22. Sądzisz, że jestem głupia?

1.2K 60 4
                                    

- Mogę teraz zostać chwilę sama? - spytałam chłopaka zaraz po tym, gdy przekroczyliśmy próg mojego domu, a buty zniknęły z moich stóp. Szybko zauważyłam zdezorientowaną minę chłopaka, ale już po chwili posłał mi uśmiech, po czym przytaknął głową.

- Wiesz gdzie mnie znaleźć - skwitował, a potem zniknął w kuchni. Przegryzłam wargę, kręcąc przecząco głową. Nie powinien był przyjeżdżać. To, że się o mnie martwił nie było niczym dobrym. Najwyraźniej oboje się zbyt bardzo w za krótkim czasie do siebie przywiązaliśmy. To było cholernie złe.

Złapałam za torby, po czym przeskakując co dwa stopnie, wbiegałam po schodach, aby tylko jak najszybciej znaleźć się w swoich czterech ścianach. Torby odłożyłam przy łóżku, a bluzę rzuciłam na krzesło. Chwilę później stałam w łazience i wpatrywałam się w odbicie mojej bladej twarzy. Ktoś mógłby powiedzieć, że wyglądałam jak trup, a ja musiałabym przyznać mu rację. Mój problem polegał na tym, że tak jak moja dusza była już martwa to tak ciało jeszcze nie. Niesprawiedliwością świata było to, że już dwa razy byłam tak blisko śmierci, a jednak wciąż nic mi nie było. Fizycznie byłam zdrowa, ale psychicznie byłam wrakiem. Trupem, który nic nie potrafił z tym zrobić.

Zacisnęłam mocno zęby, po czym z pudełeczka, w którym kiedyś znajdował się krem, wyjęłam żyletkę. Przez chwilę przyglądałam się ostrzu, a zaraz po tym, gdy podwinęłam koszulkę, bez wahania wbiłam ostry przedmiot w swoje ciało. Krew od razu wypłynęła ze mnie, a ja się jedynie uśmiechnęłam na ten widok. Tylko to mnie cieszyło, ale to nie wystarczało. Potrzebowałam więcej.

W drugie biodro wbiłam paznokcie, aby jeszcze coś poczuć. To nie pomagało.

Czułam jak łzy powoli zaczynały wypływać z moich oczu. Nie potrafiłam znieść tej pustki. Chciałam coś czuć, więcej i więcej. Nawet jeśli to miał być sam ból. To jego pragnęłam i potrzebowałam. Był jedyną dobrą rzeczą w moim życiu, ale teraz było mi go za mało. Chciałam więcej, ale już nie wiedziałam jak, więc po prostu coraz mocniej wbijałam ostrze w skórę, a potem robiłam kolejne i kolejne kreski. Taka właśnie byłam. Zepsuta. Karmiłam swoje uzależnienie i wcale nie chciałam się od niego uwalniać. Sięganie po narkotyk było znacznie łatwiejsze. Zwłaszcza, że nie widziało się sensu, aby przed nim uciekać. Zwłaszcza ja. Zasługiwałam na to.

***

Nie miałam pojęcia ile już czasu siedziałam na podłodze w łazience odkąd wylałam z siebie tyle krwi, że zrobiło mi się słabo. Jej tak bardzo znajomy zapach otaczał mnie z każdej strony, a ja w tym momencie cieszyłam się jedynie z tego, że Luke rozumiał co znaczyło, że chciałam zostać sama i nikt mnie nie niepokoił. Gdy dałam upust swojemu uzależnieniu, zapomniałam, że nie byłam w domu sama i teraz naprawdę nie miałam pojęcia jak miałabym się wytłumaczyć przed kimkolwiek, gdyby zobaczył mnie w takim stanie. Rodzice od razu by się domyślili, ale nie miałam pojęcia co Luke mógłby pomyśleć w takiej sytuacji.

Przesunęłam wzrokiem po podłodze, na której znajdowała się już w większości zaschnięta krew. Moja koszulka miała teraz ogromną czerwoną plamę, a spodnie posiadały bordowe pasy krwi, które kończyły się na wysokości łydek, bo już potem ciecz skapywała na ziemię.

Widząc czerwone kreski na moim brzuchu czy biodrze i krew, która rozprzestrzeniła się w okolicy, nie potrafiłam się nie uśmiechnąć. Tak dobrze się czułam wiedząc, że dostawałam to na co zasługiwałam.

Po jakimś czasie w końcu podniosłam się z ziemi i jak w transie, zaczęłam sprzątać dowody małej masakry, która odbyła się na moim ciele. Musiałam jakoś to wszystko ogarnąć, aby nikt się nie dowiedział.

Podskoczyłam w miejscu, gdy usłyszałam ciche pukanie do drzwi.

- Kochanie, czy wszystko w porządku? - spytał damski głos, na co się wzdrygnęłam i jeszcze szybciej zaczęłam wszystko sprzątać.

OszukanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz