Okręt był ruiną, musiałem to przyznać, lecz przy niewielkim nakładzie pracy zapewne przywrócę jego oryginalny, wzniosły wygląd godny uwagi. Łajba miała swój potencjał, choć głęboko uryty pod grubą warstwą kurzu i rupieci. Szczególnie niższe partie pokładu, na które wkroczyliśmy. Pierwsza część całkiem pustej powierzchni była zaopatrzona i podparta przez wysokie drewniane filary, perfekcyjne, aby umieścić tam nowe koje dla mojej brakującej załogi. Dalej brnąc swym spojrzeniem, widziałem na przodzie i na tyle statku pomieszczenia, jedno zapewne gospodarcze dla kuchni oraz drugie dla najważniejszego po Kapitanie członka na pokładzie. Ruszyliśmy więc w stronę rufy.
Gdzieniegdzie walały się porzucone ubrania, bądź zrujnowane liny, lecz nie zwracałem na nie większej uwagi, nie było to coś, co potrzebne było się wyzbyć już w pierwszych chwilach. Brakowało mi dział na niższym pokładzie, lecz tym zapewne zajmie się Jongho, kiedy powróci w pełni swych sił, aby zaopiekować się drewnem i ogólnym stanem wytrzymałości naszego nowego domu.
Schyliłem się, aby odepchnąć jedną z przypadkowych waz, która wydawała się zawalić w chwili silniejszego sztormu na drzwi od kajuty. Ku mojemu szczęściu prawdziwe szczurze sierściuchy nie zalęgły się na drewnie łajby... Te szkodniki były niezwykle trudne do wytępienia, a ich obecność nie przynosiła nic, prócz zarazą i stratami.
Zacisnąłem nieco mocniej na klamkę drzwi, niżeli ta powinna zareagować, jednakże był to zaledwie szczegół, gdy wpuściłem nieco światła nocnego, które z trudem przebijało się przez wyższe wejście.
-Byłbyś tak miły? - Spytałem, unosząc powieki, kiedy Seonghwa pospiesznie skinął dłonią, pstrykając swymi palcami, gdzie nagle pojawił się czerwonożółty płomień czystego ognia - Chcę się tego nauczyć - Stwierdziłem dość szybko, nim bez wahania wszedłem do pomieszczenia przede mną. Dwa dość ubogie łóżka były definitywnym zaskoczeniem... choć możliwe, iż wcześniej ten statek posiadał dwóch oficerów, bądź wydzielony kąt dla bosmana. Miało to częste miejsce w większych galeonach takich jak ten. Cóż, kiedy Seonghwa opuści już ten okręt, Yunho i Mingi ucieszą się ze swych nowych kwater - Przykro mi książę, lecz będziesz musiał pożegnać się z luksusami - Wyszeptałem podstępnie, nim zbliżyłem się do prawej strony, by spojrzeć na podziurawiony materac. Może drugi będzie w nieco lepszym stanie po tak długim czasie zaniedbania?
-Prosiłem, abyś mnie tak nie nazywał - Mruknął drugi mężczyzna, zrzucając swą torbę z ramienia, nim sięgnął do jej wnętrza. Byłem zaskoczony, kiedy podał mi moje zapożyczone ubrania.
-Aye, książę - Zakpiłem, całkiem zadowolony kiedy niski, nieprzyjemny pomruk nienawiści wyrwał się gromko z jego gardła - Zluzuj. Już nie będę skoro tak ci na tym zależy - Przewróciłem oczami - Wyśpij się. Tak jak mówiłem, startujemy wraz ze wschodem słońca, a podczas podróży doprowadzimy okręt do względnej prawilności - Mężczyzna skinął głową, nim z lekkim niesmakiem spojrzał na oba materace - Cóż, nie mam w tej chwili nic lepszego do zaoferowania, Wasza wysokość...
-Proszę, przestań - Jęknął, katując mnie swym smutnym szczenięcym spojrzeniem, na którego widok uśmiechnąłem się chytrze - Po prostu Seonghwa.
-Niech ci będzie. Tak czy siak, rozgość się przez tę noc. Kolejną spędzisz już z godnym tobie poszanowaniem - Droczyłem się dalej, nie oczekując dłuższego zrugania, po prostu wychodząc z jego kajuty - Jestem na górze. Ale nie szukaj we mnie przytulanki jeśli się boisz - Rzuciłem jedynie na odchodne, nim zamknąłem drzwi. Co za facet mi się trafił... Cóż, to nie miało znaczenia, najważniejszym było, aby odbić moją załogę.
Ruszyłem do przodu, aby sprawdzić obie burty, ewentualne przecieki dolnego pokładu - ku mojemu szczęściu i uciesze, żadnego nie odnalazłem - docierając ostatecznie na front, aby bez wahania otworzyć drzwi. Nie było to jednak pomieszczenie gospodarcze, jak oczekiwałem. Nie. Był to kolejny zestaw schodów, prowadzących na jeszcze niższy poziom. Po raz pierwszy dane mi było zwiedzać taki okręt, to musiałem przyznać.
Ciemność przejęła moje spojrzenie, a ja pożałowałem, iż nie poprosiłem Seonghwy, aby zapalił dla mnie jedną ze starych lamp okrętowych. Nie dostrzegałem nic poza przejmującym mrokiem, przerażającym w swych piekielnych odcieniach... Zapewne nawet za dnia nie było dostrzegalne tu nic poza początkowymi partiami. Trzeba więc będzie zadbać o prawidłowe oświetlenie, w kolejnych chwilach, nim przypadkowe morskie demony zalęgnął się na niższych pokładach mojego nowego okrętu.
Wspiąłem się ponownie ku górze pierwszych schodów, pogrążony w swym umyśle. Jak miałem poruszyć tak wielki okręt zupełnie sam? Seonghwa nie nadawał się do żeglugi. To było jasne. Cieszył mnie jedynie fakt, iż nie wymiotował do wód oceanu po wstąpieniu na pokład, jak znaczna większość tych, którzy po raz pierwszy zaznali walorów życia pirackiego.
Powoli zamknąłem drzwi, odwracając się, aby wyjść na górne poziomy, kiedy nagle czarna sylwetka przestąpiła moją drogę. Odskoczyłem z wrzaskiem ostałym na moich ustach, nim rzeczywiście byłem na tyle rozsądny, aby unieść swe spojrzenie na podstępnego smoka, który przechylił swą skroń, niemal w zaskoczeniu, aby nadać sobie fałszywej niewinności... Nie potrafił jednak ukryć swoich prawdziwych intencji przede mną, gdyż jego oczy błyszczały triumfalnie... Podstępny mały...
-Czego? - Warknąłem niechętnie, prostując swe ciało, aby zaspokoić poddenerwowane serce.
-Poszukuję łazienki - Wyjaśnił szybko, wyraźnie starając się utrzymać rozbawienie w ryzach rozsądku. Przekręciłem oczami.
-Nie wiem jeszcze. Idź załatw swe potrzeby do oceanu - Zobaczyłem, jak patrzy na mnie tępym spojrzeniem - No co? Na pokład nawet nie waż się narobić - Wycedziłem niechętnie, mijając go szybko, kiedy ruszyłem w kierunku swej nowej kajuty.
Słyszałem, iż wspina się wraz ze mną, lecz nasze drogi rozeszły się u szczytu. Otworzyłem dwuskrzydłowe drzwi o pięknym grawerze znacznie obszerniejszego pomieszczenia, które ciągnęło się przez ćwierć długości całej łajby, obfitując w dawnej rozmaitości... choć już zniszczonej... Tak, jakby załoga pospiesznie chwytała to, co ostało pod presją czasu, nie zważając na wyrządzone już szkody. Drogie lampiony, biurko i krzesła... to wszystko było porzucone, porozrzucane po pomieszczeniu.
-Seonghwa?
-Hym? - Odpowiedź wydała się niepewna, a ja miałem ochotę odwiedzić mężczyznę podczas załatwiania swych prymitywnie pierwotnych potrzeb, jedynie po to, aby ujrzeć jak rumieni się w najgorszym wstydzie swego życia. Powstrzymałem się jednak.
-Ty zaatakowałeś ten statek, czy oni ciebie? - Spytałem z ciekawości, oczekując dziwnie długą chwilę na rzeczywistą odpowiedź.
-To nie ja. Bynajmniej nie z początku. Przybyli tu po mnie, lecz wtedy zjawił się Wiwer, zabijając resztę podłej załogi - Wyznał, zupełnie niewzruszony ich losem - Lecz ich celem było zabicie mnie.
-Czemu miałby ci pomóc? - Dopytywałem zaskoczony, nim skręciłem w lewo, dostrzegając tam niemal królewskie, bogate łoże o nienaruszonym wciąż materiale. Wiedziałem jednak, iż jest to podstę dla siedlisk kurzu, a więc w pierwszej mierze uderzyłem dłonią o jego powierzchnię, wstrzymując oddech, kiedy białe kłęby uniosły się w powietrzu.
-Nie wiem... pamiętaj, iż przed swoją przemianą był taki sam, jak ja... Był moim przyjacielem... Choć i ja już tego nie pamiętam. Z każdą kolejną przemianą coraz więcej luk pożera nasze wspomnienia - Wymruczał, a jego głos tężał, kiedy zbliżył się do mojej kajuty, nie wchodząc, choć drzwi pozostawiłem uchylone - Może coś w jego sercu przypominało mu, iż nie jestem wrogiem.
-Nie pozwolić ci się przemienić. Zanotown - Wymruczałem szczerze, nim stanąłem przed drzwiami, przyglądając mu się uważnie - Cokolwiek to było, już dawno minęło. Pozostało jedynie jego ciało, kiedy umysł jest martwy. Skup się na tym, aby nie stać się jemu podobnym, nim odnajdziemy lek na twój stan - Powiedziałem zupełnie szczerze, nim zamknąłem drzwi, nie chcąc widzieć jego reakcji na słowa szczere i prawdziwe.
Pozostało mi jedynie modlić się, aby wiatr sprzyjał naszym żaglom.
CZYTASZ
The curse of the prince // SeongJoong
FanfikcePozbawić króla piratów załogi? Statusu? Pozbawić księcia królestwa? Człowieczeństwa? Niekiedy naturalni wrogowie jednoczą się, aby zaznać smaku zemsty, rozkwita pomiędzy nimi coś więcej, niżeli tylko sojusz. [Praca może zawierać: przemoc, przekleńst...