x. jeden krok do przodu, dwa do tyłu

313 24 0
                                    

x

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

x. jeden krok do przodu, dwa do tyłu
- randvi



JAKO DZIECKO Randvi słyszała historię o stolicy Ravki i o pałacach w obrębie murów miasta wyłożonych murem, z wiszącymi złotymi ornamentami kapiącymi z każdego centymetra murów. W opowieściach zawsze brzmiały tak majestatycznie i mistycznie, ale za ich pięknem kryła się brzydka prawda. Pałace ociekały nadmiarem, królewskością i griszową chciwością. Podczas gdy reszta Ravki głodowała, Griszę wylegiwały się na miękkich krzesłach i jedli, dopóki nie czuli się chorzy.

Drogi prowadzące do Małego Pałacu były zastawione wozami i artystami, a stukot kół uderzających o brukowane uliczki i krzyki strażników odbijały się echem w dół drogi. Wydawało się niesprawiedliwe, że członkowie rodziny królewskiej urządzali festyn, podczas gdy reszta kraju na rozdarta na strzępy z powodu wojny, w której nie chcieli brać udziału.

Randvi oparła się o czerwony wóz Marko Prz bramie Pałacu, obejmując się ramionami i wpatrując się w swój oddech, który krystalizował się w zimnym powietrzu. Zimy w Ravce i Kerchu były niczym w porównaniu z Fjerdą, ale i tak zimo szczypało jej policzki, sprawiając, że zaróżowiły się.

Strażnik trzymający dokumentu wjazdowe przerzucił je kilka razy, ale zdezorientowany, albo w ramach dodatkowego zabezpieczenia. Chociaż ochrona nie byłaby tak dobra, gdyby trzem przestępcom udało zakraść się do jednej z grup. Wyglądało to tak jakby Ravka błagała o porwanie ich przywoływacza słońca.

- To jest nasze zaproszenie do występu, podpisane przez królową. - Stwierdził dumnie Marko, wskazując na jeden z papierów w rękach strażnika.

Strażnik jednak nie podzielał jego entuzjazmu i wpatrywał się w Marko zirytowany. Z głębokim, wyczerpanym westchnieniem strażnik oddał dokumenty, rzucając podejrzliwe spojrzenie na grupę.

- Ten druk daje wam dostęp do zawietrznej części, głównej sali balowej i nigdzie indziej. Jesteście zatrudnieni przez królową. Nie jesteście jej gośćmi.

- Nie chciałabym być jej gościem. - Randvi usłyszała mamrotanie Inej, która przewróciła oczami.

Gdy wybuchnęła śmiechem, pojawił się przed nią strażnik, jego twarz była tak samo surowa jak wcześniej.

- Macie pozostać jak grupa przez cały czas. Żadnych pistoletów. Żadnych noży, brak jakiegokolwiek rodzaju broni. - Świetnie, dopiero co odzyskała łuk i już musiała z niego zrezygnować. Chociaż coś w spojrzeniu Jespera, które posyłał Inej, sprawiło, że Randvi pomyślała, że żadne z nich nie planowało oddania broni.
- Kara za naruszenie tych zasad wacha się od zwolnienia do ostrzeliwania. Wszyscy zrozumieli zasady?

A SEER'S SOLACE, KAZ BREKKER Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz