Rozdział 14

120 10 2
                                    

Aleks

     W środku nocy przebudzają mnie krzyki. Zrywam się na równe nogi i zaczynam nasłuchiwać. Nie wiem czy to mi się tylko przyśniło czy słyszałem je naprawdę. Zdezorientowany, wychodzę z pokoju po ciemku, bez zapalania światła. W mojej głowie wciąż tkwi kobiecy krzyk, ale pomimo iż wytężam słuch z całej siły, to wokół mnie panuje tylko głucha cisza. Podchodzę do drzwi pokoju Natalii, przykładam do nich ucho i opieram się o nie jedną ręką. Próbuję wychwycić jakiś dźwięk, ale kompletnie nic nie słyszę. Zrezygnowany wracam do siebie, kładę się na łóżko i zasypiam dość szybko.

Natalia

     Dzisiejszej nocy znowu dręczyły mnie koszmary. Mam wrażenie, że nigdy nie uda mi się od nich uwolnić. Aleks naprawdę musi mieć mocny sen, skoro nic nie słyszy. Boję się, że któregoś razu wpadnie do pokoju w środku nocy i zobaczy mnie w takim stanie. Nie chcę nawet o tym myśleć. Idę na dół przygotować nam śniadanie.

- Dokąd się dzisiaj wybieramy? – pyta Aleks, gdy kończymy jeść.

- Może pojedziemy na ratusz i pospacerujemy po starówce? Masz ochotę?

- Z tobą Kochanie pójdę wszędzie – odpowiada z uśmiechem.

- Myślałam o wycieczce na Grzybek, ale obawiam się, że to jeszcze nie jest na twoje możliwości.

- Grzybek? Chcesz mnie zabrać na grzybobranie do lasu? – Śmieję się w głos z jego skojarzenia.

- Ależ skąd! Grzybek, to wieża widokowa na Wzgórzu Krzywoustego. Niestety żeby na nią wejść trzeba pokonać sporo schodów. Z tym miejscem wiąże się pewna historia. Sama wieża nie jest taka stara: może mieć ponad sto lat, ale na tym wzgórzu prawdopodobnie najpierw istniał gród warowny, a później zamek. Gród założył Bolesław Krzywousty. Są różne legendy o powstaniu miasta, ale każda wiąże się z Bolesławem i dorodnym, pięknym jeleniem. Bolesław miał go ujrzeć bądź upolować na owym wzgórzu i dostrzec jego łzy, a na jego pamiątkę kazał założyć gród o nazwie Jelenia Góra.

- Ciekawa historia. Jakoś o niej także nie pamiętałem. Są tutaj jelenie?

- Pewnie! Miasto jest otoczone lasami, w których może nie jest łatwo, ale można spotkać jelenie. Częściej jednak widać sarny.

- Musimy się tam kiedyś wybrać, ale dopiero jak będę się czuł na siłach.

- Pewnie, a teraz się szykuj. Pospacerujemy trochę.

     Zaparkowałam samochód blisko centrum i ruszyliśmy na spacer uliczkami starego miasta. Aleks złapał mnie za rękę, szeroko się uśmiechnął, puścił oczko i powiedział: „prowadź". Spacerujemy powoli, a mój ukochany rozgląda się uważnie po okolicy. Z pewnością wygląda jak turysta, który przyjechał zwiedzać. Opowiadam mu co nieco o mijanych miejscach.

- Jesteśmy na ulicy 1-szego Maja, która z czasem zmieni się w ulicę Konopnickiej. To główny deptak prowadzący od tej strony miasta aż do ratusza, mieszczącego się w rynku. Na szczęście większość kamienic została odremontowana, więc nie starszą swoim widokiem. To miasto było kiedyś na terytorium Niemiec. Po drugiej wojnie światowej przeszło na własność Polski. – Ściska mnie mocniej za rękę. – Pamiętasz coś?

- Same miejsca są wciąż dla mnie nowe, ale jak wspomniałaś o wojnie, to faktycznie o niej pamiętam. Moja pamięć skrywa pewnie jeszcze wiele różnych rzeczy, które czekają na uwolnienie. – Wyobrażam sobie jak musi mu być ciężko. Naprawdę chciałabym żeby odzyskał pamięć, choć wciąż tak się boję, że mógłby mnie wtedy odrzucić i znienawidzić. – A jak nie, to czeka mnie sporo nauki. – Uśmiecha się sztucznie, jakby chciał przekonać mnie, że to nic strasznego.

Bez lękuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz