59. Czas minął, kochanie

1.3K 74 14
                                    

Łzy przysłaniały mi widoczność, a mimo to wciąż biegłam. Nie mogłam przestać. Czułam, że gdybym to zrobiła to bym się zapadła, a wszyscy wokoło by widzieli jak bardzo udało im się mnie zniszczyć. Nie mogłam im tego pokazać. Samo to, że już widzieli moje łzy sprawiało, że miałam ochotę zniknąć. Nie powinni byli tego widzieć. Nienawidziłam płakać przy kimkolwiek, ale przy nich.. to było równe z samobójstwem. Przeszedł mnie zimny dreszcz na samą myśl, że już dzisiaj mogłabym to wszystko skończyć.

Wtedy właśnie poczułam jak ktoś mnie złapał za nadgarstek. Zadrżałam, ale wciąż nawet na sekundę nie podniosłam wzroku. Zamiast tego wbijałam go w adidasy, które miałam na stopach. Zdawałam sobie sprawę z tego, że byłam teraz cholernie słaba. Wystarczyło tylko kilka słów tej osoby albo jakiejkolwiek innej, abym miała dość. Abym się poddała. Ile mogłam walczyć?

Chciałam się wyrwać, ale wtedy smukłe palce jeszcze mocniej ścisnęły mój nadgarstek. Przymknęłam oczy, rozumiejąc już kto stał przede mną. Gdy zdałam sobie sprawę, że to właśnie ona widziała mnie w tym stanie, naprawdę poczułam, że nie mam już tutaj nic do zrobienia. Byłam cholernie zażenowana, a mimo to nie potrafiłam zatamować łez, które cały czas wypływały z moich oczu.

- Co się stało? - jej głos był łagodny i co dziwne - przesiąknięty troską. Chciałam zniknąć.

- J - ja m - muszę już i - iść - wychrypiałam, z całych sił powstrzymując się przed kolejnym wybuchem płaczu. Tylko nie przy niej.

- Zadałam pytanie - wolną dłoń podłożyła pod moją brodę i uniosła mój podbródek, przez co zielone piękne oczy spotkały się z zwykłymi i załzawionymi. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać jak fatalnie musiałam teraz wyglądać. - Zrobili Ci coś? - dopiero po chwili zauważyłam jak bardzo zaciskała szczękę. Broda mi zadrżała gotowa na wybuch płaczu. Zauważyłam jak ostry wtedy stał się wzrok. Wzdrygnęłam się, jednak ona to najwyraźniej kompletnie zignorowała. - Wsiądź do auta - wypowiedziała to w taki sposób, że zabrzmiało to jak rozkaz. Rozszerzyłam oczy, nic z tego nie rozumiejąc.

- Co? Nie - mocno się szarpnęłam, chcąc ją od siebie odepchnąć, ale wtedy złapała za oba moje nadgarstki, a pomiędzy nami zostało najwyżej pół kroku odległości.

- Nie rób scen i wsiądź do auta - miały niski, niezwykle mroczny głos, od którego w kilka chwil dostałam gęsiej skórki.

- Nic nie zrobiłam - szepnęłam, z przerażeniem wpatrując się w jej oczy.

- A czy powiedziałam, że jest inaczej? - uniosła brew choć wciąż wyglądała na wręcz wściekłą. - Po prostu wsiądź do auta - wypowiedziała to z niebezpiecznym spokojem, od którego przeszedł mnie zimny dreszcz.

- A - ale dlaczego? J - ja muszę już iść - chciałam znowu się szarpnąć, ale zanim to zrobiłam to dotarło do mnie, że to bezcelowe. Miała ode mnie więcej siły i póki co to ewidentnie nie zamierzała mnie puścić.

- Mam Cię siłą tam wciągnąć? - starałam się przekalkulować w głowie o co jej chodziło, ale mój mózg był zbyt otępiały po tych wszystkich wydarzeniach, żebym potrafiła ją zrozumieć. Nie potrafiłam nawet pojąć dlaczego tu stała, po co do mnie mówiła i jaki miał być cel tej rozmowy. Dlaczego ona to wszystko robiła?

Zacisnęła mocniej szczękę i choć jej oczy zaczęły przesuwać się po dziedzińcu szkoły to dłonie ani odrobinę nie zwolniły nacisku z moich nadgarstków.

- W tym momencie wszyscy do szkoły. Nie ma tu niczego do oglądania - nigdy nie słyszałam tak ostrego tonu w jej głosie, ale z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu ja się niczego nie bałam. Oczywiście z reguły ufałam tym co nie powinnam. Zresztą takie to wszystko miało znaczenie? Równie dobrze mogłaby mnie właśnie gdzieś zakopywać, a ja byłabym na to obojętna, a może nawet wdzięczna.

OszukanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz