„ .. to dziwne, jak los
wciąż łączy nas razem .. "
w którym dziewczyna mogąca zobaczyć czyjś los za pomocą dotknięcia dłoni, zakochuje się w chłopaku, który boi się ludzkiego dotyku
- KAZ BREKKER
frenemies to lovers, slowburn
Cień i Kość - Królestwo...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
vi. blizna na mapie - kaz
ZAPADŁA NOC i miasto Novokribirsk pogrążyło się w ciemności, a jedynym oświetleniem było tylko migoczące światło latarni i świec. Fałdę można było ledwo dostrzec w nocy, jej cienie wtapiały się w zmierzch. Jedynym tego dowodem był brak migoczących gwizd i nagły koniec księżycowego światła.
Kaz stał zaledwie kilka kroków od Fałdy, nie mogąc oderwać od niej oczu. Ze środka dobiegał dudniący dźwięk, a nad głową rozbijały się błyski przytłumionego światła.
- Słyszeć o tym to jedno. - Zaczęła Inej, idąc za Konduktorem, z oczami utkwionymi w zasłonie ciemności przed sobą. - Ale to jest...
- Niczym w porównaniu z tym co jest w środku.
Kaz się nie bał, on nigdy się nie bał. Ale w końcu zrozumiał strach Randvi. Przewrócił oczami kilka tygodni temu, kiedy skuliła się na myśl, że będzie musiała znowu przez to przejść - teraz rozumiał.
Nie bała się ciemności, ale tego co wkradło się do środka i chowało się w cieniu.
Nawet jeśli Randvi twierdziła, że uratowała ją ochrona bogów, Kaz wiedział, że to zwykłe szczęście. Mówić już o Randvi, to nigdzie jej nie było widać, podobnie jak Jespera. Powinien był przewidzieć, że tak będzie. Kaz wiedział, że była na haju jak latawiec i leżała gdzieś daleko w rowie.
- Więc, koza, jurda... dziękuję. - Prychnął Arken zdyszany po wyciągnięciu pociągu. - Teraz po prostu czekamy na...
Potem w powietrzu rozległ się strzał z pistoletu. Cała trójka odwróciła się, by spojrzeć przez ramiona i zobaczyła morze światła płynące w ich kierunku, a krzyki Jespera odbijały się echem w nocy.
- Czekajcie na mnie! - Słowa Jespera przerwała kolejna seria wystrzałów.
- Nie mogą zobaczyć pociągu. - Arken wpadł w panikę, łapiąc linę, do której przyczepiona była koza i wciągając ją do pociągu.
- Jesper, chodź tu teraz! - krzyknął Kaz, czując ogarniające go upokorzenie na dźwięk paniki w jego dłonie. Gdzie, do cholery, była Randvi?
Była przewidywalna, zbyt przewidywalna i dlatego tak trudno było mu ją śledzić. Za bardzo przyzwyczaił do radzenia sobie z nieprzewidywalnym w Ketterdamie.
Musiała być z Jesperem. Nienawidził momentu, w którym musiał się do tego przyznać, ale bez Randvi trzy szumowiny nigdzie nie zajdą. Potrzebował jej daru do wróżenia i potwierdzenia jego podejrzeć co do Konduktora. Kaz nie wierzył w bogów i świętych, ale wierzył w nią i ta myśl budziła w nim odrazę.