Rozdział 45. Dupek.

208 11 47
                                    

¡TW! rozdział zawiera sceny erotyczne, które nie przeznaczone dla młodszych czytelników.

Dom należący do Grahamów mógł zrobić na kimś ogromne wrażenie. Zbudowany został raptem kilkanaście lat temu w cholernie drogiej i strzeżonej dzielnicy. Wszystkie domy miały białą elewację, drewniane dodatki z ciemnego drewna, betonowe podjazdy, idealnie przystrzyżone trawniki oraz baseny z tyłu posesji. Jedyne co odróżniało jeden budynek od drugiego były samochody stojące przy danej posesji. Czarna Toyota, srebrny Chevrolet, biały Mercedes.

Wbrew temu, jak modna i nowoczesna była ta dzielnica, to absolutnie mi się tutaj nie podobało. Wszystko zostało stworzone według określonego schematu. Żaden z mieszkańców nie urozmaicił swojego miejsca zamieszkania. Wszystko było nudne i jednakowe. Brakowało mi kolorów, różnorodności. Mieszkając w centrum Glasgow codziennie, kilka razy dziennie mijałam stare, murowane kamienice. Każda z nich miała w sobie coś wyjątkowego. Różniły się od siebie nie tylko odcieniem cegieł, ale kształtem okien, kolorem drzwi czy stanem dachu. Każdy z tych domów miał własna, unikalną historię.

W jednej z kamienic mieszkała znana baletnica. Jako młoda kobieta była pożądana przez większość mieszkańców wyspy. Pomimo jej zniewalającego piękna oraz talentu zmarła samotnie w domu opieki, bo nie miała nikogo, by się nią zająć.

W kolejnej zaś mieszkał morderca, który uwielbiał zabijać niewinne kobiety, jakie napotykał na swojej drodze. Tłumaczył się tym, że każda z nich prędzej czy później byłaby odpowiedzialna za jego upadek.

Dzielnica Grahama nie mogła się pochwalić taką historią. Te budynki przeżyły za mało, by zwrócić na nie uwagę na dłużej niż trzy sekundy.

Pod właściwy adres trafiłam tylko dlatego, że moje nogi idealnie wręcz pamiętały drogę pod dom z numerem 149 i mogłabym dojść tam na ślepo. Ciężko było nie pamiętać drogi do miejsca, do którego swojego czasu przychodziło się niemal codziennie.

Przy krawężniku stała czerwona Kia, a na podjeździe stał żółty Jeep.

Moja stopa odziana w ciemny trampek wpadła w sporą kałużę, jaka utworzyła się centralnie przed schodami do domu, kiedy zauważyłam, że wychodziła z niego Anne - matka chłopaków.

– Blair! Słońce, jak dobrze cię widzieć. Jak ja się za tobą stęskniłam! – Kobieta odziana w elegancki, kremowy garnitur zbiegła szybko po schodach w niebotycznie wysokich szpilkach i ciasno mnie objęła.

– Ja za panią też – uśmiechnęłam się, odwzajemniając uścisk. Cholernie tęskniłam za tą blondwłosą kobietą, o niebieskim spojrzeniu. Od ostatniego razu, kiedy ją widziałam, na jej twarzy pojawiło się kilka zmarszczek. Pomimo to, wciąż wyglądała niesamowicie atrakcyjnie. – Świetnie pani wygląda.

– Kochanieńka, jak ty wyrosłaś! A jaka ty jesteś piękna. Po prostu nie mogę się napatrzeć! – Zachwycała się. Kiedy oderwała się ode mnie, uśmiech nie schodził jej z twarzy, kiedy patrzyłyśmy na siebie. – Ty pewnie do Dou?

– Mhm. Jest w domu?

– Tak, siedzi w swoim pokoju i cały czas coś gra – pokiwała spokojnie głową. – Zagnieździł się tam już z dobre dwie godziny i nie zamierza nawet słuchać o tym, by wyjść i coś zjeść. Może ciebie ten uparty osioł posłucha. Zawsze miał do ciebie słabość.

Na jej słowa jedynie uśmiechnęłam się niemrawo, chociaż próbowałam udawać, że wszystko było w najlepszym porządku, a ja o niczym nie wiedziałam.

– To ja... Chyba pójdę do niego – mruknęłam, wskazując palcem na drzwi.

– Och, idź, idź! Może wreszcie ten ponurak się rozchmurzy – przewróciła oczami, kiedy wspomniała o swoim młodszym dziecku. – Pamiętasz, gdzie jest jego pokój?

Go away with Our Song [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz