebne ci już będą zdolności rozmowy - Zauważyłem zupełnie szczerze, widząc, iż moje argumenty trafiają do jego umysłu.

-Ale ten drugi...

-Tamten smok, jak sam zauważyłeś, nie uciekł z rąk szaleńca. Ty tak. Bóg jeden wie, co z nim się stało po twoim odejściu, jak bardzo przekształcił go w bezmyślą bestię. Nie myślałeś o tym, prawda? Jedynie zaakceptowałeś fakt swej egzystencji, pozwalając, by to cie pochłodnęło - Nie odezwałem się więcej, pozwalając Seonghwie przetworzyć te informacje. Może nie miałem przekonania co do swoich obserwacji, lecz zawsze był to jakiś trop... lub nadzieja, jaką mogłem mu oferować za mój ratunek.

-Może... - Wyszeptał cicho, nie patrząc już na mnie, a i ja skupiłem się na odległym horyzoncie.

The curse of the prince // SeongJoongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz