Rozdział 36 - Ostatni akt

35 2 6
                                    


Nikodem ocknął się na polanie. Rozejrzał się nieprzytomnie i zobaczył, że wszystko było w takim samym układzie jak przed tym, jak został zamknięty w czarnym kokonie. Kwiat chryzantemy wciąż miał wetknięty za ucho.

Poczuł lekkie poruszenie w ramionach i zwrócił swój wzrok na Michała. Zakrztusił się powietrzem kiedy zobaczył jak ten lekko mruga powiekami, a w jego szare oczy wraca życie.

- Och, dzięki ci bogini – szepnął Nikodem, odgarniając kosmyk z czoła Michała. Widział lekki ślad na jego skórze po wniknięciu w nie duszy, ale ten zanikał z każdą chwilą.

Michał był zdezorientowany i osłabiony. Kiedy uniósł wzrok na Nikodema lekko się uśmiechnął.

- Nawet sobie nie wyobrażasz, co mi się śniło – szepnął ledwie słyszalnym głosem, a Nikodem zaśmiał się przez łzy.

Kilka z nich spadło na policzek i nos Michała który wciąż leciutko się uśmiechał.

Lutomir patrzył oniemiały na to jak Michał powoli trzepocze powiekami i lekko się uśmiecha. Uchylił usta niemądrze, dopiero poniewczasie dostrzegając chryzantemę wsuniętą we włosy Nikodema. Zacisnął usta.

Lutomir szybko połączył wątki.

- Utop go.

- Słucham...? – Eryk popatrzył na niego z brakiem zrozumienia. Jego oczy zrobiły się wielkie.

- Utop go. W Wiśle. Teraz – wycedził przez zaciśnięte zęby Lutomir. Ścięgna na jego szyi były tak naprężone, że wydawało się że zaraz się zerwą.

Eryk zakrztusił się powietrzem. Czarne oczy Króla Dzikiego Łowu wbijały się w niego jeszcze przez sekundę. Chłopak czuł jak mimowolnie ulega, a znamię członkostwa patrzy go na piersi. Tuż przy sercu.

Przełykając gorycz, Eryk w szybkim susie dopadł do Nikodema i podciągnął go na nogi. Ten chciał coś powiedzieć, ale wyszedł z tego jedynie słaby jęk kiedy Eryk uderzył go pięścią w brzuch.

Nikodem mimowolnie zgiął się w pół mając nieprzyjemne uczucie deja vu. Po chwili poczuł jak traci grunt pod nogami kiedy Eryk bez najmniejszego problemu uniósł go z ziemi i przerzucił sobie przez ramię.

Wierzgnął, ale Eryk jedynie mocniej chwycił jego nogi uniemożliwiając mu kopanie. Uderzył pięściami kilka razy w kręgosłup chłopaka.

Michał uderzył plecami o ziemię. Jęknął cichutko, kiedy okazało się że jest tak słaby że nie może nawet się podnieść. Zobaczył pochylającego się nad nim mężczyznę, ale w jego umyśle była jedna wielka czarna dziura.

- Ty? Luto...mir? – zapytał równie cicho, uważnie śledząc dłoń która się do niego zbliżała. Zobaczył jak mężczyzna zastyga na moment a jego oczy rozszerzają się.

Po chwili na jego usta wstąpił uśmieszek.

- Oczywiście, że ja. Nie zostawiłbym mojego męża – powiedział lekko wsuwając dłoń pod plecy Michała. Ten popatrzył na niego zdzwiony. Zmarszczył brwi i lekko dotknął skroni.

- Wszystko jest takie... – powiedział lekko spanikowany – Hej, Nikodem... Gdzie on...? – Michał chciał się podnieść ale Lutomir zatrzymał go ręką. Wystarczył niewielki nacisk żeby chłopak ustąpił. Jego ciało nie było w stanie stawić oporu.

- Eryk się nim zaopiekuje – powiedział łagodnie. – Zabiorę cię do domu. No już, powoli – Lutomir stanowczo, ale delikatnie pomógł stanąć Michałowi na nogi.

- Do domu? – powtórzył prawie niesłyszalnie. Gdzie był jego dom?

~*~

Nikodem tymczasem krzyczał na Eryka żeby go postawił. Jego świat nagle zrobił fikołka, a kaptur bluzy spadł mu na głowę. Kopał i wierzgał, ale wydawało się to nie robić żadnego wrażenia na chłopaku.

Czarodziej z KrakowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz