Rozdział 25

114 11 0
                                    

Aleks

     Po śniadaniu wyruszamy na wycieczkę do Wieliczki. Natalia ustawia nawigację, która bez problemu prowadzi nas na sam parking w pobliżu Kopalni Soli. Kupujemy bilety i zaraz wyruszamy w trasę. Czekamy już tylko na przewodnika, który z całą grupą będzie nas oprowadzać po podziemiach.

- Nie boisz się schodzić tak głęboko pod ziemię? – pytam moją ukochaną.

- Przy tobie niczego się nie boję. – Słodko się uśmiecha. – Zaraz wyruszamy.

     Przewodnik zjawia się punktualnie i podążamy jego śladem. Musimy zejść głęboko pod ziemię, więc już na samym początku mamy do pokonania całe mnóstwo schodów. Mam wrażenie jakby zaraz miało mi się zacząć kręcić w głowie. Nie jestem nawet w stanie policzyć ile stopni w dół już zeszliśmy. Na dodatek są one ułożone jakby na planie kwadratu, więc mam wrażenie jakbym chodził w kółko. W pewnym momencie Natalia chwyta mnie za rękę i kurczowo ją ściska.

- Wiesz co? Chyba jednak lekko mnie przeraża fakt zajścia tak głęboko pod ziemię. Gdyby cokolwiek się stało, to zostalibyśmy tutaj uwięzieni bądź przysypani – szepcze mi blisko ucha.

- Nie myśl o tym. Tutaj musi być bezpiecznie. Inaczej nie wpuszczaliby turystów. – Mówię z uśmiechem, żeby rozładować napięcie. – Poza tym pamiętaj, że jestem przy tobie. Razem nic nam nie grozi.

- Może masz rację. – Stara się uśmiechnąć, ale nie wiem czy jest do końca pewna tego, co mówi.

- Mam. – Puszczam jej oczko i całuję we włosy.

     Wreszcie docieramy na dół i zaczynamy zwiedzać. Przewodnik opowiada nam różne historie, których z uwagą wysłuchujemy. Docieramy do miejsca, które stanowi coś w rodzaju tarasu albo balkonu przed dużą salą położoną poniżej. Stajemy i patrzymy przed siebie na uruchomiony pokaz. To spektakl światła i dźwięku rozgrywający się w Kaplicy Świętej Kingi.

- Piękne! – Natalia jest zachwycona.

- To prawda. Coś niesamowitego – potwierdzam szczerze.

     Schodzimy do kaplicy i mamy okazję przyjrzeć się jej z bliska. Wszystkie rzeźby, płaskorzeźby i zdobienia są wykonane z soli i robią naprawdę duże wrażenie. Swoją drogą nie przypuszczałem, że sól jest taka ciemna. Od przewodnika dowiadujemy się, że czasami odbywają się tutaj nawet śluby, a dojazd windą jest możliwy także dla osób niepełnosprawnych.

     Docieramy do najwyższej sali na trasie – Komory Staszica, której wysokość wynosi aż trzydzieści sześć metrów. Decydujemy się na wjazd windą na taras widokowy umieszczony na wysokości około dwudziestu pięciu metrów. Rozmiary tej komory naprawdę robią wrażenie, zwłaszcza, gdy ma się okazję spojrzeć na nią z góry.

     Pod koniec zwiedzania przewodnik nas już opuszcza i zostawia nam czas wolny. W podziemiach jest nawet zlokalizowana restauracja i sklep z pamiątkami. Postanawiamy zjeść tutaj obiad.

     Po posiłku udajemy się w kierunku wyjścia. Na górę nie musimy już wchodzić schodami. Możemy skorzystać z windy. Na powierzchnię ziemi wydostajemy się w innym miejscu, niż wchodziliśmy, ale po kilku minutach spaceru odnajdujemy parking z naszym samochodem. Decydujemy się na powrót do Krakowa.

     Parkujemy suv'a i idziemy się odświeżyć do hotelu. Zabieram ukochaną na spacer nad Wisłę w pobliżu zamku. Korzystamy jeszcze ze sprzyjającej pogody i przysiadamy na jednej z ławek nieopodal smoka wawelskiego. Natalia wtula się w mój bok i siedzimy w milczeniu, które w naszym przypadku wcale nie jest krępujące. Jestem prawdziwym szczęściarzem, że mogę te wszystkie chwile dzielić z kobietą, którą kocham całym sobą.

Natalia

     Wczorajszy dzień był uroczy. Po powrocie znad Wisły wzięliśmy wspólną kąpiel i poszliśmy grzecznie spać. Wiedzieliśmy, że musimy rano wcześnie wstać. Zaplanowaliśmy na dzisiaj wyjazd do Zakopanego. Wymeldowaliśmy się z hotelu i ruszyliśmy w drogę. Na szczęście nie trafiliśmy na zbyt duże korki, więc udało nam się dotrzeć na miejsce w miarę sprawnie.

     Zwiedzanie zaczęliśmy od dotarcia na Krupówki i znalezienia lokalu, gdzie można zjeść dobre śniadanie. Po wypiciu porannej kawy, wyruszyliśmy na dalsze zwiedzanie tej chyba najbardziej znanej części Zakopanego. Przy okazji pooglądaliśmy co ciekawego sprzedają okoliczni mieszkańcy na swoich straganach. Kupiliśmy sobie symboliczne pamiątki i spróbowaliśmy prawdziwego, góralskiego oscypka.

     W pewnym momencie doszliśmy do miejsca, gdzie – podobnie jak w Krakowie – można wynająć bryczkę. Zdecydowaliśmy się zwiedzić inne ulice w Zakopanem właśnie w ten sposób. Gdy dojechaliśmy w pobliże skoczni narciarskiej, woźnica wypuścił nas na zwiedzenie tego miejsca i obiecał na nas zaczekać. Wjechaliśmy na górę wyciągiem i mieliśmy szansę zobaczyć miasto z góry, a przy okazji przekonać się ile odwagi trzeba mieć, żeby z takiej skoczni skoczyć. Już samo spojrzenie w dół jest dla mnie przerażające.

     Zjechaliśmy wyciągiem i wróciliśmy do woźnicy, który kontynuował naszą przejażdżkę po Zakopanem. To miasto ma zupełnie inny klimat niż Karpacz. Tutaj jest zdecydowanie więcej typowo góralskich domów, które mają swój magiczny urok.

     Wróciliśmy na Krupówki, podziękowaliśmy za przejażdżkę i kontynuujemy pieszą wycieczkę. Udajemy się w kierunku kolejki na Gubałówkę. Po dotarciu na miejsce, kupujemy bilety i wjeżdżamy wagonikiem na górę. Wychodzimy na coś w rodzaju tarasu widokowego i naszym oczom ukazuje się niesamowity widok. Dzisiaj jest piękna pogoda, więc widoczność jest bardzo dobra. Dzięki temu w najdalszym punkcie obserwujemy całe pasmo Tatr wraz z Giewontem i z nieznacznie dostrzegalnym na nim krzyżem. U podnóża gór rozpościera się cała panorama miasta. Nawet skocznię narciarską idzie dostrzec z oddali.

- Muszę ci kolejny raz podziękować – zwracam się do Aleksa. – To był doskonały pomysł z tą wycieczką. Tyle pięknych rzeczy udało nam się zobaczyć.

- Nie musisz mi dziękować. To czysta przyjemność, a bez ciebie to nie byłoby to samo. – Kolejny raz czaruje mnie swoim szczerym uśmiechem. – Zobaczysz! Pojedziemy razem jeszcze na niejedną wycieczkę. Jest tyle świata do zwiedzenia!

- Kocham cię! Z tobą i za tobą mogę jechać wszędzie!

- To zupełnie tak samo jak ja! – Pochyla się i całuje mnie czule w usta. Obejmuję go w pasie i wtulam się w niego mocno.

     Aleks oczywiście staje na wysokości zadania i jak zwykle robi całe mnóstwo zdjęć do kolekcji. Oglądanie tego wszystkiego zajmie nam chyba całą wieczność, ale przynajmniej będziemy mieli piękną pamiątkę.

     Z Gubałówki ponownie wracamy na Krupówki i szukamy restauracji, gdzie zjemy obiad. Wybieramy jakąś góralską knajpkę i na początek zamawiamy kwaśnicę. Zupa bardzo nam smakuje, ale i tak decydujemy się na drugie danie. Obydwoje prosimy o kotleta schabowego z ziemniakami i surówką z kiszonej kapusty. Dawno nie jadłam tak dobrze doprawionego obiadu. Oczywiście moja kuchnia mi smakuje, ale ja nie jestem dla siebie samej zbyt obiektywna.

     Z Zakopanego wracamy prosto do Jeleniej Góry. Czeka nas dłuższa droga niż z Krakowa, ale wyjeżdżamy na tyle późno, że będziemy podróżować niemalże nocą. Dzięki temu uda nam się uniknąć korków na trasie.

- Kochanie zmienić cię za kierownicą? – Pytam z troską gdzieś w połowie drogi.

- Nie ma takiej potrzeby. Nie jestem senny ani zbytnio zmęczony, także mogę spokojnie jechać.

- Gdybyś jednak poczuł znużenie, to mów. Bez problemu mogę się z tobą przesiąść. – Kładę mu rękę na udzie i delikatnie głaszczę.

- Jak tak będziesz mnie rozpraszać i rozbudzać, to daleko nie zajedziemy. – Puszcza mi oczko i szeroko się uśmiecha.

- To może już lepiej jedźmy. Szybciej będziemy w domu. – Cofam grzecznie swoją dłoń i skupiam się na drodze.

     Do domu docieramy w środku nocy. Wnosimy walizki na górę i nawet ich nie rozpakowujemy. Wyciągam jedynie kosmetyczkę i idziemy wziąć szybki prysznic. Zmęczeni, ale szczęśliwi zasypiamy bardzo szybko.

Bez lękuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz