Rozdział 6. Powód do plotek.

218 17 8
                                    

Mokre włosy przyklejały mi się do szyi, czoła i policzków. Jak na złość autobus się spóźniał. W tamtym momencie już doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, jak życie mnie bardzo nienawidziło.

– Gdzie masz autobus, Ferguson? – Okno żółtego Jeepa Wranglera uchyliło się, a zza niego wychyliła się blond czupryna Grahama.

Jeszcze ten musiał mi napsuć nerwów.

– Gdzieś, nie wiem gdzie – odparłam, opierając się ramieniem o metalowy słup znaku.

– Wsiadaj.

– Podziękuję, zaraz zapewne przyjedzie.

– Nie przyjechał w ciągu tych czterdziestu minut, myślisz, że jeszcze się pojawi? – Prychnął.

– Skąd wiesz, że czekam tutaj już tyle? – Zmarszczyłam brwi.

– Widziałem cię przez okno.

– Obserwowałeś mnie?

– Szczerze mówiąc, to już ty jesteś bardziej interesująca niż matma z Walker.

To był komplement, tak?

Nieważne. Dam sobie radę, jedź sobie jużczułam, jak moje ciało zaczyna dygotać z zimna. Na pewno będę chora.

Mieszkanie w Szkocji wykończy mnie kiedyś. To bardziej niż pewne.

– Chyba po raz pierwszy jestem dla ciebie miły, skorzystaj z tego. Wyglądasz, jak zmokła wiewióra.

– A ty po prostu wyglądasz, jak debil i jakoś z tym żyjesz – odparłam, pocierając sobie dłonie.

– Jesteś strasznie niewdzięczna, wiesz?

– Ja? Niewdzięczna? – Zmarszczyłam brwi, patrząc na blondyna groźnym wzrokiem.

– Tak, ty. Najpierw pomagam ci, byś wzięła udział w eliminacjach, potem zbieram jeszcze większą grupę ludzi, żeby wyglądać, jak prawdziwy zespół, teraz proponuję ci pomoc. Ty odmawiasz i jesteś jeszcze opryskliwa i nieprzyjemna, Ferguson. Nie uważasz, że mogłabyś chociaż raz się ze mną nie kłócić i być miła? To piękności szkodzi – uśmiechnął się cwanie.

– Jakoś się niezbyt tym przejmuję. A ty, od kiedy jesteś dla mnie miły, co? Podwózki i te sprawy?

– Ja zawsze jestem miły... bynajmniej nie dla ciebie.

– To zauważyłam, Graham.

– Dziś jest dzień godny zapisania w kalendarzu, znaj łaskę pana.

– W dupie mam twoją łaskę, spieprzaj – warknęłam, po czym odbiłam się od słupka i postanowiłam na piechotę przejść tę drogę.

Żółty Jeep jednak wciąż jechał za mną bardzo powoli. W końcu nie wytrzymałam i zatrzymałam się.

– O co ci chodzi, do cholery?! – Wydarłam się na pół okolicy. – Czego teraz ty ode mnie chcesz? Jeszcze miesiąc temu przejechałbyś obok, dodatkowo ochlapując mnie wodą z kałuży. Serio, Graham, o co ci chodzi i jakie chcesz mieć z tego profity?

– Wreszcie genialna Blair Ferguson mnie rozgryzła. Myślałem, że nigdy ci się to nie uda – prychnął. – Jak się zaziębisz to będziesz mieć katar, kaszel, ból gardła.

– No i co z tego? Jak będę chora, to nie będę chodzić do szkoły i widzieć twojego parszywego ryja.

– To też. Jak będziesz chora, to będziesz skrzypieć, jak stare drzwi na przesłuchaniu, które mamy w sobotę w Manchesterze. Nie po to się z tobą męczę, żeby odpaść jak cienias w TV.

Go away with Our Song [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz