28. Zakażona

1K 56 4
                                    

Następnego dnia, gdy wstałam czułam się już lepiej. Pierwszy raz od dawna przespałam 6 godzin i byłam w miarę wypoczęta. Choć z niechęcią to podniosłam się z łóżka i wybrałam ubrania na dzisiejszy dzień. Ku mojemu zaskoczeniu żyletka wróciła na swoje miejsce. Planowałam w najbliższych dniach kupić nową, ale skoro tak to nie musiałam już szukać wymówki, aby jechać do miasta. Nie rozumiałam tylko dlaczego mi ją zwrócili? Postanowiłam więc, że potem ich o to spytam. 

Wzięłam naprawdę krótki prysznic, a potem się ogarnęłam do szkoły. Na dole czekali już moi rodzice ze śniadaniem tak jak każdego dnia. Ucałowałam więc każdego po kolei w policzek, a potem zajęłam swoje miejsce. 

- Wyspałaś się, kochanie? - spytał tata delikatnie. Nie dziwiłam się tym, że ich zachowanie wobec mnie się zmieniło. Obchodzili się ze mną jak z jajkiem, a przy tym udawali, że wszystko było w porządku. 

- Tak - odparłam, posyłając rodzicom niewielki uśmiech. - Ale chciałabym was o coś spytać - mruknęłam nieco się krzywiąc. Rodzice przyjrzeli mi się z troską, a jednocześnie ze strachem jakby właśnie oczekiwali najgorszego. - Dlaczego oddaliście mi żyletkę? - spytałam po krótkiej chwili ciszy. Nie wiedziałam jakiej odpowiedzi oczekiwałam. Chciałam po prostu to wiedzieć, bo się tego nie spodziewałam. 

- Oh - westchnęła mama, a jej wzrok stał się smutny. - Pani doktor powiedziała, że tak będzie lepiej - mruknęła, na co tata złapał jej dłoń na stole i ją ścisnął. 

- Skarbie, rozumiemy też, że póki co musisz to robić. Tylko proszę uważaj na siebie - dodał tata, spoglądając na mnie smutnymi oczami. To była kolejna rzecz w nich, której nie rozumiałam. Dlaczego miałam uważać? Dlaczego zawsze zachowywali się tak jakby wcale nie chcieli, abym się zabiła? Ja chciałam tylko, aby było im łatwiej. Beze mnie mieliby na to szanse. W końcu mogliby wrócić do normalnego życia. Tego, które im zabrałam.

***
Wysiadłam z auta, a wtedy mój wzrok automatycznie poleciał na miejsce parkingowe, które ona zawsze zajmowała. Było puste. Więc jednak wyjechała na dłużej. To była moja kolejna szansa na zapomnienie o niej. Musiałam z niej skorzystać. Nie mogłam pozwolić na to, aby znowu uczucia przyćmiły mi mózg.

- W porządku? - spytał tata, wysiadając z auta. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że przez ostatnie kilka minut nie wykonałam żadnego kroku, a zamiast tego wpatrywałam się tempo w miejsce, które powinno zajmować jej auto.

- Tak, yhym - mruknęłam, a potem ruszyłam w kierunku wejścia. Miałam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzyli. Jakbym nagle stała się tematem numer jeden wszystkich rozmów. To było w miarę normalne u mnie, a tym razem to było coś więcej. W ostatnim czasie nie robili tego tak otwarcie, a dzisiaj nikt się nie krył. Właściwie nawet stąd słyszałam słowa w stylu 'lesba', 'idiotka' czy nawet 'zakażona'. Na to ostatnie tylko prychałam pod nosem. Serce ścisnęło mi się dopiero, gdy usłyszałam 'współczuje jej rodzicom'. Przez trzęsące się usta, nabrałam powietrza, aby tylko nie ukazać na twarzy żadnych emocji. Przyspieszyłam, ale gdy tylko przekroczyłam próg szkoły, wcale nie było lepiej. Dosłownie każde spojrzenie utknęło we mnie jakbym co najmniej kogoś zabiła i wszyscy o tym wiedzieli. Przez myśl mi przeszło, że oni wiedzieli coś o czym ja nie wiedziałam. Że coś się dzisiaj wydarzy. Byłam na to gotowa. Z otwartymi ramionami.

***

Po raz kolejny zamiast normalnej lekcji angielskiego wypadł mi wf. Miałam wrażenie, że dyrektor specjalnie to robił, aby tylko się bardziej nade mną poznęcać. A ja w pewien sposób byłam mu wdzięczna. Potrzebowałam bólu, uderzeń i wszystkiego co mogła mi zaoferować ta lekcja.

Dzisiaj - chociaż temperatura na zewnątrz nie przekraczała 18 stopni - nauczyciel zarządził, że wyjdziemy na boisko. Mogliśmy zabrać ze sobą jakieś bluzy, ale to było wszystko. Ja nie miałam ze sobą nic takiego, więc byłam skazana na swój krótki rękawek. Nie zdziwiłabym się nawet, gdyby specjalnie to sobie jakoś zaplanował.

5 minut później wszyscy byliśmy już na boisku. Ja dosłownie zamarzałam, ale starałam się to ignorować jak tylko mogłam.

W pierwszej kolejności oczywiście poszło bieganie. Reszta tak jak zwykle miała do przebiegnięcia 2 kółeczka, a ja 10. I możnaby pomyśleć, że dzięki temu miałabym dobra kondycję. Nic bardziej mylnego - nienawidziłam sportu, a jeszcze bardziej biegania. Każda sekunda była dla mnie katorgą. Mimo to starałam się jak najszybciej to przebiec. Wiedziałam, że jak spędzę na tym za dużo czasu to zaraz dostanę ocenę niedostateczną za 'niepracowanie na lekcji', a jak to elokwentnie nazywał nauczyciel 'opieprzanie sie'.

Byłam już w trakcie 8 okrążenia, gdy coś mocno przywaliło w moją głowę. Odleciałam w bok, a gdy wylądowałam na jeszcze mokrej przez rosę trawie, przed oczami stanęły mi czarne plamy. Szybko odepchnęłam je, kręcąc głową, a potem podniosłam się z ziemi i ruszyłam w dalszy bieg. Taki wf był już dla mnie normą. Chociaż z reguły dostawałam w ciało, a potem musiałam ukrywać przed rodzicami kolejne siniaki, które tym razem były od piłki. 

***

Jeśli można było tak powiedzieć to dzień wcale nie był taki najgorszy. Przez jego główną część starałam się nie myśleć o nauczycielce chociaż uzyskałam tym przeciwny skutek. 

Dopiero na przerwie obiadowej stało się coś czego już przez długi czas nie było dane mi poczuć. Ktoś wepchnął mnie do pustej sali lekcyjnej, a potem poczułam męskie pięści na swoim ciele. Byłam tym tak zszokowana, że nawet nie wiedziałam kto stał przede mną. 

Dopiero, gdy opadłam na ziemię, zauważyłam pełny zadowolenia uśmieszek Cristiana. Brzuch mnie strasznie bolał, ale gdy przyciskałam do niego dłonie, nie czułam krwi. To był jeden z jego lżejszych popisów. 

- Zniszczę Cię, jeśli ktoś się o tym dowie - wymruczał mrocznie podczas, gdy jego ramiona unosiły się do góry i w dół jakby był w szale. Potem wyszedł, a ja się zastanawiałam co tu się tak naprawdę stało i dlaczego znów wrócił do okładania mnie pięściami. 

***

Dopiero koło 20 położyłam się do łóżka z cichym pomrukiem ulgi. Po szkolnym incydencie miałam tylko kilka siniaków, więc uznałam, że dzisiaj naprawdę łagodnie mnie potraktował. Nie wiem co mną kierowało w momencie, gdy sięgnęłam po telefon i wystukałam te trzy słowa.

Alice: Możemy się poznać



OszukanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz