Rozdział 3

250 15 4
                                    


Natalia

     Aleks leży w szpitalu już ponad trzy tygodnie. Nic się nie zmienia w jego stanie. Obrzęk mózgu już dawno ustąpił, a on wciąż się nie budzi. Czekam pod salą aż Marta przyjdzie nas wpuścić, ale ku mojemu zdziwieniu pojawia się inna pielęgniarka. Wchodzę do środka i od razu uderza we mnie widok pustego łóżka. Pytam siostrę co się stało z tą kobietą, która na nim leżała i gdzie jest Marta. Dowiaduję się, że starsza pani zmarła wczoraj wieczorem, a oddziałowa wzięła wolne, żeby załatwić pogrzeb. Robi mi się przykro, choć przecież nawet jej nie znałam. Starsza, samotna kobieta wiele przeszła i teraz jest już po drugiej stronie ze swoją rodziną. Na całe szczęście są jeszcze dobrzy ludzie na świecie. Marta jest jednym z nich. To miłe z jej strony, że zajmie się pogrzebem.

     Od czasu do czasu doglądam domu Aleksa: podlewam kwiaty, sprzątam i opłacam wszystkie rachunki. Jego adwokat kontaktuje się ze mną co kilka dni i wzajemnie wymieniamy się niezbędnymi informacjami. Jestem spokojna przynajmniej o sprawy firmowe ukochanego – są w najlepszych rękach.

*

     Trzymam się coraz lepiej. Nie płaczę już całymi dniami, choć nie udało mi się jeszcze przeżyć dnia bez uronienia ani jednej łzy. Wciąż nie mogę zasnąć bez tabletek, ale ten stan towarzyszy mi od dawna, na długo przed wypadkiem Aleksa. Wiele lat temu rozpoznano u mnie zespół stresu pourazowego (PTSD). To ciężka choroba, ale ja mam już dosyć psychoterapii. Dawno już ją porzuciłam. Sama kontroluję swoje życie i mam dla kogo żyć – żyję tylko dla Aleksa.

     Nie miałam w życiu łatwego startu. Dzieciakom z bidula nie jest lekko. Moi rodzice nie żyją. Gdy miałam pięć lat, tato zginął w wypadku. Spadł z rusztowania. Nie miał żadnych szans – zbyt duża wysokość. Mama się załamała. Nie dawała sobie sama z nami rady. Pewnego dnia wyskoczyła z okna, tak po prostu. Mieszkaliśmy na piątym piętrze. Zginęła na miejscu. Brat pobiegł po sąsiadkę, a ja siedziałam w kącie i płakałam. Tak trafiliśmy do sierocińca. Michał był ode mnie dwa lata starszy. Nie mieliśmy szansy na adopcje. Nikt nie chce starszych dzieci, a do tego z rodzin, gdzie miało miejsce samobójstwo. Obawiają się, że takie dzieci mają wypaczoną psychikę. Po co komu problemy?

     Dzisiaj myślę, że matka musiała mieć jakieś zaburzenia psychiczne. Zwariowała po śmierci ojca i najwyraźniej zapragnęła zginąć w taki sam sposób. Dołączyła do miłości swojego życia, ale jakoś o nas nie pomyślała. Nie mieliśmy żadnej innej rodziny, więc z góry skazała nas na dom dziecka. W sumie nie mam jej już tego za złe. Musiała bardzo kochać ojca, skoro poświęciła samą siebie. Dzisiaj wiem co taka miłość oznacza. Też byłabym gotowa zginąć za Aleksa.

     Wiele w życiu przeszłam, ale PTSD dopadło mnie znacznie później. Michał, po skończeniu osiemnastu lat, wyszedł z domu dziecka i starał się zrobić wszystko, żeby zabrać mnie stamtąd jak najszybciej. Znalazł pracę, wynajął mieszkanie i złożył wszystkie niezbędne dokumenty. Stał się moim opiekunem prawnym i zabrał mnie do siebie. Cieszyłam się, że jesteśmy znowu razem. Zawsze mogliśmy liczyć tylko na siebie.

     Pewnego dnia Michał stanął w mojej obronie i umarł w moich ramionach. Nie miał żadnych szans. Ja natomiast z powrotem trafiłam do domu dziecka. Zaczęły mnie prześladować koszmary. Miałam trudności z zasypianiem, a także częste stany lękowe. Dostawałam ataków paniki. Miałam wrażenie, że zabraknie mi powietrza i się uduszę albo odczuwałam bóle w klatce piersiowej, które interpretowałam jako nieuchronny zawał serca. Po około roku ktoś wreszcie postawił trafną diagnozę: PTSD, więc wysyłali mnie na psychoterapię. Ile tragedii może spotkać jedną osobę? Ile można znieść, żeby się nie załamać? Mam wrażenie, że moimi nieszczęściami można by było obdarować co najmniej kilka osób.

Bez lękuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz