Rozdział 27 - Wzrastający Księżyc

34 2 5
                                    


Oczyszczenie energetyczne domu składało się na dwa etapy. Najpierw znalazł suszoną szałwię, (miał nadzieję że to była szałwia, bo podpisana nie była i wyglądała podobnie jak na zdjęciach, na które trafił w internecie), w szufladzie Michała i odpalił ją, starannie wypełniając drażniącym dymem wszystkie pomieszczenia.

Pozwolił zapachowi się rozprzestrzenić, po czym otworzył wszystkie ona w domu żeby dym uleciał. Jednocześnie wyobrażał sobie, jak wraz z wylatującym powietrzem, pozwala negatywnej energii wewnątrz siebie i wewnątrz mieszkania się wydostać na zewnątrz.

Poczuł się naprawdę dobrze po tym zabiegu.

Kiedy dochodziła dwudziesta, wykąpał się w specjalnej mieszance ziół silnie oczyszczających i umył włosy, zmywając z siebie wszystkie brudy, jakie mogły przylgnąć do niego za dnia.

O dwudziestej pierwszej zaparzył sobie silną herbatę z piołunu i usiadł w salonie wbijając wzrok w bliżej nieokreślony punkt. Zapadł w lekki letarg i ocknął się dopiero słysząc pukanie do drzwi. Wzdrygnął się i prawie rozlał do połowy upitą herbatę. Była już lekko chłodna, ale nie przeszkadzało to Nikodemowi.

Jego stopy były zmarznięte, kiedy poszedł do przedpokoju, żeby zobaczyć kto przyszedł. Zerknął przez otwór w drzwiach i jego kącik ust się lekko uniósł.

- Nie wiesz co to domofon, co? – rzucił zamiast powitania, otwierając drzwi.

Eryk miał na sobie żółto-czarny podkoszulek i bojówki. Czarne włosy były schowane pod granatową czapką z daszkiem.

- Wiem, nie potrzebuję go – odpowiedział, wciskając ręce do kieszeni. Wzruszył jednym ramieniem w nonszalanckim geście.

- Jesteś pierwszy – Nikodem odsunął się z przejścia robiąc miejsce Erykowi. Ten skorzystał z zaproszenia i wszedł kilka kroków w głąb mieszkania. Od razu ruszył w stronę salonu.

Nikodem z niedowierzaniem pokręcił głową i zaśmiał się cicho z powodu bezczelności chłopaka. Kiedy ruszył za Erykiem, uprzednio zamykając drzwi, zobaczył że ten podnosi jego kubek i obwąchuje zawartość. Skrzywił się popisowo.

- To piołun – oznajmił, jakby Nikodem postradał zmysły.

No cóż, Nikodem był pewien że zalicza się do niezwykle wąskiego grona osób, które są w stanie to pić. Jego w kwestii naparów już nic nie zaskoczy. Przez długi czas był królikiem doświadczalnym dla Michała...

- Co ty nie powiesz – zironizował, wyciągając rękę po swój kubek.

Eryk nie oddał mu go, wręcz przeciwnie. Z wyzywającym spojrzeniem zbliżył naczynie do ust i upił łyk wciąż patrząc mu głęboko w oczy.

Nikodem jęknął i szybko skoczył do przodu chcąc wyrwać swój napój z rąk napastnika. Eryk z diabelskim uśmiechem momentalnie oderwał się od niego i uniósł go wysoko nad głowę.

Nikodem fuknął zirytowany i popatrzył na niego gniewnym spojrzeniem. Potem przeniósł spojrzenie na kubek i sam wyciągnął rękę po naczynie. Stanął na placach i napiął się jak najbardziej mógł... ale wciąż nie dosięgał.

Cholerny dupek z metrem dziewięćdziesiąt wzrostu!

- No oddaj mi go! – wbrew powoli kiełkującej irytacji Nikodem lekko się zaśmiał, zaciskając palce wokół przedramienia chłopaka i próbując ściągnąć jego rękę na dół. Celowo wbił palce w jego żyły z nadzieją że odpuści, ale tak się nie stało.

Eryk był cholernym posągiem i ani drgnął, mimo że Nikodem uwiesił się na nim całym ciężarem ciała. Potem młodszy chłopak, lekko zasapany ciągłym skakaniem i wyciąganiem ręki odsunął się na dwa kroki mierząc go sondującym spojrzeniem.

Czarodziej z KrakowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz