CO PAN ZGUBIŁ, PANIE FLAMEL?_3

51 4 0
                                    

- Potter, Malfoy do zobaczenia w fazie caelarnej! I co? I co? I nawet nie mieliśmy z nim zastępstwa! I jeszcze musieliśmy na niego czekać prawie jeden, pełny obrót! - krzyknął głośno Malfoy, kiedy wszyscy czterej rozsiedli się w pokoju wspólnym po skończonych zajęciach.

Zajęli uroczy kącik w zakolu akwariowej ścianki z jedną sofą, dwoma pufami oraz lampką w kształcie meduzy. Z tego co Harry przypuszczał, paczka preferowała to miejsce, bo gdzie indziej donośny głos Malfoy'a przeszkadzał studentom z wyższych roczników w nauce. Im dalej więc znajdowali się od stanowisk laboratoryjnych, tym lepiej.

- Nie, no. Pewnie mu się pomyliło. Może mamy eliksiry jutro, czy coś – zauważył Crabbe, kiedy przełknął kawałek babeczki borówkowej z lukrem. Harry był niemal pewien, że czarodziej miał pochowane w rękawach szaty słodycze, tylko nie był pewien, w jaki sposób mu się to udaje. 

- Wygląda na zabieganego.

- Vic, a czy to jest nasz problem, że on nie ma czasu? To niech pogada z tym bezużytecznym staruchem, który ponoć rządzi tą szkołą i niech coś razem wymyślą. To już zaczyna być śmieszne! - dodał oburzony, po czym zaczął wyliczać. - Jako jedyny dom nie mieliśmy jeszcze godziny wychowawczej, powitania, ani nawet pierwszych zajęć naszego docelowego przedmiotu, jakim jest przeklęta alchemia! To jest naprawdę nie do pomyślenia! Napisze o tym do ojca, zobaczycie!

W czasie, gdy Malfoy przeżywał swoje małe załamanie, Harry pochylił się do Goyle'a.

- Alchemia?

Czarodziej zmierzył go zmęczonym spojrzeniem, po czym powoli opuścił trzymany w rękach magazyn w dół.

- Tak, alchemia – odpowiedział, wewnętrznie chyba godząc się z losem encyklopedii. A przynajmniej na to wskazywała jego zrezygnowana mina. - Tego mistrzem właśnie jest Severus Snape. Dokładniej, jest alchemikiem, ale ze wszystkich jej działów tytuł mistrzowski zawdzięcza eliksirom.

- To czemu...?

- Bo przeciętnemu czarodziejowi do szczęścia, jeśli nie ma on zamiaru zostawać ministerialnym alchemikiem, potrzebny jest tylko główny dział alchemii, tak zwana alchemia przydomowa. Czyli właśnie eliksiry – przerzucił stronę. - Jak zrobić prosty balsam leczniczy. Przygotować sobie miksturę cieplną. Albo eliksir na poprawę humoru. Reszta to już czysta teoretyka, rzadziej praktyka. W przypadku Severusa Snape'a ponoć częściej to drugie, aczkolwiek dla mnie alchemia laboratoryjna to takie gotowanie zupek z przypadkowych rzeczy w nadziei, że coś to da. Nie moje rozdanie. W przeciwieństwie do Draco.

- On lubi eliksiry?

Goyle znowu przerzucił stronę.

- Jakby nie lubił, to myślisz, że przeszkadzałby mu brak zajęć, Potter?

Harry pokiwał głową, a jego usta ułożyły się w prostą linię. Brak wiedzy o świecie, do którego trafił, zaczynał go powoli irytować. Podobnie jak sarkazm Goyle'a, krzyki Malfoy'a oraz głupie żarty, którymi Crabbe próbował uspokoić tego drugiego. Czuł, że głowa mu zaraz wybuchnie, jeśli szybko nie zmieni otoczenia. Wystarczy ze spędził w ich otoczeniu całe zajęcia. Zdecydował, że czas na zmianę towarzystwa, choć na moment.

- Hej, Draco – rzucił nagle. Przerwał mu właśnie tyradę o tym, co to jego ojciec nie zrobi, gdy odkryje niski poziom nauczania w Hogwarcie. - Która godzina?

- Obroty, Potter. Godziny są dla mugoli – poprawił go niezadowolony i wskazał na posąg węża stojący w innej części korytarza. Trzymał on w rozdziawionym pysku szklaną klepsydrę pełną w jednej czwartej. Na podeście i daszku przedmiotu mieniły się dwie trójki. - Masz pół do trzeciego obrotu caelarnego.

Harry Potter i Nowy PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz