Rozdział 12 - Spotykając się we śnie

41 3 2
                                    


Prawie trzyletni Nikodem nie lubił swojego nowego pokoju. Niedawno przeniósł się z pokoju brata do tego swojego, kiedy rodzice posprzątali wszystkie stare rzeczy z niego i zagospodarowali to pomieszczenie jako pokój dla drugiego z synów.

Ściany były jasnobłękitne, a całe pomieszczenie miało duże okno z kilkoma kwiatkami na parapecie. W dodatku była tutaj meblościanka i biurko, na którym mama ustawiła mu kilka pojemników z kredkami.

Na łóżku natomiast siedział kremowy pluszak, którego Nikodem dostał od babci. Michał miał takiego samego.

Ścianę przeciwległą do okna zdobiła naklejka przedstawiająca wszystkie kontynenty. U sufitu podwieszony był duży samolot, który kołysał się lekko.

- Nikoś, nie możesz spać cały czas z Michałkiem – tłumaczyła mu łagodnie Elżbieta, sadzając go sobie na kolanach. Jego ojciec siedział na krześle przy biurku i z lekką irytacją przysłuchiwał się żonie.

- Ale ja chce! – załkał Nikoś, wycierając zasmarkany nosek z rękaw bluzki – Tu nie chce spać! Boje się!

- Ale kochanie, czego się boisz? – Elżbieta wciąż łagodnie mówiła do swojego młodszego syna, który aż cały trząsł się z powodu spazmatycznego szlochu.

- Nikodem nie wygłupiaj się! – warknął ojciec, zaciskając dłoń na kolanie – Nie po to wkładaliśmy tyle pieniędzy w ten pokój żebyś cały czas spał z Michałem!

- Nie chce! – załkał ponownie, wtulając się w mamę.

- Co ci się może do cholery jasnej stać?! – ojciec wstał mocno zirytowany i założył ręce na biodra warcząc na chłopca.

- Tato? – ciemna główka Michała wyłoniła się zza framugi zwabiona krzykami dobiegającymi z pokoju obok. Nikodem kiedy tylko zobaczył brata, zaraz się wyrwał z ramion matki i podbiegło do niego zaciskając małe piąstki na bluzie.

Pięcioletni Michał był spokojnym dzieckiem i Dariusz wyraźnie go faworyzował. Natomiast Elżbieta zawsze stała po stronie swojego młodszego syna.

- Nie wrzeszcz na niego, furiacie, widzisz że się boi! – kobieta również się podniosła, stając naprzeciw męża, który aż poczerwieniał ze złości.

- Michaś? – Nikodem popatrzył swoimi opuchniętymi oczkami na starszego brata, w którego ramionach czuł się najbezpieczniej na świecie – Powiesz tej dziewczynce żeby poszła? Boję się – znowu wtulił się w bluzę brata, a rodzice umilkli jakby za sprawą magicznej różdżki.

Było to jednak tylko preludium do większego ataku złości u Dariusza.

- Jakiej znowu dziewczynce? – zapytał na pozór spokojnie mężczyzna, ale żyła na jego skroni niebezpiecznie zwiększyła swoją objętość.

- Tej z szafy... - Nikodem skulił się w sobie, kiedy postać ojca nagle wydawała się mieć rogi i była bardziej przerażająca od małej dziewczynki, która siedziała na biurku...

Elżbieta odetchnęła głęboko, a Dariusz powtórzył jej czyny ale bardziej drżąco.

- Nikodem, jeżeli natychmiast... - nie dokończył ponieważ oczy jego młodszego syna skierowały się w stronę biurka i podążyły za jakimś wyimaginowanym kształtem przez cały pokój, by potem naglę się unieść i utkwić wzrok w samolocie podwieszonym u sufitu.

- Mamo... odsuń się – Michał powiedział spokojnie. Elżbieta zmarszczyła brwi z niezrozumieniem.

- Dlaczego? – ledwo skończyła wypowiadać to słowo, a linki na których umocowany był wielki model samolotu zerwały się, a ten uwieszony na dwóch pozostałych, poszybował przez pokój prawie wbijając swój dziób w oko Elżbiety, która w ostatnim momencie usłuchała swojego starszego syna i się odsunęła.

Czarodziej z KrakowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz