Kłopotliwa lekcja latania_5

25 2 0
                                    

Czemu w ogóle Harry Potter zaczął ścigać się z Draco Malfoy'em tego felernego dnia, zapytasz?

Patrząc z perspektywy czasu, raczej nie było to zbyt mądre, czyż nie? Przy okazji, stało się też punktem zapalnym dla wielu, przyszłych, dziwnych, a nawet i okrutnych wydarzeń, które miały się od tego momentu ciągnąć za Harry'm już do końca szkoły, albo i jego życia.

Hm. Wygląda to, na kolejne dobre pytanie, które powinno zostać zadane tamtego dnia, prawda?  Ale to wszystko i tak nie ma już znaczenia, bo opowieść ciągnie się dalej.

***

Po porannej kłótni jakaś forma walki musiała się między nimi wydarzyć, tego Harry był niemal pewien. Pech chciał, że ostatnia lekcja latania z profesor Hooch była tą zaraz po obiedzie. A dzięki nowo odzyskanej przyjaźni z Ronem, Harry'emu przyszło znacznie łatwej wybuchnąć, gdy Malfoy w swej głupocie, postanowił zabrać jakiemuś chłopakowi z Gryffindoru dziwną, świecącą kulkę.

Tak naprawdę, w tamtym momencie Harry w ogóle nie dbał o to, co robi. Nie obchodziła go ani ta kulka, ani Gryfon, ani nic w tym stylu. Malfoy po prostu go wkurzył o jeden raz za dużo i każda okazja na odegranie się na nim był dobra.

Wsiadł więc na miotłę, odepchnął się i podleciał do niego. A w sekundę później obaj z niesamowitą prędkością zaczęli zataczać kręgi w powietrzu, próbując prześcignąć jeden drugiego.

Harry wiedział, że Malfoy był dobry w lataniu, nawet bardzo dobry. Zwodził go, nagle zawracał, czy odbijał się od dachu lub pobliskich drzewek, jakby nic innego nie robił całe życie. Z jakiegoś powodu jednak, Harry dorównywał mu na tyle, że inni uczniowie oklaskiwali go za każdym razem, kiedy był o cal od złapania szaty Malfoy'a za jej kraniec. 

W końcu, czarodziej zatrzymał się raptownie w miejscu. W jego oczach lśnił gniew.

- Orientuj się, Longbottom! – prychnął i rzucił kulką w Gryfona.

- Oddajesz mu to? - zapytał skołowany Harry, na co Malfoy skinął powoli głową.

- Pokazanie tej czystokrwistej, niestety, zakale gdzie jej miejsce, to jedno – zmierzył go wzrokiem. - A zrobienie tego samego z tobą, to drugie. Tam! - wskazał ręką w stronę Zakazanego Lasu, na wysokie, odstające od innych, wciąż zielone drzewo.

- Chcesz się pochwalić umiejętnościami przed wszystkimi, Potter? - zakpił głośno. - Popisać przed swoją rudowłosą dziewczyną z Gryffindoru? W takim razie mnie złap!

I już go nie było. Zostawił go w tyle. Tak po prostu.

Harry nagle zwątpił. Mógł przecież wylądować, donieść Madame Hooch, a wtedy Malfoy miałby prawdziwe kłopoty. Wystarczyło tylko go zignorować... Nie zrobił tego jednak. A może po prostu nie chciał?

Tak czy siak, chłopak przywarł mocniej do trzonka, nachylił się i wytężył całą silę woli na jednym zadaniu: nadaniu miotle jak największej szybkości.

Sekunda. Dwie. Trzy.

Ruszył.

Świat dookoła zaczął składać się z kolorowych smug, kiedy starał się dogonić Malfoy'a. Im szybciej Harry się poruszał, tym bardziej składały się one w jakiś futurystyczny tunel powietrzny, prowadzący go prosto do celu. Jak widać, wściekłość była tak samo dobrym paliwem dla magii, jak pozytywne emocje. Może nawet lepszym.

Zbliżył się do Malfoy'a po jakiejś chwili. Gdy się zrównali, popatrzył prosto na niego. A potem skinął mu głową, zostawiając w tyle. Wiedział, że czarodziej coś za nim woła, ale nie był w stanie tego usłyszeć. Koncentrował się już tylko na dopadnięciu do wielkiego drzewa. Było praktycznie w zasięgu jego ręki.

Harry Potter i Nowy PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz