Rozdział 1

758 21 11
                                    

Natalia

     Wpadam do szpitala przez podwójne, rozsuwane drzwi. Mam wrażenie, że otwierają się zbyt wolno. Prawie zderzam się z zimną szybą. Kiedy tylko udaje mi się wbiec do środka, pędem puszczam się korytarzem w stronę Oddziału Intensywnej Opieki Medycznej. Nie rozglądam się na boki, biegnę co sił, nie zwracając uwagi, że kogoś potrącę czy na kogoś wpadnę. Mam jeden cel – jak najszybciej go zobaczyć. Nie zniosę dłużej tej niepewności.

     Pół godziny temu dowiedziałam się, że Aleks miał dzisiaj wypadek samochodowy. Nikt do mnie nie zadzwonił ani mnie nie poinformował. Zobaczyłam wiadomości w telewizji i wszędzie rozpoznałabym ten samochód, a właściwie to, co z niego zostało. W pierwszej chwili moje serce stanęło. Kiedy tylko powiedzieli, że kierowca w ciężkim stanie trafił do szpitala, nie zastanawiałam się ani chwili. Wybiegłam z domu tak jak stałam – złapałam jedynie telefon, torebkę, płaszcz i kluczyki do samochodu, po czym nie zważając na przepisy, jechałam co tchu w kierunku jedynego w naszej okolicy szpitala.

     Zdyszana docieram na recepcję. Pochylam się lekko i próbuję złapać oddech. Pielęgniarka patrzy na mnie z delikatnym wyrazem współczucia na twarzy, choć zapewne takie widoki są dla niej na porządku dziennym.

- W czym mogę pomóc? – pyta uprzejmie, kojącym nerwy głosem. Ciekawe czy uczą ich empatii na jakiś kursach? – Dobrze się pani czuje? – Jak do cholery można się dobrze czuć, gdy miłość twojego życia być może właśnie umiera gdzieś obok?!

- Nic mi nie jest. Proszę się nie przejmować. Proszę mi powiedzieć gdzie znajdę Aleksa Domaradzkiego? Co z nim jest? Żyje?

- Czy pani jest z rodziny? Nie udzielamy takich informacji osobom postronnym.

- Jestem jego narzeczoną. Aleks nie ma rodzeństwa, a jego rodzice zginęli kilka lat temu w wypadku. – Głos mi się łamie. Przecież los nie może być aż tak okrutny, żeby miał skończyć w podobny sposób. – Proszę mi powiedzieć co z nim? W jakim jest stanie?

- W porządku. Zaraz przyjdzie do pani lekarz i wszystko wyjaśni. Proszę sobie usiąść i postarać się wyciszyć. Tutaj obok jest dystrybutor z wodą. Mogę dać pani jakiś środek na uspokojenie.

- Dziękuję, nie trzeba. Poradzę sobie.

     Chwiejnym krokiem ruszam w kierunku dystrybutora. Drżącą ręką sięgam po plastikowy kubeczek. Napełniam, przykładam go do rozpalonych ust i czuję, jak lodowata woda wdziera się do mojego przełyku. Siadam na krzesełku i czekam aż przyjdzie do mnie lekarz. Jestem jak w transie. Kręci się tu sporo ludzi i panuje duży gwar, ale ja zdaję się nic nie słyszeć ani nie widzieć. Przymykam powieki i mam przed oczami jego poważną, przystojną twarz. Obserwuję niezwykle intensywne, niebieskie oczy, gęste, brązowe włosy i wyraźnie zarysowaną szczękę, bez grama zarostu. Usta układają mu się w delikatnym uśmiechu, kiedy na mnie zerka. Zaczynam wierzyć w to co widzę, że jest tu koło mnie i nic mu się nie stało.

- Proszę pani. Halo! Dobrze się pani czuje? Nic pani nie jest? – Jak przez mgłę docierają do mnie te słowa. Powoli otwieram oczy i widzę przed sobą zatroskaną twarz starszego lekarza. W jednej sekundzie wszystko sobie przypominam i zrywam się na równe nogi. Nawet nie wiem ile czasu trwałam w takim letargu.

- Co z Aleksem? Proszę nie trzymać mnie dłużej w niepewności. – Mój głos staje się wręcz piskliwy. Doktor kładzie mi ciepłą dłoń na ramieniu i poleca usiąść. Zajmuje miejsce obok mnie i zaczyna mówić:

Bez lękuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz