Około godziny dwudziestej pierwszej trzydzieści Nikodem usłyszał ciche pukanie do pokoju. Przez chwilę siedział w ciszy, przy zgaszonym świetle. Jedynie lampki choinkowe, które miał okręcone wokoło karnisza rzucały zimne niebieskawe światło na pokój.
Teraz czuł się dobrze. Bezpiecznie. Przez okno wpadało mu światło latarni ulicznych i co chwilę słychać było dźwięk przejeżdżającego samochodu. Nocne, lekko ostygłe już powietrze sączyło się powoli, niby dym, otumaniając jego zmysły kiedy leżał na łóżku zawinięty w koc. Bosymi stopami przeciągnął po pościeli i nakrył głowę z zamiarem zignorowania gościa, jednak kiedy pukanie się ponowiło westchnął z irytacją i przewrócił się na plecy.
To musiał być Michał. Któż by inny? Nie potrafił się na niego gniewać. To z nich dwóch Nikodem był bardziej impulsywny i porywczy. To on zawsze pierwszy podnosił głos i rzucał piorunujące spojrzenia. Ale szybko mu przechodziło. Znajomi mówili że był łatwopalny i często rzucał różnymi słowami bez zastanowienia. Tak jak teraz. Jeżeli jednak ochłonął, zaczął dostrzegać rzeczy których zaślepiony irytacją nie dostrzegał i dopiero wtedy był w stanie przyznać się do błędu i przeprosić.
Tylko tym razem jakoś... nie czuł się gotowy. Temat ojca zawsze był drażliwy i Nikodem miał nikłą nadzieję, że przejdą nad tym mikro wybuchem do porządku dziennego i nie będą musieli sobie wyjaśniać i rozwijać tego tematu. Po prostu Nikodem czuł się skrzywdzony i nie sądził, że był by w stanie porozmawiać o tym z bratem. Jeszcze nie teraz.
- Mogę? – drzwi się uchyliły, a Michał wetknął głowę przez powstałą szparę.
Nikodem na chwilę zacisnął usta. Gniew już mu przeszedł. Zostało jedynie dławiące uczucie, które umiejscowiło się gdzieś w okolicy jego gardła i zagnieździło się tam na dobre.
- Wejdź – skapitulował chłopak i podciągnął nogi do siebie, żeby Michał miał gdzie usiąść.
Michał nieco niepewnie i ostrożnie pchnął ramieniem drzwi i kopniakiem je zamknął. W rękach miał dwa talerzyki z pięknie ukrojoną tartą truskawkową wytwornie przyozdobioną listkiem świeżej mięty. Nagle Nikodemowi przewróciło się w żołądku z głodu. No przecież ostatnim co jadł były lody. Jak się jest wściekłym to się nie myśli o tak przyjemnych rzeczach jak jedzenie.
- Pomyślałem, że najpierw ciebie poczęstuję tym ciastem, żeby w razie czego go nie jeść gdyby okazało się trujące – wyjaśnił z psotnym uśmiechem jego brat podając mu jeden z talerz, a z drugim ułożył się na łóżku w poprzek, opierając plecami o ścianę. Gdyby Nikodem przesunął stopami do przodu mógłby je swobodnie ułożyć na udach Michała.
Nikodem przyjął talerzyk, siadając ze skrzyżowanymi nogami na których wciąż zalegał koc.
- Po tamtym, to nie jestem taki pewien czy mi czegoś nie dosypałeś – mruknął z kwaśnym uśmiechem Nikodem, ale bez oporów wziął widelczyk który leżał obok i wbił go w ciasto odłamując kawałek z truskawką.
- Jak już, to bym ci dolał coś do herbaty – powiedział Michał i jakby na przekór swoim słowom również nabił kawałek tarty i włożył go do ust. Przeżuł powoli. Nie była taka zła.
- Na razie żyje, więc chyba to nie była aż tak poważna sprzeczka – mruknął młodszy uśmiechając się lekko – A tarta wyszła super.
- Dzięki – Michał lustrzanie odwzajemnił jego uśmiech. – Wiesz... przepraszam za tamto. Nie powinienem aż tak ingerować... Tylko zrozum, każdy naprawdę zasługuję na drugą szanse. Nie tylko tata – zastrzegł widząc jak Nikodem otwiera usta – I.. jeżeli kiedykolwiek zdarzyła by się sytuacja, że byśmy się pokłócili. Tak naprawdę bardzo. Nie o błahostkę, tylko o coś serio poważnego to chce żebyś o tym pamiętał. Ja zawsze, ale to zawsze dam ci drugą szansę. I proszę o to samo – zakończył poważnie Michał wpatrując się w niego przenikliwie.
CZYTASZ
Czarodziej z Krakowa
ParanormalNikodem kończy pierwszy rok szkoły średniej. Wraz z rozpoczynającymi się wakacjami jego brat nagle znika bez śladu. A co gorsza tylko Nikodem pamięta o jego istnieniu! Chłopak za wszelką cenę chce znaleźć Michała, jednak jedyne co odnajduje to nowe...