xiv. żołnierz i fjerdan

196 20 6
                                    




xiv

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

xiv. żołnierz i fjerdan
— Randvi

KAZ GRAŁ w umyśle Randvi bez przerwy. Za każdym razem, gdy zamykała oczy, widziała kolor jego mętnych, brązowych wpatrujacych się w nią, drwiących z niej. Nie miało znaczenia,  jak bardzo próbowała o nim zapomnieć lub wyrzucić że swoich myśli, zawsze znajdował sposób by wkraść się z powrotem.

Randvi godzinami myślała o wszystkich chwilach, które spędzili razem. Myślała o czasach, kiedy siedzieli w milczeniu, w jego pokoju, na poddaszu w Listewce albo wpatrywali się w dachy Ketterdamu, rozmawiając o swoich nadziejach i ambicjach. Przypomniała sobie, jak zabrała Kaza do kawiarni prowadzonej przez starszą kobietę z Fjerdy i zmusiła go spróbowania kawałka ciasta orzechowego.

Tęskniła nawet za wykładami i przysłowiami, które Inej dawała jej przy każdej pochopnej decyzji. Tęskniła za spaniem z Inej w jej kanciapie, kiedy koszmary stawały się zbyt natrętne, by sama mogłaby sobie z nimi poradzić. Tęskniła za żartami Jespera, jego zarozumiałym uśmiechem i zakładami, które zawsze robili.

Ale przed wszystkim tęskniła za Kazem. Jego zapachem, chrapliwym głosek i kwaśnym wyrazem twarzy.  Tęskniła za tym, jak z niej kpił i za wszystkimi oszczerstwami, jakie jej rzucał. Randvi oddałaby wszystko, by znowu go zobaczyć, ale on nie zrobiłby tego samego dla niej.

Słońce wschodziło i zachodziło nieskończoną ilość razy, przez co Randvi skończyła poczucie czasu. W pewnym sensie działało to na jej korzyść. Z każdym mijającym dniem nadzieja, że Kaz po nią przyjdzie, malała, aż w końcu zniknęła. Próbowała sobie wmówić, że wrony kupują sobie czas, czekając na odpowiedni moment, ale wiedziała, że to tylko kłamstwo.

Randvi nigdy tak naprawdę nie była wroną ani jedną z nich, więc dlaczego mieliby po nią przyjść? Kaz dbał tylko o siebie i swoje wrony, nie o Randvi.

Jej ciało bolało od pozycji, w której została wepchnięta, i od wyczerpania przez kurczowe trzymanie się utracjonej nadziei. Przez wiele godzin kreśliła kółka wokół swojej dłoni, a głos próbował ją przekonać, by użyła swojej mocy na sobie, ale jeszcze nie znalazła w sobie odwagi.

Z drugiej strony namiotu dobiegło dźwięk brzęczących łańcuchów. Był nieubłagany i trwał o wiele za długo, zaczynając męczyć Randvi. Jeśli to było miejsce, w którym miała spędzić swoje ostatnie dni, chciała, żeby przynajmniej było to spokojnie.

- Możesz ciągnąć za żelazo ile chcesz, ale go nie zniszczysz. - Zawołała Randvi z jękiem, wyciągając przed siebie nogi.
- Nie, chyba, że masz jakąś nadludzką siłę albo jesteś fabrykatorem.

Brzęczenie nie ustawało, zamiast tego stawało się coraz głośniejsze i niezdarniejsze. Gdyby nie była tak daleko, rzuciłaby się na tego, kto hałasował.

A SEER'S SOLACE, KAZ BREKKER Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz