Rozdział 33 - Rozmowa

23 2 3
                                    


- Nikt nas nie zobaczy? – zapytał Nikodem, kiedy razem z Michałem oddalili się trochę od pozostałych.

Zeszli z polany i zagłębili się między drzewa. Po chwili ukazała się im kamienista plaża, pokryta szronem. Zaklęcie Michała sięgało aż tutaj. Kamienie wydawały się lśnić jeszcze bardziej kiedy padało na nie światło gwiazd.

- Nie. – Michał pokręcił głową przeskakując jeden z większych kamieni – My widzimy wszystko co się dzieje na zewnątrz, ale nikt nie widzi tego co znajduje się wewnątrz. Zaklęcie jest poprowadzone tak, żeby przekierować wszystkich, którzy będą chcieli się zbliżyć. Przykro mi, dzisiaj to nasza miejscówka.

Nikodem zaśmiał się w odpowiedzi na jego słowa i z większą ostrożnością przeskoczył kamień. Wokoło latało mnóstwo świetlików. Przez chwilę czuł się jakby ponownie znajdował się w swojej gwiezdnej kopule. Tylko tych gwiazd nie mógł złapać.

- Pomysłowe – skwitował Nikodem – Cholera, ciemno tutaj. – mruknął kiedy o mało nie wpadł do większej sadzawki powstałej w wyniku osadzania się nanosów rzecznych.

Kiedyś to będzie zakole Wisły.

- Poczekaj – poprosił Michał.

W jednym szybkim ruchu zacisnął dłoń wokół przelatującego najbliżej świetlika. Nikodem mimowolnie się skrzywił słysząc trzask chitynowego pancerza. Potem Michał przyłożył zaciśniętą pięść do ust i dmuchnął w nią w iście kiczowatym geście.

Kiedy otworzył zaciśniętą dłoń, nie było w niej zwłok owada. Błękitny promyk, przypominający światło pochodni lewitował w powietrzu.

Nikodem patrzył jak ten rośnie, by osiągnąć rozmiar jego głowy. Płomień nie był również pomarańczowy, jakby oczekiwał tego od płomienia.

Ten miał odcień jasnego błękitu i w niektórych miejscach przechodził w czystą biel. Zrobił się jasno za sprawą ognika-świetlika.

- Kiedyś ludzie myśleli, że to dusze zmarłych – rzucił Michał niezobowiązująco, dużo pewniej się poruszając po kamienistej plaży. Zmierzał w stronę gigantycznego kamienia, na którym mogli obaj usiąść.

- A to tylko zgniecione robaki – skwitował Nikodem.

- Albo wybuchy metanu na bagnach – dodał Michał – Chociaż znacznie częściej widzieli właśnie takie światełka-pochodnie, którymi posługiwali się czarujący.

- Zabiłeś świetlika – wytknął Nikodem, wspinając się na kamień obok Michała. Szło mu to nieco bardziej opornie i niezdarnie niż jego bratu, ale finalnie usiadł koło niego.

- Ofiary konieczne – powiedział beznamiętnie, zaplatając ręce na piersi.

Nikodem już tego nie skwitował i zapadła cisza. Przez długą chwilę oboje zbierali myśli patrząc w ciemne jak atrament wody Wisły. Wydawała się być piękna i tajemnicza, a jej wody niezbadane. Ciekawe czy jakaś rusałka kręciła się w okolicy?

Nikodem popatrzył na profil Michała i wydął wargę. Potem wziął porządny zamach i z całej siły uderzył go w ramię.

- Ała! – krzyknął Michał i zachwiał się na kamieniu – Za co to?!

- Z wszystko – Nikodem uniósł podbródek – Za to, że ukrywałeś przede mną że jesteś czarownicą, za to że zniknąłeś, za to że kazałeś mi się martwić i już na pewno za to że zachowałeś się jak dzieciak!

Michał zaniemówił.

- Dobra. Z częścią tych zarzutów jestem się w stanie zgodzić. – zawyrokował po chwili ciszy.

Czarodziej z KrakowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz