52. To nie Twoja wina

1K 54 6
                                    

Zaraz po tym, gdy samochód ruszył z pod domu, mój telefon zabrzęczał. 

Nieznajoma: Wesołych świąt:)

Biorąc pod uwagę fakt z kim teraz mogłam pisać, szybko wystukałam odpowiedź. 

Alice: Nawzajem, Nieznajoma:)

Zastukałam palcami w udo, oczekując.. no właśnie czego? Nie rozumiałam samej siebie. Odkąd dowiedziałam się kto może za nią stać, chciałam z nią rozmawiać. Zapragnęłam ją poznać, bo jeśli moja teoria była słuszna to w ten sposób poznawałam

Ale już nic więcej nie przyszło, a to doprowadziło do tego, że się zirytowałam. Dwa cholerne tygodnie bez niej. Jak ja miałam to wytrzymać? To wydawało mi się tak bardzo nierealne, ale wiedziałam, że musiałam się tego nauczyć. Żyć bez niej. A przynajmniej się postarać. Te 2 tygodnie musiały mi w tym jakoś pomóc.

Naprawdę chciałam się skupić na tym, aby myśleć tylko o tym, że będę mogła spędzić sporo czasu z Luke'iem, ale nie ważne ile próbowałam, nie potrafiłam. Ona i tak tam siedziała, naśmiewając się z tego jak bardzo żałosna byłam. Zakochać się w nauczycielce. To było tak beznadziejnie głupie, że sama nie mogłam uwierzyć w to jak bardzo autodestrukcyjna byłam. A teraz.. naprawdę czułam, że miałam po co żyć. A przynajmniej spróbować. Mimowolnie i tak się zastanawiałam nad tym czy gdybym zniknęła to czy rodzice wróciliby do rodziny. Czy po tym wszystkim by im się to udało? Byłam zdania, że tak, bo zapewne wszyscy uznają to za "chwilową niepoczytalność" albo po prostu "głupi błąd".

Zerknęłam w kierunku mamy, zastanawiając się czy kiedykolwiek w ten sposób o tym pomyślała. Czy chciała cofnąć czas? Czy gdyby miała drugą szansę to sprawiłaby, że nigdy bym się nie urodziła?

Odwróciłam wzrok w kierunku okna, za którym już prószył śnieg. Dzięki temu tata jechał wolniej niż zwykle. Ewidentnie miał już świąteczny nastrój, bo w radiu puszczał piosenki o tej tematyce i w kółko mówił jak bardzo się cieszy, że spędzi te dni z nami. Ja natomiast czułam się słaba. Ten okres pozbywał mnie wszelkiej energii i chęci do czegokolwiek. Od roku wyobrażałam sobie jak coś czarnego i złowrogiego mnie oplata i szepcze do ucha, że to wszystko było moją winą. W głowie praktycznie każdego dnia odtwarzałam chwile jak to jeszcze wyglądało, gdy jeszcze wszystkiego nie zepsułam. Tęskniłam za tamtymi czasami. Brakowało mi tego chaosu, biegających kuzynów pod nogami, babci krzyczącej z kuchni i śmiechu wszystkich. A najbardziej swojego. Tak dawno temu go słyszałam, że już nawet nie byłam pewna tego jak on brzmiał. Brakowało mi tego jak wtedy wszystko było proste.

- W porządku, kochanie? - obok siebie usłyszałam łagodny głos mamy. Delikatnie dotknęła mojego ramienia jakby się obawiała, że zrobi mi krzywdę. Wiedziałam, że teraz ważyli każdy gest i słowo w moim kierunku. Bali się, że w jakiś sposób sprawią, że poczuje się gorzej chociaż i tak starali się traktować mnie w miarę normalnie. A przynajmniej na tyle ile można było osobę w moim stanie.

Obróciłam się w jej kierunku, a potem posłałam niewielki uśmiech.

- Tak, jest okay - naprawdę starałam się okazać swoją ekscytację na święta i powrót tam, ale byłam dzisiaj na tyle zmęczona tym wszystkim, że nie byłam pewna czy mi się to udało. - Za ile będziemy? - spytałam, przesuwając wzrokiem w kierunku przedniego lusterka, w którym odbijała się uśmiechnięta twarz taty. Zauważyłam jak zmarszczył brwi, a jego wzrok wbił się w moje oczy w lusterku.

- Z trzy godziny jeszcze - odparł, a potem posłał mi lekki uśmiech. - Zatrzymamy się gdzieś na jakieś jedzenie? - spytał, a jego twarz od razu się rozświetliła.

- Jeśli chcecie to możemy - mruknęłam niechętnie. Wcale nie byłam głodna, ale mogłam się zmusić do zjedzenia czegoś jeśli tylko dla nich byłoby tak lepiej.

OszukanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz