6. Martwię się o Ciebie

1.5K 71 0
                                    

Otworzyłam powoli oczy po czym usiadłam i rozejrzałam się po pokoju. Panował w nim pół mrok. Przetarłam oczy po czym złapałam za telefon i sprawdziłam godzinę. Wskazywał 17:21. Zapaliłam światło po czym zabrałam się za naukę. Miałam wiele do nadrobienia. Co prawda nie było mnie raptem 4 dni, ale byłam pewna, że każdy nauczyciel to od razu wykorzysta i zaczną zadawać mi pytania z kosmosu, na które ja w tym momencie nie byłam przygotowania. A musiałam. Miałam cały weekend, aby się tego nauczyć i nic, ani nikt nie mógł mnie teraz rozpraszać.

***
- Skarbie.. - podniosłam głowę patrząc na twarz mamy wsuniętą pomiędzy drzwi, a futrynę. - Mogę? - spytała niepewnie. Przytaknęłam głową. Okazało się, że w dłoniach trzymała zapewne obiad dla mnie, który składał się z kurczaka, ziemniaków i surówki z pekinki. Postawiła talerz na biurku po czym usiadła na krańcu łóżka. - Mogłaś do nas zejść jak wstałaś - stwierdziła nieco się krzywiąc.

- Chciałam się pouczyć - powiedziałam okręcając fotel w taki sposób, że patrzyłam na nią.

- Skarbie, nie zamykaj się przed nami - poprosiła przeczesując włosy dłonią. Bolało mnie to, że ewidentnie cierpiała. Chciałam jakoś jej pomóc, ale nie miałam pojęcia jak.

- Nie robię tego. Naprawdę chciałam się tylko pouczyć - zapewniłam posyłając jej słaby uśmiech. Na więcej naprawdę nie było mnie stać.

- Masz cały weekend, żeby wszystko nadrobić. Ze wszystkim zdążysz - uśmiechnęła się pocieszająco. Zagryzłam mocno wewnętrzną część policzka starając się nie rozpłakać. Nie wiedzieli jak trudno mi było w szkole, a ja nie miałam zamiaru wyprowadzać ich z tego błędu.

- Wiem, ale chciałabym mieć to z głowy - przyznałam choć wiedziałam, że cały weekend poświęcę na naukę. Nie miałam innej opcji. W innym wypadku z pewnością nie mogłabym liczyć na chociaż ocenę dobrą. Po chwili kobieta przytaknęła głową.

- Zjesz? - spytała ostrożnie jakby się bała, że nagle na nią nawrzeszczę albo się rozpłacze. Zmarszczyłam na to brwi.

- Mamo, nie musisz tutaj siedzieć. Niczego sobie nie zrobię - zapewniłam lekko się uśmiechając. Wiedziałam, że to było najpewniej kolejnym kłamstwem, ale jakie to miało znaczenie? Najważniejsze było to, aby to oni poczuli się lepiej.

- Martwię się o Ciebie - przyznała nerwowo bawiąc się palcami. - Chyba nigdy tak bardzo się nie bałam jak przez ostatnie dni. Skarbie, wiesz, że jesteś dla nas wszystkim? - spytała ze łzami w oczach. Od razu zacisnęłam usta mając ochotę sobie przyłożyć za to, że do tego doprowadziłam. Byłam tak beznadziejną osobą.

Przytaknęłam głową po czym wstałam i przytuliłam się do kobiety. Czułam się naprawdę źle z tym, że znowu doprowadziłam ją do płaczu. Zacisnęłam dłonie na jej koszuli jakby to miało nam obojgu pomóc. - Chcemy Ci pomóc. Zgodzisz się na psychologa? - spytała głaszcząc mnie po plecach. Dziwne było to, że spytali mnie dopiero, gdy już do jednego mnie umówili, ale postanowiłam tego nie komentować.

- Jeśli znajdziecie jakiegoś normalnego to tak - uśmiechnęłam się czując jak mama pocałowała mnie w czubek głowy. W końcu poczułam się naprawdę bezpieczna. Wiedziałam, że w właśnie w jej ramionach nic mi nie grozi.

- Co znaczy normalnego? - spytała, a ja nawet na nią nie patrząc wiedziałam, że unosi brwi i marszczy czoło. Uśmiechnęłam się niemrawo wiedząc już, że to co robiłam miało naprawdę sens. Nie było nic ważniejszego poza tym, aby w końcu poczuli się lepiej.

- Takiego, który pomoże mi z moimi problemami, a nie będzie próbował leczyć moją orientację - wytłumaczyłam pod koniec zaciskając zęby tak mocno, że mnie zabolały. Nagle poczułam jak wszystkie chęci na cokolwiek mnie opuściły. W tym momencie chciałam tylko schować się pod kołdrą i nie wychodzić z niej przez następny tydzień.

- Oh, skarbie. Nigdy nie kazalibyśmy chodzić Ci do takiego - zapewniła, a ja automatycznie przymknęłam oczy na jej delikatny dotyk na moich plecach.

- Dziękuję - wyszeptałam słuchając bicia jej serca.

- Nie masz za co - skwitowała z delikatnym uśmiechem. Zdecydowanie mam. - Chciałabym z Tobą o czymś porozmawiać - powiedziała nagle, jednak z wahaniem na co uniosłam głowę po czym na nią spojrzałam.

- O co chodzi? - spytałam zaskoczona zmianą jej postawy. Miałam wrażenie, że to co zaraz powie wcale mi się nie spodoba.

- Wiem kim jest ta dziewczyna, a właściwie to kobieta - uśmiechnęła się delikatnie. Od razu cała się spięłam. - Myślę, że ty też się jej podobasz - uniosła brew w zadziorny sposób na co lekko się zarumieniłam. Trochę dziwnie było mi rozmawiać z mamą na ten temat, bo chociaż zawsze jej ufałam to, gdy ostatnio ktoś mi się podobał to chowałam to w sobie, więc nigdy nie przeprowadzaliśmy tej rozmowy.

- S - skąd? - odchrząknęłam nic z tego nie rozumiejąc. Nie chciałam sobie robić zbyt wielkich nadziei, ale jak mogłam ich nie mieć, gdy mówiła takie rzeczy. Może tego nie wiedziała, ale nie pomagała mi w ten sposób. Byłam pewna, że musiało jej się coś pomylić. Nie było nawet takiej opcji, abym się jej spodobała.

- Była w szpitalu i wariowała tak samo jak my - uśmiechnęła się pod nosem jakby to ją naprawdę cieszyło. - Przez całą Twoją operację siedziała pod salą, a lekarz mówił, że musiała ją ochrona odciągać, bo nie chciała Cię puścić. I jak się obudziłaś to przyszła po południu, ale bała się wejść. Naprawdę się o Ciebie martwiła - odparła posyłając mi naprawdę szeroki uśmiech, jednak ja nie potrafiłam się nawet poruszyć. Nie wiedziałam co o tym myśleć. To przecież nie mogła być prawda. Nie wierzyłam w to, że taka kobieta jak ona mogłaby na mnie spojrzeć chociażby w przyjazny sposób, a już na pewno nie w taki jaki ja oczekiwałam. Nie chciałam się łudzić, ale jednocześnie nie mogłam przestać się uśmiechać, a moje serce bić tak mocno.

Martwiła się.

Ona się martwiła.

O mnie.

Chciałam skakać ze szczęścia pod sam sufit. Aż takiego szczęścia to już naprawdę długo nie czułam. Mózg cały czas próbował mi przetłumaczyć, że nie powinnam sobie robić nadziei i najlepiej o niej zapomnieć, jednak moje serce wszystko to zagłuszało i nie potrafiłam powstrzymać szerokiego uśmiechu cisnącego się na moje usta. Czułam się jak na haju.

Chwilę później mama wyszła mówiąc jeszcze, żebym zjadła i, że niedługo przyjdzie i sprawdzi czy faktycznie to zrobiłam. Zaraz po tym, gdy zamknęła za sobą drzwi opadłam na łóżko i wbiłam wzrok w sufit wyobrażając sobie ją.

Ten dzień nie mógł zakończyć się lepiej.

----
Jako, że rozdział wyszedł naprawdę krótki to kolejny wstawię już w środę❤️

OszukanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz