W krainie węży

94 8 1
                                    

- To teraz wszyscy słuchajcie! – przewodząca ich grupie dziewczyna nagle obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni. Z tego, co Harry zdążył przyswoić z paplaniny Malfoy'a wynikało, że piątoroczna czarownica zajmowała stanowisko Prefekta i pełniła funkcje porządkowe. Miała na imię Gemma Farley.

- Dobra. To teraz będziemy schodzić do lochów – Gemma kontynuowała wypowiedź tym samym lekko rozbawionym tonem. Pokazała na ogromne, obłożone kamiennymi cegłami zejście do niższej kondygnacji.

- Podstawowa wiedza. Po pierwsze: nie poślizgnąć się! Stopnie będą mokre od wilgoci. Ten kto to zrobi, ma zagwarantowane, że trochę będzie się turlał i to w kółko, bo klatka jest okrągła. Szczęśliwiec dostarczy nam więc rozrywki. Sobie nieco mniej - wyjaśniła i wyczarowała różdżką w powietrzu liczbę dwa. - Po drugie: nie krzyczymy! Na tych schodach jest zawsze ciemno. Ci, co znają Lumosa, mogą go użyć i poprowadzić tych, co nie znają. Po trzecie – lewitująca dwójka zmieniła się w trójkę. - Nie dotykamy ścian bez potrzeby! A już na pewno w nie nie uderzamy.

Ciemnowłosa dziewczynka po prawej stronie Harry'ego podniosła rękę do góry.

- Dlaczego?

- Oh, to proste – Gemma uśmiechnęła się szerzej. - Bo oddadzą.

- Oddadzą? - zapytał cicho Harry, nie za bardzo wiedząc, o czym mówiła Prefekt.

Rozejrzał się ukradkowo po pozostałych zebranych, ale wszyscy, łącznie z Malfoyem i jego kumplami, mieli identyczne, zdezorientowane miny. Na ten widok Gemma wyszczerzyła się, ale nic już nie powiedziała. Znowu zrobiła gwałtowny obrót i ruszyła szybkim krokiem kamiennymi schodami w dół. Słychać jeszcze było, jak rzuciła do nich, żeby uważali, bo dziś jest nawet bardziej ślisko niż zwykle.

Grupa pierwszorocznych popatrzyła na siebie niepewnie. Mało kto miał ochotę schodzić do lochów pierwszy, szczególnie, że otwór w ścianie przypominał bardziej duży, czarny portal do innego świata, a nie przejście. Musieli teraz wyglądać jak stadko przestraszonych sów, gdy tak kłębili się w grupie.

Harry również się kłębił, nawet jeśli drażnił go brak zdecydowania u pozostałych. Nie miał jednak ochoty odstawać bardziej niż już to robił z faktu bycia Harrym Potterem. Chciał tylko móc się nieco wycofać, poczekać aż większość się przełamie i dopiero wtedy ostrożnie zejść na dół. Ciemność sama w sobie jakoś bardzo mu nie przeszkadzała. Był do niej przyzwyczajony.

Niestety, jego starania spełzły na niczym. Zanim zdążył jakkolwiek zareagować, Malfoy wybił naprzód, ciągnąc go za sobą w stronę wejścia.

- Idziemy, Potter! – czarodziej krzyknął głośno. Na tyle, aby wszyscy go słyszeli. Przed sobą trzymał wysoko uniesioną, świecącą u szczytu różdżkę.

- Skoro reszta tchórzy, to ktoś musi być odważny, co nie? - zapytał, uśmiechając się do niego konspiracyjnie. I tak oto Harry podążał już w dół, jako jeden z pierwszych, mając przed oczami jedynie niewielkie światełko dochodzące z różdżki Malfoy'a oświetlające to, co było przed nimi o jeden stopień do przodu.

* * *

Byli gdzieś w połowie schodów, kiedy Harry posłyszał jak reszta dzieciaków zaczęła nieśmiało stawiać pierwsze kroki. Jakaś dziewczyna pisnęła głośno wbrew zasadom, bo przestraszyła się jak inna na nią wpadła. Ktoś jęczał, że boi się ciemności. Inny chłopak skomentował głośno, że „czuje się jak w objęciach Dementora", czego Harry nie zrozumiał.

Przez moment miał zamiar zapytać o to Malfoy'a, ale zrezygnował. Dłoń samozwańczego przewodnika grupy tak mocno drżała i zaciskała się z całej siły na jego palcach, że Harry powoli tracił w nich czucie. W ten sposób odkrył, że Malfoy prawdopodobnie bał się na równi z pozostałymi, ale udawał, że jest inaczej, bo najzwyczajniej w świecie chciał się popisać. Nie było więc sensu go o nic pytać, bo i tak by nie dotarło. Prawdopodobnie od dłuższej chwili jechał już tylko na autopilocie.

Harry Potter i Nowy PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz