Rozdział 20 - Powrót w rodzinne strony

26 2 2
                                    


Nikodem snuł się po domu jak duch. Nie miał pojęcia w jaki sposób zabrać się za ten cały rytuał. W dodatku pachniał jak sklep z ziołami. No pięknie.

Olek miał się lada chwila zjawić, a Nikodem nie czuł się na to ani trochę gotowy. Nawet nie miał chwili żeby przemyśleć sprawę umawiania się Olka i Julki! Ta cała zabawa w Wiedźmę zabierała mu sporo czasu.

Nikodem uważał to za interesujące, owszem. Interesujące, bo było inne. Teraz chyba trochę mu brakowało takiej normalności. Chwili dla siebie, podczas której usadowi się na kanapie w salonie i odpali Netflixa, nie myśląc jednocześnie czy ze ściany wypełznie mu jakiś stwór...

Uniósł dłonie i przycisnął je do skroni. Potrząsnął głową energicznie, bo zaczynało mu pulsować pod czaszką. Jęknął cicho i skulił się przy oparciu kanapy, kucając na podłodze.

Przez długą chwilę trwał tak skulony, w pozycji embrionalnej, lekko masując się po środku czoła. Po chwili ból zaczął ustępować, a on odetchnął głębiej.

Zapakował do plecaka wszystkie rzeczy które uznał za pomocne. W tym był również niebieski nóż który zabrał z kuchni. Nie był pewien czy chodziło o taki nóż ale chyba się nada.

Później poszedł jeszcze do łazienki i ponownie zakleił ranę, ponieważ poprzedni opatrunek lekko się zużył. Delikatnie go odkleił i się skrzywił. Przynajmniej krew już nie ciekła. Cholerny rowerzysta...

Kilka minut przed dziewiętnastą na domofon zadzwonił Olek, a Nikodem nawet nie zerkając na wizjer otworzył drzwi. Lekko zdębiał kiedy zobaczył jak najpierw wchodzi Olek w zgniłozielonych bojówkach i czarnym T-shircie, potem chłopak którego już kiedyś widział, potem trzy dziewczyny. Dwie z nich kojarzył ze szkoły, a trzecią widział pierwszy raz na oczy.

- Eee – zająknął się patrząc na całe towarzystwo – Hej?

- Zbieraj się. Idziemy. – rzucił chłopak, a Nikodem przypomniał sobie, że raz go widział na meczu siatkówki w ich szkole. Nie był pewien czy też nie był tego dnia w McDonaldzie na Czyżynach kiedy poznał Julkę z Olkiem.

Ach, no tak. Nazywał się Kamil!

- Jestem Maja – przedstawiła się pierwsza z dziewczyn. Miała płomienne, rude włosy i mocno zadarty nos. Nikodem niepewnie podał jej rękę, a ona ją mocno uścisnęła. Wyszczerzyła się radośnie.

- Jesteś Wiedźmakiem, prawda? – zaciekawiła się kolejna z dziewczyn. Czarne włosy opadały jej ledwo za uszy.

- Nie do końca – zaoponował Nikodem, unosząc ręce do góry. Dziewczyna bez ceregieli podeszła do niego i z zaciekawieniem przekrzywiła głowę.

- Weź, młoda, nie rób obciachu – jęknęła Maja i pociągnęła dziewczynę za ramię. Nikodem odetchnął lekko.

- Nie chcę być nie miły ani coś... - zaczął na wstępie Nikodem, unosząc ręce w obronnym geście – Ale co wy tutaj wszyscy robicie?

Olek uśmiechnął się ciepło, co było całkowitym przeciwieństwem złośliwego uśmiechu Kamila.

- Idziemy wywoływać Sylfy, dzieciaku – powiedział Kamil zakładając ręce na klatce piersiowej.

- Im nas będzie więcej, tym będzie bezpieczniej – wytłumaczył Olek kładąc rękę na ramieniu Nikodema. Ten zaraz syknął lekko i wywinął się spod uścisku jak żmija – Wybacz.

- Naprawdę potrzebujemy aż tyle ludzi? – zapytał niepewnie – I gdzie jest Eryk?

- Powiedział że się trochę spóźni. Poczekamy na niego – powiedział mu chłopak. – A więc tak. To jest Maja, Maję już znasz. Ten obok chodzi z nami do szkoły i to Kamil, brat Mai, gra ze mną w drużynie. Dalej z czarnymi włosami jest Sara, a to jej dziewczyna Felicja – wskazał na cichą dziewczynę, która stała lekko schowana za potężnym brakiem Kamila. - Moi drodzy, to jest Nikodem, brat Michała.

Czarodziej z KrakowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz