Harry położył się w poprzek swojego nowego, dużego łóżka i przymknął oczy.
Było ono znacznie wygodniejsze od łóżka polowego w komórce. Mógł też teraz zasypiać do przyjemnego szumu wodospadu, a nie do swojskiego, głośnego chrapania, gdy wujowi Vernonowi akurat zdarzyło się usnąć na fotelu w salonie. Z tego co opisała im na szybko Gemma wynikało, że kaskada wody spadała z jakiegoś punktu w suficie, którego nie sposób było dojrzeć z dołu. Następnie rozbijała się o dachy piętrowych, białych pustaków służących uczniom za pokoje, a potem rzeczka specjalnymi korytkami opływała całe dormitorium.***
Kiedy Harry tak leżał, ciesząc się miękkością materaca i świętym spokojem, nagłe z góry dobiegło go głośne szuranie u Malfoy'a. Chłopak nie miał pojęcia, co jego sąsiad wyprawiał, ale brzmiało to tak, jakby jeździł tym swoim ciężkim, okutym mosiądzem kufrem po całej podłodze w tę i we w tę. Przypomniał tym samym Harry'emu o tym, gdzie trafił. A przede wszystkim do jakiego domu.
- Co on, przemeblowanie robi? - zamarudził, podnosząc się do siadu. - Skąd on w ogóle ma w sobie tyle energii? Z tego co mówił, mieszka w Wiltshire. To po drugiej stronie Wielkiej Brytanii...
Chłopak westchnął zrezygnowany, a potem uniósł niechętnie swój nowy, pasiasty krawat do góry. Obserwował go przez chwilę i to tak intensywnie, jakby kawałek materiału obrażał go samą swoją egzystencją.
Nagle, Harry wpadł na pewien pomysł.
Podniósł się i podszedł do dużego lustra przyczepionego do bocznej ścianki pokoiku. Następnie, przyłożył swoją różdżkę do śliskiego kawałka ubrania. Nieco zdenerwowany, wyszeptał, starając się naśladować profesora Snape'a, najlepiej jak umiał.
- CoLOvaria.
Nic się nie stało.
Skoncentrował się więc bardziej i powtórzył głośniej, wyobrażając sobie kolor czerwony.
- CoLOvaria.
Znowu nic to nie dało.
Czując, że musi robić coś źle, Harry spróbował przypomnieć sobie w jaki sposób nauczyciel wypowiadał to słowo. Stwierdził jednak ze smutkiem, że w wykonaniu mężczyzny było to tak naturalne, jak oddychanie. On zaś nie wiedział właściwie nic o zaklęciach. Ani tym bardziej nie znał żadnego sensownego sposobu obsługi różdżki.
Popatrzył na trzymany w rękach kijek, mając więcej pytań niż odpowiedzi.
Różdżka no... była brązowa. I w sumie mało ładna. Ponoć zrobiono ją z ostrokrzewu. Ponoć miała w sobie pióro feniksa. Ponoć została zrobiona zaraz po narodzinach Harry'ego, ale jego rodzice, z dość oczywistych względów, nie zdążyli jej odebrać.
Ponoć. Ponoć. Ponoć.
Harry zacisnął lekko zęby z poirytowania i kolejny raz przyłożył końcówkę różdżki do materiału. Kiedy po wypowiedzeniu formuły zaklęcia znowu nic się nie stało, jego cierpliwość się wyczerpała. Zaczął machać różdżką na wszystkie strony jak oparzony.
- KOlovaria! ColoVAria! ColovariA, no! Zrób że coś do cholery jasnej, ty bezużyteczny...!
- Em... Potter?
Harry zamarł.
Do każdego pokoiku w pustaku prowadziły łukowate, marmurowe schodki. Teraz właśnie na tychże schodkach przystanął sobie Malfoy. A konkretnie na ich szczycie. Głupek pozwolił sobie nawet odsłonić zasłonkę, która odgradzała wnętrze pomieszczenia od reszty dormitorium i przytrzymywał ją teraz. Stali więc tak obaj w kompletnej ciszy: Harry, z różdżką zatrzymaną w pół drogi do rzutu i Malfoy ściskający kawał białej kotary w obu dłoniach.
![](https://img.wattpad.com/cover/315505473-288-k719362.jpg)
CZYTASZ
Harry Potter i Nowy Początek
FanficPoczątek jest chyba wszystkim znany. Chłopiec o imieniu Harry przybywa do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. W czasie ceremonii przydziału tiara nałożona na jego głowę ma podjąć decyzję o jego przyszłości. Tylko nie Slytherin, tylko nie Slyther...