Rozdział 3. Jestem tutaj po to, aby coś osiągnąć.

316 25 42
                                    

Wzięcie Douglasa do zespołu można było porównać do podpisania paktu z diabłem.

Jednak ten diabeł nie miał rogów, ogona i wideł. Był brązowookim blondynem z gitarą w futerale na plecach i z charakterem skurwiela.

Jego zachowanie zawsze mnie odstraszało i obrzydzało. Sprawiał wrażenie, że wszyscy powinni składać mu pokłony. Zawsze postrzegałam go jako bogatego chłopaczka z dobrego domu, który brzydzi się pospólstwem. Nie byłam dzieckiem lekarzy, prawników czy biznesmenów. Moja matka pracowała w supermarkecie na kasie, a ojciec, kiedy jeszcze żył pracował na budowie. W wolnych chwilach uczył dzieciaki grać na pianinie. Jednym z jego uczniów był właśnie Graham. Nienawidziłam, kiedy ten przychodził do mnie do domu. Zawsze jego mina wyrażała niechęć oraz wstręt. Nie mieszkałam w ogromnym budynku z dużym ogrodem i basenem znajdującym się w strzeżonej dzielnicy. Odkąd pamiętam, to mały bliźniak w centrum Glasgow był moim azylem. Pomimo że nie należał do najpiękniejszych i najnowocześniejszych to wyróżniał się swoim czerwonym kolorem cegieł, który podczas jesieni wyglądał po prostu nieziemsko.

Ja, chociaż wracałam do odpowiedniego domu po pijaku, w przeciwieństwie do blondyna, który wiele razy zamiast wejść do swojego domu, szarpał się z drzwiami sąsiadów, ponieważ wszystkie domy były takie same.

✰ ✰ ✰

Miałam ogromną ochotę wbić temu idiocie w rękę długopis, bo cały czas trącał mnie swoim lewym łokciem, a ja nie mogłam ładnie wypełnić papierów zgłoszeniowych.

Jeżeli przez ciebie, ty debilu, ktoś źle odczyta moje nazwisko, to twój parszywy blond łeb wyląduje w muszli klozetowej. Przysięgam.

— Możesz przestać mnie szturchać?! —Warknęłam wściekle, kiedy przez Douglasa wyjechałam poza kratki. — Odsuń się!

— O Boże, jaka delikatniutka... Ogarnij się ruda, bo mnie denerwujesz. Nie jesteś pępkiem świata. Sama się odsuń, jak ci przeszkadzam. Robisz problem o byle gówno.

Idiota. Kretyn. Imbecyl. Burak. Ćwok. Gniot.

O nie mój drogi, prędzej to ty się odsuniesz...

Nagle z całej siły trąciłam chłopaka, przez co ten narysował na kartce długą, ukośną linię.

— Ty kretynko! — Fuknął, łapiąc za moją rękę. — Przez ciebie moja karta zgłoszeniowa wygląda jak brudnopis!

— Czy wszystko w porządku? — Zapytała sekretarka, widząc nasze miny. — Może w czymś pomóc?

— Nie, dziękujemy, właśnie skończyliśmy — podałam kobiecie pobazgrane papiery.

Zaczęła je po cichu analizować, po czym oznajmiła:

— Niestety mamy ograniczoną ilość duetów. Musicie wystąpić jako zespół. Pasuje wam?

— Tak, oczywiście.

— Nazwę możecie podać dopiero po przesłuchaniach. Wszystko na spokojnie.

— Dobrze, czy to wszystko? — Spytałam.

— Co zrobiliście z tymi dokumentami?

Cholera jasna.

— Długopisy się nam zacinały. — Wzruszył ramionami brązowooki. — Czy teraz to wszystko?

— Oczywiście. Eliminacje zaczynają się w sobotę od godziny jedenastej. Bądźcie pół godziny wcześniej.

Kiedy wyszliśmy już z sekretariatu, powiedziałam:

— Idę na zajęcia. Nie pokazuj mi się już dziś więcej na oczy, bo mam cię dość. W sprawie próby i piosenki napiszę ci SMSa.

Go away with Our Song [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz