50. Tak będzie lepiej

1K 61 25
                                    

- Nie mam pojęcia co to było - burknęłam chyba po raz piąty do telefonu. Miałam już dość tej rozmowy, ale od wczoraj nie umiałam przestać o tym myśleć i musiałam się kogoś poradzić. Padło więc na Luke'a, który dopiero dzisiaj rano miał czas na rozmowę przez telefon. Wydawało mi się, że wymiana SMS'ów w tym przypadku byłaby nie na miejscu. To nie była przecież pierwsza lepsza rzecz. Ona chciała mnie pocałować. To było tak nierealne.

- Jak to nie rozumiesz? Ona na Ciebie leci. Mówiłem Ci przecież - jego najwyraźniej bawiła ta cała sytuacja, podczas gdy ja niczego nie potrafiłam zrozumieć. Jak ja mogłam się jej podobać? Miałam wrażenie, że wciągnęła mnie w jakiś beznadziejny żart. Może tak naprawdę się z kimś założyła o to wszystko? Przecież to było niemożliwe, aby mnie pragnęła.

Zacisnęłam zęby w prostą linię i wbiłam wzrok w lustro naprzeciwko mnie. Jak mogłaby pragnąć coś takiego? Byłam za gruba, miałam blizny na ciele i zawsze byłam cholernie blada. Co prawda nie wiedziała o bliznach, ale sam mój zewnętrzny wygląd był odpychający. Jak mogłaby na mnie zwrócić uwagę? Było tyle ślicznych dziewczyn, a ona miałaby się zainteresować czymś takim? 

- Hej, słuchasz mnie? - wzdrygnęłam się, słysząc głos chłopaka. Od wczoraj byłam jakoś dziwnie nieprzytomna. Pragnęłam ją bardziej niż kogokolwiek na świecie, a jednak nie mogłam jej mieć. Pomijając świat, który w tej kwestii był zdecydowanie przeciwko nam to sama nie chciałabym jej tego robić. Byłam zepsuta. Zasługiwała na coś znacznie lepszego. 

- Muszę się szykować do szkoły. Napiszę do Ciebie później, okay? - zacisnęłam usta w wąską linię, nie odwracając wzroku od lustra. Miałam niewielkie piersi tak samo jak i tyłek. Niczym się nie wyróżniałam. Osobiście nie narzekałam na swoje kształty, ale wiedziałam, że nie było w nich nic specjalnego. 

- Dobra, ale pamiętaj, że ona już jest Twoja. Wierzę w Ciebie laska - jego optymistyczne słowa w niczym mi nie pomogły. On nie miał pojęcia o mojej depresji, bliznach i uzależnieniu, z którym każdego dnia się zmagałam. Gdybym ją w to świadomie wciągnęła byłabym samolubna. Łatwiej by było, gdybym naprawdę była. 

Rozłączyłam się, a potem odłożyłam telefon na brzegu umywalki. Odetchnęłam, obejmując ramionami nagą klatkę piersiową. Nie mogłam już dłużej na siebie patrzeć. 

***

Wtorek był dniem, w którym nie miałam z nią żadnych lekcji. Przez kilka godzin sądziłam więc że będzie mi łatwiej. Miejsca, w których dyżurowała omijałam szerokim łukiem, a że były to korytarze, w których miałam mieć lekcje, to w klasie pojawiałam się równo z dzwonkiem. Aby tylko nie zdążyła mnie złapać ani, abym ja się nie odezwała. Nie chciałam na nią patrzeć ani mieć żadnego kontaktu. Nie dzisiaj. 

Niestety coś oczywiście musiało się zepsuć. Była właśnie przerwa obiadowa, gdy zmierzałam do swojego miejsca pod schody. Byłam dopiero w połowie drogi, gdy poczułam uścisk na łokciu. W pierwszej chwili się przeraziłam, że to może Cristian albo ktoś kto wcale nie życzył mi dobrze, ale gdy zdałam sobie sprawę z tego jak znajomy był to dotyk w kilka chwil zrozumiałam kto to był. W tym właśnie momencie pożałowałam, że to nie był na przykład Cristian. Nie chciałam się z nią konfrontować. Wiedziałam, że w końcu musiałyśmy, ale dzisiaj nie miałam na to najmniejszej ochoty. 

- Porozmawiajmy - gdyby ktoś mnie o to spytał to z pewnością odpowiedziałabym, że nie, ale cholernie stęskniłam się za jej głosem. Odwróciłam się w jej kierunku, a potem się słabo uśmiechnęłam. 

- Dobrze - dopiero teraz puściła mój łokieć. Odwróciła się, a potem ruszyła korytarzem. Chociaż miałam ochotę uciec to posłusznie za nią ruszyłam. Dopiero teraz pozwoliłam sobie przyjrzeć się jej. Dzisiejszego dnia miała na sobie czarną ciasno przylegającą do jej ciała sukienkę, a na to narzuconą tego samego koloru marynarkę. Odgłos jej czarnych, wysokich szpilek roznosił się po całym korytarzu. 

Przesunęłam wzrokiem po jej prostych włosach, a potem po nagich długich nogach. Znowu zapragnęłam jej dotknąć. Niestety doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że nie mogłam. 

Chwilę później znaleźliśmy się w jej sali. Zamknęła za nami drzwi, a potem się o nie oparła plecami. Nie powinnam była o tym myśleć w tym momencie, ale w takiej pozycji wyglądała cholernie seksownie. Czy były sytuacje, w których tak nie wyglądała? 

Chcąc zachować bezpieczną odległość, ja stanęłam przy jej biurku i oparłam się o nie tyłkiem. Plecak odłożyłam u swoich stóp, a potem przekrzywiłam głowę, obserwując jak czubek jej języka przesuwał się po wargach, których pragnęłam skosztować. 

Nie chciałam zaczynać mówić. Wiedziałam, że zaraz z jej ust usłyszę to słynne "przepraszam". Nienawidziłam go. 

- Chciałam Cię przeprosić za to co się wczoraj stało - miałam ochotę się zaśmiać, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że poznałam już ją na tyle, że wiedziałam co usłyszę. - Nie wiem co mi się wtedy stało. Wiem, że zachowałam się nieodpowiednio, dlatego nie będę miała Ci za złe, jeśli zgłosisz to do dyrekcji - prychnęłam pod nosem, na co jej brwi powędrowały do góry. 

- Nawet, gdybym chciała to zgłosić to nikt by mi nie uwierzył. Skończyłoby się pewnie na tym, że to ja musiałam Panią uwieść albo zmusić - wzruszyłam obojętnie ramionami. Byłam już przyzwyczajona do takiego zachowania. Zapadła chwilowa cisza. 

- Miałaś już taką sytuację? Skrzywdził Cię ktoś? - spytała niepewnie. Co dziwne dostrzegłam złość i przerażenie na jej twarzy. W jakiś dziwny sposób chyba jej na mnie zależało. 

- Nie - usłyszałam jak odetchnęła z ulgą. Mimowolnie niewielki uśmiech pojawił się na moich ustach, gdy zrozumiałam, że naprawdę się o mnie martwiła. - Nie chcę też nigdzie tego zgłaszać. Tak naprawdę to na wszystko się zgodziłam, więc wczorajsza sytuacja nie jest tylko Pani winą - stwierdziłam, a palce zacisnęłam na kantach biurka. 

- To ja przekroczyłam granicę. Chcę, abyś wiedziała, że sądzę, że masz rację. Mam swoje życie i partnera. To co się wczoraj wydarzyło było złe i nie ma prawa się nigdy więcej powtórzyć - miała rację. Cholerną rację, z którą ja wciąż nie potrafiłam się pogodzić. 

- Wiem - westchnęłam cicho. - Ale proszę się nie okłamywać, że nie podobają się Pani kobiety. Oni mogą tego nie widzieć, ale ja ślepa nie jestem - odparłam, posyłając jej niewielki uśmiech. Niepewnie, ale przytaknęła głową. 

- Więc możemy wrócić do normalnych stosunków? - uśmiechnęłam się chociaż serce mnie zabolało. Tak będzie lepiej. 

- Tak - powiedziałam cicho. Chciałam już tylko zakończyć tą rozmowę i nie widzieć jej przez resztę dnia. Ta cała sytuacja była dla mnie cholernie trudna. - To wszystko? - przytaknęła głową. Złapałam plecak, a potem założyłam go sobie na plecy. Chociaż niepewnie to ruszyłam w jej kierunku. 

Zatrzymałam się dopiero krok przede nią, a wtedy do moich nozdrzy dotarł jej zapach. Kochałam ten zapach. 

- Mogę przejść? - spytałam cicho podczas, gdy moje serce biegło maraton. To był koniec. Właśnie w tym momencie nasza historia miała dobiegnąć końca. Wciąż nie potrafiłam w to uwierzyć. Jak to miało dalej wyglądać? Miałam udawać, że jej nie kochałam? Że nie tylko przy niej czułam, że żyłam? Nie miałam innego wyjścia, bo to było dla jej dobra. Zresztą sama tego chciała. 

Otworzyła usta, najwyraźniej chcąc coś powiedzieć, ale szybko je zamknęła, a potem przesunęła się na bok. Ostatni raz na nią spojrzałam. Miała taką minę jakby była zawiedziona. Jakby jeszcze na coś czekała. Chciałam ją pocałować. Ten jeden i ostatni raz, ale nie mogłam. Naprawdę właśnie tak wyglądał nasz koniec? 

Nacisnęłam klamkę, a potem otworzyłam drzwi. 

- Uważaj na siebie - zerknęłam jej kierunku, a potem posłałam jej słaby uśmiech. Tak będzie lepiej.

------------

No i mamy 50 rozdział. Naprawdę WOW. Dziękuję za to, że tyle tutaj jesteście. To pewnie najwolniejszy slowburn jaki czytaliście, ale mimo to wiem, że ta książka potrafi wciągnąć😂❤

OszukanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz